Kiedy jestem zmęczona, zaczynam się złościć, drażnią mnie drobiazgi, utyskuje na cały świat. Mąż najpierw schodzi mi z drogi, a następnie stwierdza mój stan, radzi: kładź się wcześniej, nie pisz tyle, nie jeździj z dziećmi codzienne w różne miejsca, zostaw sprawy, które nie wymagają natychmiastowej interwencji, uśmiechnij się do mnie. Ma rację, choć rzadko korzystam z jego rad, najczęściej jednak z tej ostatniej. Poza tym przyznaje się i bije się w piersi.
Masz prawo mieć dość. Daj sobie sama takie prawo, bo nawet jeśli je zagłuszysz, i tak prędzej czy później wybuchniesz. Pomyśl z większym dystansem o wspaniałej pracy, jaką wykonujesz każdego dnia, spójrz na swoje szczęśliwe, roześmiane dziecko trochę z boku. Mozolnie powstaje nowy człowiek silny twoją miłością, pewien poczucia bezpieczeństwa, jakie mu z mężem dajecie. To wielka rzecz.
Każdej mamie zdarzają się stany frustracji. Trzeba je w porę zauważyć, by je rozładować. Nie zawsze da się im zapobiec. Jeśli są zachowania dzieci, które cię denerwują, reaguj od razu, nie czekaj, aż nasilą się tak, że dostaniesz furii. Gdy maluch uderza z całej siły w bębenek, kiedy akurat boli cię głowa, od razu poproś go, aby przestał. Inaczej on będzie walił dłużej, a w tobie wzbierze złość, która po chwili wybuchnie ze zdwojoną siłą na niespodziewające się niczego dziecko.
Chwile załamania zdarzają się każdemu. Ostatecznie nie jesteśmy robotami, ale żywymi ludźmi, którzy mają gorsze dni, przeżywają zwątpienia, upadki. Nie izoluj się od innych, znajdź takich, w których towarzystwie czujesz się dobrze, gdyż spotkania z nimi na pewno działają odprężająco. Nie rozmawiaj z nimi o dzieciach, tylko o swoich planach i marzeniach.
Kobiety nie chcą narzekać. Zagryzają zęby i robią, co do nich należy. Nie poddają się, nie marudzą. Żadna z moich koleżanek nie opowiada o zmęczeniu związanym z dzieckiem, przeżywanych frustracjach. Wiele robi dobrą minę do złej gry. Czy to wstyd przyznać się do swoich słabości? Niedawno zapytałam mamę kolegi moich synków, czy chce mieć więcej dzieci. Nagle ta spokojna osoba wybuchła płaczem i odparła, że nie. Jest zdecydowana pozostać tylko przy jednym dziecku. Ma dosyć, z nim jednym nieraz sobie nie radzi. Chłopiec jej nie słucha, wymyka się spod kontroli. A przecież ona tak bardzo się stara, zajmuje się tylko nim. Widziałam, że wiele się w niej nagromadziło sprzecznych uczuć, zmartwień, goryczy. Nie rozmawia o tym z mężem, ponieważ i tak jej niż zrozumie. Nie, nigdy nie próbowała. Namawiałam ją jednak na tę rozmowę oraz próbę zorganizowania opieki dla dziecka raz lub dwa razy w tygodniu, żeby mogła odpocząć.
Dużo rozmawiaj z mężem. Jeśli przechodzisz gorszy okres, podziel się swoimi odczuciami z ukochanym mężczyzną. Niech wie, że trzeba ci pomóc. Może cię w czymś odciąży. Był taki czas, kiedy mój mąż wieczorami kąpał i usypiał wszystkie dzieci, choć na co dzień jemu przypada higieniczna opieka nad Helenką, a ja zajmuję się chłopcami. Miałam ochotę odpocząć. Odciąć się na kilka godzin od świata maluchów, także fizycznie. Rozmowy między małżonkami zbliżają. Tobie dają poczucie, że nie jesteś sama, jest ktoś, kto cię wysłucha, wesprze, a mężowi, że jest potrzebny, że mu ufasz, powierzając swoje zmartwienia. Może wymyślicie wspólnie, jak poprawić twoje samopoczucie.
Szukaj odpowiedzi na swoje pytania dotyczące macierzyństwa. Może przyda się wizyta u psychologa, który pomoże ci zrozumieć wiele dziecięcych zachowań. Ja wybrałam się do psychologa, kiedy Staś rozpoczął edukację przedszkolną. Wiele mi to dało. Wcześniej jednak przygotowałam się do tego spotkania, spisałam na kartce listę pytań, jakie chcę zadać. Pani psycholog otworzyła mi oczy na wiele spraw. Niektóre zachowania, które miały wskazywać na to, że Staś nie zaaklimatyzował się w przedszkolu, ona oceniła wprost przeciwnie. Synek był tam grzeczny, znacznie spokojniejszy niż w domu. Wyjaśniła, że szybko zorientował się, iż bycie niegrzecznym w przedszkolu nie popłaca, pani go ukarze, skrzyczy. Powoli adaptował się do nowej rzeczywistości, dostosowywał do jej reguł. Ja tymczasem byłam tak przejęta rozpoczęciem jego edukacji, że kierowałam się wyłącznie emocjami. Psycholog sprowadziła mnie na ziemię.
Są takie sprawy, które możesz sobie odpuścić, by nie stać się doskonałą. Jeżeli jesteś zmęczona, nie kąp tego dnia dziecka. Nic mu się nie stanie, jeśli raz pójdzie spać niewykąpane. Nie musisz codziennie gotować obiadu, czasem zamów pizzę, zamiast dwudaniowego obiadu przygotuj latem naleśniki lub ryż z owocami sezonowymi. Jeśli to, co masz zrobić dziś, zrobisz jutro, żadna katastrofa nie nastąpi. Pomyśl raczej, jak ułatwić sobie życie.
Czy wiecie, że istnieją warsztaty dla rodziców, a także dla samych mam. Sprawdźcie tylko, czy rzeczywiście prowadzi je doświadczony psycholog. Pisałam już o warsztatach, z których swego czasu wiele wyniosłam. Prowadzi je Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie, I nawet dziś, po kilku latach, nie pamiętam już wielu poruszanych na mich tematów, mam wrażenie, że zachowałam tę wiedzę gdzieś w środku, kiedy staram się rozwiązać nurtujące mnie problemy. Ale niektóre kwestie pamiętam bardzo dokładnie. Jedną z nich było podsumowanie zajęć. Pani psycholog zapewniła nas, rodziców, że choć nasze sposoby wychowania dzieci tak bardzo się różnią, co widać było podczas kolejnych spotkań, to żaden z nich nie jest gorszy ani lepszy, jest tylko inny. Ważne by być wiernym sobie i własnym przekonaniom oraz stale się rozwijać.
Wcześniej wzięłam udział w warsztatach dla mam, organizowanych przez jeden z większych magazynów kobiecych w Polsce. Rozczarowałam się, że psycholog, który miał je prowadzić, został zastąpiony przez innego, mniej kompetentnego. Ideą spotkań było m. in. Wyrobienie w uczestniczkach przekonania, że wystarczy być matką wystarczająco dobrą, nie doskonałą. Dziś, kiedy zagubię się w dążeniu do perfekcji, przypominam to sobie i zatrzymuję się wpół kroku, czego i wam życzę.