Słuchał Słowa Bożego, rozmawiał z osobami czującymi powołanie do życia konsekrowanego i wskazywał im drogę konsekracji na ziemiach polskich
Przełom wieków czasu zaborów, gdy Naród Polski żył pod jarzmem niewoli, stawiał pokoleniu Polaków pytania, które nieustannie domagały się odpowiedzi. Powstanie listopadowe, Wiosna Ludów, powstanie styczniowe, emigracja, a także praca u podstaw, to kanwa zastanawiania się Polaków nad sprawami społecznymi. Pierwszym pytaniem było: co potrzebne będzie Polsce, gdy uzyska niepodległość? Józef Piłsudski znalazł odpowiedź na to pytanie rozważając przyczyny nieprzygotowania powstania styczniowego – najważniejsze będzie regularne wojsko, dlatego tworzył legiony. Roman Dmowski zastanawiając się nad polską racją stanu stwierdził, że najważniejsza będzie sprawa granic, dlatego znał się jak nikt w świecie na Europie Środkowo-Wschodniej i był obecny przy ustalaniu granic. Cecylia Plater-Zyberk, jedna z wielkich kobiet owego czasu przełomu, zdała sobie sprawę, że najważniejszy będzie dobrze wykształcony i przygotowany w kulturze łacińskiej urzędnik, dlatego fundowała stypendia dla chłopców, aby się kształcili za granicą i wracali do Polski.
Jak widać, ówczesne pokolenie szukało dobra wspólnego. Działo się to wprawdzie na różnych ścieżkach, ale ów zbiorowy wysiłek służył jednej sprawie. W tym kontekście możemy zapytać: O czym myślał Wacław Koźmiński, człowiek im współczesny? Jaką on dał odpowiedź na pytanie, co będzie potrzebne Polsce, gdy wybije się na niepodległość?
Choć niepodległości nie dożył, zmarł bowiem w 1916 roku, to jednak odpowiedź da się wyczytać w jego życiu. Zamysł jego i dojrzewanie do realizacji tego zamysłu nie były łatwe. Jego bracia przyrodni zginęli w powstaniu listopadowym, gdy miał zaledwie rok – urodził się bowiem w 1829 roku. Droga jego młodości i dojrzewania była pełna niebezpieczeństw. Dotarła bowiem nad Wisłę filozofia oświecenia, którą studenci różnych uniwersytetów przynosili do kraju. Młodzi gimnazjaliści wpatrzeni w starszych kolegów rozważali idee racjonalizmu podważającego wiarę w Boga. W takiej właśnie rozmowie ze swoim kolegą, studentem uniwersytetu w Dorpacie na Łotwie, Wacław jako czternastolatek rozpoczął wątpienie w imię rozumu, a przeciw wierze. Pisał później o sobie: "Żyłem jakby Boga nie było, odwodziłem drugich od wiary i naśmiewając się z wierzących i mówiąc, że mi naplują w oczy, jeżeli kiedy się nawrócę, a przy tym w zaślepieniu wielkim miałem się za rozumniejszego od wszystkich i za bardzo moralnego i byłem w tym tak zakamieniały i uparty, iż chociaż mnie Bóg różnymi sposobami napominał, nie poczuwałem się do winy i gdy byłem uwięziony, trwałem w uporze" (ND 444).
Jednak Bóg bez pomocy środków ludzkich dotarł do niego w więzieniu, dzięki czemu odnalazł nie tylko Boga, ale również siebie i swoje powołanie. Nawrócenie i powrót z dalekiej krainy ateizmu przyniosły mu powołanie zakonne i kapłańskie. Wstąpił do kapucynów i przyjął imię Honorat. Po złożeniu ślubów i przyjęciu święceń rozpoczął pracę w Warszawie. Przez 40 lat zakładał zgromadzenia zakonne, a założył ich 27.
Mawiał „tutaj róbmy, co się da i ratujmy naszą biedną Ojczyznę, a przyszłość Panu Bogu zostawmy”. To skoncentrowanie na dniu dzisiejszym stało się zasadą działania środowiska, które liczyło około dziesięć tysięcy osób. „Jeżeli zakon odpowiada wiernie swemu powołaniu, żadna siła na świecie zniszczyć go nie potrafi”. Naród bez państwa potrzebuje takiego punktu odniesienia, którym jest trwałość zakonów. Zaborca rosyjski jednak zamykał coraz więcej wspólnot i zakazywał przyjmować do nowicjatów. Po powstaniu styczniowym stało się to jeszcze częstsze. Sam Honorat został przeniesiony do Zakroczymia, gdzie nie mógł już prowadzić ożywionej działalności apostolskiej, lecz ograniczono go właściwie do konfesjonału. Poświęcił się więc temu, co mógł robić. Sławna „szafa” była oblegana, a przez uświęcenie i pojednanie z Bogiem ludzie oddawali się pracy, która jest najcenniejsza. „Po upadku, czyli zepsuciu rodu ludzkiego, nie pozostaje nic więcej do roboty względem niego, jak tylko ustawiczna naprawa”. Najważniejszą dla Honorata była więc praca nie nad wojskiem, ani granicami, czy urzędnikiem, ale nad świętością człowieka.
