Wiele wymiarów może mieć jubileusz 1050 chrztu Polski. Ale jednym z istotnych powinien być wymiar społeczny. Bo przecież chrzest w przypadku Polski oznaczał również początek państwowości. Niewątpliwie jest to początek trochę umowny, ale jednak od 966 roku liczy się istnienie państwa, a Mieszko I jest uważany za pierwszego historycznego władcę Polski.
Nie chodzi jednak o to, by snuć wspomnienia o dawnej przeszłości, ale o postawienie pytania, na ile dziś chrześcijanie wpływają na kształt życia społecznego w Polsce.
Czyhają tutaj różne pokusy. Pierwsza to pokusa nieangażowania się – zatrzymania się we własnym, dobrze znanym środowisku, w którym z wszystkimi się rozumiem, wyznaję te same wartości i w którym nie spotka mnie żadna przykrość z powodu mojej wiary. Inna pokusa każe zostawiać wiarę na progu własnego domu i niejako zapominać o niej na forum publicznym. Ta pierwsza pokusa jest chyba bardziej znana oazowiczom, ta druga raczej dotyczy osób, które wiary głęboko nie przeżywają. Co jednak z tego, że oazowicze nie wyrzekliby się wiary będąc w świecie, skoro w ten świat nie wchodzą?
Czy jednak za bardzo automatycznie nie zakładamy, że członkowie Ruchu byliby świadkami w życiu publicznym? Zycie społeczne to nie tylko wielka polityka. To przecież również relacje sąsiedzkie, troska o swoje miasto, osiedle. To obecność w przestrzeni internetu – na forach, w serwisach społecznościowych. Jak tam wygląda nasza obecność? Czy widać, że wiara jest dla nas ważna – nie tylko przez co „lubimy”, ale przez sposób, jaki jesteśmy tam obecni, jak odnosimy się do tych, którzy myślą inaczej niż my?
„Co uczyniłaś ze swoim chrztem” – takie pytanie zadał kiedyś Jan Paweł II Francji. Czy patrząc na kształt naszego życia społecznego nie zadałby go dziś Polsce?