Pojęcie asertywności spotyka się chyba w środowiskach okołokościelnych, a także w Ruchu, z podejrzliwością i nieufnością. Może dlatego, że jest często źle rozumiane. Traktowane jest jako nowomodna sztuczka psychologiczna („oj, to prawie zagrożenie dla życia duchowego!!!”), bądź jako niegodne chrześcijanina zamykanie się na innych. Tymczasem dojrzały chrześcijanin to człowiek który realizuje przykazanie miłości bliźniego jak siebie samego, czyli zakłada dbanie o realne dobro innych a także o dobro własne. Dobro -- czyli nie tyle pożądaną korzyść, przyjemność, zachciankę, humor, ile obiektywną wartość lub głęboką potrzebę, której zaspokojenie warunkuje drogę do tej wartości.
Asertywność, to posiadanie i wyrażanie własnego zdania, oraz umiejętność otwartego wyrażania swych emocji, przeżyć, postaw i potrzeb, bez naruszania praw i granic innych osób, oraz własnych. Np. odmawianie w sposób nie uległy i nie raniący innych oraz dochodzenie swoich praw i odpowiedzialne ich egzekwowanie. To także umiejętność przyjmowania krytyki, ocen, pochwał, życzeń, opinii innych osób.
Z definicji widać, że człowiek asertywny nie jest chamski, agresywny, wulgarny, roszczeniowy, narzucający. Nie szkodzi ludziom, nie chce ich ranić, ale też nie pozwala na niszczenie siebie samego. Umie grzecznie bronić swych interesów i chronić się przed naruszaniem swoich praw przez innych. Nie żyje w lęku, ani niewoli. Umie opanowywać swoje emocje. Akceptuje siebie i innych, jest swobodny, autentyczny, świadomy siebie i wrażliwy na bliźnich. Potrafi bezpośrednio mówić co naprawdę myśli i czuje, i pozwala na to, by inni też mogli się wyrazić, wszystko w szacunku i uczciwości, bez manipulacji, bez wykorzystywania innych, ani siebie samego.
Asertywność to strażnik godności człowieka, a więc jest w pełni zgodna z duchem chrześcijańskim. Pomaga dyskutować, zawrzeć kompromis, jeśli jest taka możliwość, albo zwrócić komuś uwagę z miłością, zamiast w strachu pozwalać na zło. Asertywność pozwala na rozeznanie i określenie swoich potrzeb w prawdzie i z uwzględnieniem możliwości ich zaspokojenia, i na wyrażenie ich wobec otoczenia. Daje umiejętność proszenia o coś, nawet stanowczo, ale i przyjęcia odmowy. Jest roztropna, nie żąda od drugiego człowieka czegoś, co jest sprzeczne z jego realnymi możliwościami i jego dobrem. Nie pasożytuje na innych, ani nie pozwala sobie być ofiarą pasożytnictwa.
Dla przykładu: w sytuacji, gdy kobieta w ciąży wchodzi do przepełnionego tramwaju i podchodzi do miejsca, na którym siedzi młody chłopak, nie zwracający na nią uwagi, asertywnością kobiety nie jest:
- cierpiętnicze/„pokorne” stanie bez słowa przez kolejny przystanek, mimo że kobieta opada z sił;
- zwrócenie się do młodzieńca: „Matka Cię nie nauczyła że się miejsca ustępuje, szczeniaku?”
- rozkaz rzucony ostrym tonem: „Ma mi Pan natychmiast ustąpić, przecież jestem w ciąży!”
- głośne wygadywanie ze stojącymi obok pasażerami na „tę dzisiejszą młodzież” i pretensje rzucane w przestrzeń.
Osoba asertywna w takiej sytuacji śmiało, grzecznie i wprost zwróci się z prośbą do młodego człowieka: „Proszę mi ustąpić miejsca.”, albo nawet doda z uśmiechem: „Niełatwo mi jest wozić ciągle ze sobą takiego małego człowieczka, kiedy wciąż się wierci” lub po prostu: „Jestem dziś wyjątkowo zmęczona.” Nie każe czytać w myślach i zgadywać czego pragnie, ale spokojnie uczy otoczenie, jak ma ją traktować i jakiej reakcji w tym momencie potrzeba.
Asertywny może zrezygnować z części swoich praw, ograniczyć swoje potrzeby, ale jest to jego wolność, jego wolna wola; dar a nie zniewolenie. Może się uniżyć, ale nie daje się poniżyć. Sam Jezus był też wzorem asertywności. Warto przeczytać pod tym kątem: Dz 4, 1-20; Ga 5, 1.13-15; J 10, 17-18; J 18, 23; oraz wspaniały przykład dialogu Maryi i Jezusa: J 2, 1-8.