Są rekolekcje, na których mają miejsce spotkania jedynie z młodzieżą, pomijając osoby starsze, duszpasterstwo dzieci itp. Czasem spotkania krążą jedynie wokół osób konsekrowanych, rozmawia się z księżmi, odwiedza zakony. Gdzie się podziali świeccy? Czasem „zalicza się” kolejno inne ruchy religijne - Neokatechumenat, Odnowę w Duchu Świętym, Rodziny Nazaretańskie i tak bez przerwy.
Spotkania z Żywym Kościołem nie mają być ani pokazaniem jacy my jesteśmy fajni, a ci „inni” gorsi i dlaczego oaza jest najlepszą drogą do zbawienia, ani przeglądem ruchów bądź miejsc, do których można by się przenieść po „skończeniu formacji” oazowej, co jest częstym pokłosiem „trójki”.
W dzisiejszych czasach mamy wiele możliwości! To wcale nie muszą być ruchy religijne, a raczej różne stany i różnorodne powołania katolików w świecie. Często mówimy o jedności w różnorodności, powinniśmy więc pokazać różnorodność Kościoła. Kościół jest żywy, więc pokażmy życie, zarówno historię, tradycję, jak i odpowiedź na nowe wyzwania współczesnego świata. Mamy odnaleźć w nim własne „osobiste” miejsce, ale i możliwość realizowania swego powołania w charyzmacie Ruchu, więc jeśli się uda, zaprośmy członków Ruchu, żyjących charyzmatem Światło-Życie na swoim kawałku świata. Jeśli się uda, niech przyjedzie nie tylko małżeństwo właśnie z Domowego Kościoła, ale i diakon mówiący nam o swoim powołaniu i oprowadzający po seminarium niech będzie oazowiczem, tak jak i siostra klauzurowa z którą rozmawiamy przez kratę, i dziennikarz będący członkiem Diakonii Komunikowania Społecznego.
Kopalnią pomysłów na spotkania z Żywym Kościołem są rozmowy ewangeliczne ks. M. Ostrowskiego oraz konspekt, który w powiązaniu z myślą przewodnią dnia czasem wprost wskazuje, który charyzmat powinniśmy poznać. Kościół misyjny - zaprośmy misjonarza, lub ruch ewangelizacyjny. Radość franciszkańska - mamy braci, siostry i Franciszkański Zakon Świeckich do wyboru. Powołanie do życia w rodzinie - jeśli DK nie może, odwiedźmy poradnię rodzinną, by podyskutować o NPR, rozwiązywaniu kryzysów itp. Diakonia w Ruchu - warto poznać działanie lokalnych diakonii i wymienić się doświadczeniem. Parafia - zainteresujmy się przyparafialną świetlicą i jej wolontariuszami. Praca ludzka powołaniem - duszpasterstwo grup zawodowych, np. strażaków, rolników, twórców kultury. A może przełamiemy stereotyp, że katolik musi być biedny, niezrealizowany zawodowo i niezaradny? Porozmawiajmy więc z jakimś bogatym właścicielem firmy lub dyrektorem robiącym karierę, ale i głęboko zaangażowanym religijnie. Są też spotkania, które aż się proszą o realizację, np. pogodny wieczór z oazą zza granicy lub z innej diecezji, najczęściej też bardzo różną od naszej, albo obecność osoby z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła przy odnowieniu Aktu Oddania Ruchu. Czy nie warto by było zobaczyć, jak przeżywają swoje bycie w jednym Kościele z nami katolicy o innym obrządku niż rzymski?
Najwygodniej jest łączyć spotkania z Żywym Kościołem ze statio lokalnym i z pogodnymi wieczorami (szczególnie podczas tajemnic bolesnych). Ale Pan Bóg robi nam niespodzianki - warto je zauważać i ukazywać uczestnikom. Spotkanie nie musi być oficjalnie ujęte w planie dnia i trwać półtorej godziny, żeby było ważne. Kiedy zaciekawieni miejscowi dziesięcioletni ministranci zaglądają nam przez okna zaprośmy ich choć na 10 minut na kolację albo pogodny wieczór. To jest przecież jak najbardziej ruchliwy i żywy Kościół! Tak samo prezentem może być staruszka, która zatrzymuje się, pytając skąd jesteśmy i opowiadając o sobie, kiedy stoimy pod kościołem, czekając na wejście.
Na ostatnich rekolekcjach w szóstym dniu, przy temacie m.in. ofiary z życia, męczeństwa, drogi przez cierpienie i osobisty krzyż do zbawienia, byliśmy w domu opieki dla osób chorych psychicznie i upośledzonych. Świadectwo brata dyrektora placówki, albertyna - troska o osoby, które nie są nawet świadome jego ofiary, własnoręczne remontowanie dachu, albo przedzieranie się przez własne cierpienie i kryzys, było dla nas obrazem współczesnego męczeństwa z miłości do Chrystusa. Ale ileż bardziej wymownym znakiem Żywego Kościoła, który powinien dotrzeć do świadomości i serc młodych oazowiczów, żyjących często w cieplarnianych warunkach, byli podopieczni domu! To jest też część Kościoła, słaba i nieefektowna, zwykle zapominana a najczęściej zupełnie nie znana przeciętnemu katolikowi. Jeśli mamy poznawać Matkę Kościół, nie wolno nam jej pomijać.