Najpierw podejmował więc wysiłek, aby samemu stać się świętym. Pisał w Notatniku Duchowym: „Po nauce w dzień Wszystkich Świętych oświadczyłem się, że chcę być świętym z jakąkolwiek ofiarą dla przejednania Boga względem zakonu” (ND 319). Nie szukał specjalnych warunków, ale korzystał z tych, które dała mu Opatrzność Boża. Patrząc i słuchając ludzi, którzy przychodzili do niego do konfesjonału, stając samemu przed propozycją zaborcy, aby wyjechać z Polski do krajów bardziej tolerancyjnych z ofiarowaną pensją, stawiał sobie pytanie: czy w tych nowych warunkach prześladowania naród będzie mógł zachować Ewangelię? Jeżeli zabraknie zakonów, czy Ewangelia będzie zachowana na ziemiach polskich? I dawał jasną odpowiedź zaborcy: „Tutaj nas Pan postawił i tutaj będziemy pracować”. O zakonach mówił: „Życie zakonne jest instytucją Boską i ustać nie może, bo bez niego nie mogłaby być wypełniona Ewangelia Święta”.
I tworzył wspólnoty życia konsekrowanego. Nie zakładał ich przy biurku, ale słuchał Słowa Bożego, rozmawiał z osobami czującymi powołanie do życia konsekrowanego i wskazywał im drogę konsekracji na ziemiach polskich. Nie pozwalał im wyjeżdżać za granicę. Dzięki temu powstała nowa forma życia zakonnego, dzisiaj nazywana życiem zakonnym ukrytym. A choć w Rodzinie Honorackiej są również zakony habitowe, to jednak większość ich jest bezhabitowa.
Korzystając z pomocy swoich przełożonych – otrzymał bowiem specjalne uprawnienia od ministra generalnego do tworzenia wspólnot tercjarskich – budził gorliwość od działania pojedynczego do działania wspólnotowego. Celem jednak było zawsze uświęcenie, albo jak wtedy mówiono „uświątobliwienie dusz”. Okazało się, że jedni byli powołani do życia we wspólnocie według rad ewangelicznych posłuszeństwa, ubóstwa i czystości, a inni mieli powołanie do życia konsekrowanego, ale bez życia wspólnego, więc zostawali w swoim świecie znajomych i rodziny, a jeszcze inni zakładali rodziny, ale chcieli również włączyć się dzieło uświęcenia nie tylko swego domu, ale również życia społecznego. Dzięki życiu wspólnemu dokonywało się uświęcenie osób i wspólnot. Przez ścieranie się charakterów dusze się szlifują, kształcą, mężnieją.
Błogosławiony kapucyn łączył osoby o tym samym powołaniu i nadawał im zadania w środowisku, z którego pochodzą. Nazywał to apostolstwem domowym, które odróżniał od apostolstwa urzędowego. Patrząc na Jezusa Chrystusa znalazł w Nim to wszystko, co jest potrzebne do odnowy życia osobistego, rodzinnego i społecznego. „Życie nasze powinno być odbiciem tych cnót Jezusa Chrystusa, które nam w tajemnicy Ołtarza przedstawia: pokory, posłuszeństwa, ubóstwa, cierpliwości, miłości i miłosierdzia”.
Powstałe wspólnoty podejmowały się głoszenia, wychowywania i pomagania tym, którzy wydają się osobami przegranymi. Siostry św. Feliksa z Kantalicio (felicjanki) okazały swoją gorliwość i miłość seraficką w czasie powstania styczniowego, w które zaangażowały się jako sanitariuszki wrażliwe nie tylko na rannego Polaka, ale i Rosjanina. Już za życia Założyciela poszły do Galicji i Stanów Zjednoczonych. Małe Siostry Niepokalanego Serca Maryi (honoratki, siostry fabryczne) w fabrykach odpowiadały na zamęt szerzony przez komunistów i socjalistów. Służebniczki Najświętszego Serca Jezusa – Posłanniczki Maryi tworzyły najbardziej nowoczesne szkoły i przygotowywały nauczycielki. Córki Matki Bożej Bolesnej (serafitki) zajmowały się ubogimi. Mniszki Klaryski Kapucynki wspierały całe dzieło modlitwą. Sercanki poświęcały się wychowaniu dziewcząt w miastach. A Służki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, posłane na wieś, pracowały nad otrzeźwieniem życia polskiego. Synowie Matki Bożej Bolesnej (Bracia Doloryści) i Słudzy Maryi Niepokalanej przygotowywali młodych chłopaków do zawodu ucząc ich jednocześnie łączenia pracy i modlitwy. Pierwsi byli posłani do miast, a drudzy na wieś. Franciszkanki od Cierpiących podjęły dzieło opieki nad chorymi widząc swoją misję pielęgniarki nie tylko w opiece nad ciałem, ale i duszą chorego. Wynagrodzicielki Najświętszego Oblicza (obliczanki) przejęły dzieło wynagradzania szerząc kult Oblicza Pańskiego i apostolstwa wśród ludzi starych i chorych. Siostry Westiarki Jezusa podjęły się troski o sztukę liturgiczną i wystrój kościołów (vestis – odzienie, szata). Siostry Najświętszego Imienia Jezus (marylki) ogarnęły swoim oddziaływaniem ludzi zajmujących się rzemiosłem. Sługi Jezusa opiekowały się służącymi zapewniając im pracę i przygotowanie do życia z innymi w jednym domu. Wrażliwość na czystość serca i wynagradzanie za grzechy przeciwne czystości podjęły Służebnice Matki Dobrego Pasterza (pasterzanki). One to podjęły dzieło pomocy dla jawnogrzesznic, aby powróciły do życia godnego rozumnej kobiety.
Dzisiaj każde z tych zgromadzeń się rozwinęło, a ich działalność się rozszerzyła. Wiele z nich poszło również na inne kontynenty, choć ciągle pamiętają, że Bóg dał im się zrodzić na tej ziemi.
Bł. Honorat jest mistrzem życia ukrytego dla wielu pokoleń osób konsekrowanych.