Spotkania także nie muszą być typowo „kościółkowo-religijne” - może to być grill z młodzieżą greckokatolicką (hit naszych ostatnich rekolekcji w Przemyślu), mecz z klerykami pobliskiego seminarium, pójście na koncert muzyków chrześcijańskich, pomoc w rozdzielaniu posiłków w jadłodajni. Wtedy łatwiej zanikają podziały na „my” i „oni”.
Przygotowanie spotkań z Żywym Kościołem powinniśmy zacząć przynajmniej kilka tygodni przed rozpoczęciem oazy, a już na pewno przed wakacjami. Trzeba pomyśleć nad tym, jakie spotkanie powinno się odbyć danego dnia, na kogo ze znanych nam ludzi możemy liczyć, a w czym potrzebujemy kontaktów w miejscu odbywania się rekolekcji. Te namiary na ciekawe osoby i miejsca, adresy, maile, numery telefonów są ważne szczególnie wtedy, gdy oaza odbywa się z dala od macierzystej diecezji, a nikogo tam nie znamy osobiście. Warto wtedy postukać do moderatora tamtej diecezji, pary diecezjalnej, lub... zajrzeć do książki telefonicznej w poszukiwaniu placówek.
Nie można stawiać pod ścianą osób, kontaktem z którymi jesteśmy zainteresowani, wyskakując z zaproszeniem na spotkanie lub prośbą o gościnę w ostatniej chwili. Trzeba zadzwonić wcześniej i ustalić terminy szczególnie z osobami mającymi gęsty grafik lub możliwe wyjazdy wakacyjne - Biskupem miejsca, moderatorem diecezjalnym, egzorcystą, małżeństwami z dziećmi, zajętym biznesmenem. Oczywiście należy się też przypomnieć kilka dni przed planowanym spotkaniem, by nie być zaskoczonym czyjąś niepamięcią.
Gościom wcześniej należy powiedzieć, jaka jest grupa (że to oaza, młodzież czy dorośli, ile będzie osób, skąd), ile mamy czasu i czego mniej więcej oczekujemy. Warto podkreślić, że prosimy o świadectwo, o przybliżenie nam szczególnego charyzmatu, także normalną rozmowę i odpowiedzi na pytania. Czasem ktoś potrzebuje zapewnienia, że nie ma się czego obawiać, grupa nie gryzie, nie oczekuje fajerwerków, ani aureoli nad głową. Niektórzy chcą się wcześniej przygotować psychicznie i technicznie - np. odbijając na ksero jakiś tekst, albo przygotowując dla wszystkich ciasteczka.
Najlepiej, by spotkanie odbyło się na terenie danego dzieła. W niektórych przypadkach, takich jak Dom Dziecka, punkt charytatywny lub ośrodek dla bezdomnych, miejsce jest często tak wymowne jak słowa. Wtedy nasze przygotowanie techniczne skupia się na poznaniu czasu, drogi i sposobu dotarcia do danego miejsca, a reszta najczęściej zależy od gospodarzy.
Jeśli spotkanie ma miejsce u nas, na terenie rekolekcji, warto wcześniej zastanowić się, które miejsce będzie najodpowiedniejsze. Kaplica jest czasem nie najlepsza na długą dyskusję z młodym, dowcipnym małżeństwem z trójką malutkich ruchliwych dzieci. Pomieszczenie oczywiście trzeba sprzątnąć, bo bycie na rekolekcjach nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla porozrzucanych śpiewników i zapomnianego kubka na krzywo stojącym stole.
Gościom zapewniamy coś do picia, przedstawiamy się nawzajem, a później czerpiemy z tego, co nam mówią, jeśli trzeba ośmielając ich do dalszego dzielenia, lub inspirując uczestników do zadawania pytań. Mamy poznać i ucieszyć się czyjąś innością, pokazać jak się uzupełniamy w Kościele, jak możemy sobie pomagać i wzajemnie wspierać, realizować każde swój charyzmat, a nie dzielić. Trzeba więc uważać na przykład na to, by pytania do gości, zadawane przez uczestników, nie były zamaskowanym atakiem, wyśmianiem lub ostentacyjnym pokazaniem, kto tu jest lepszy.
Zdarzają się ruchy, dzieła, bądź konkretne osoby, których nie rozumiemy, śmieszą nas lub denerwują. Czasem spotkanie po ludzku „nie wyjdzie” - jest monotonne, nudne, gość jest irytujący lub atakujący. Ale to jest sprawdzian dla nas, dla trzeciego stopnia, na ile kochamy Kościół, który przecież nie składa się z samych chodzących ideałów. Przecież mamy pokazać prawdę, a nie cukierkową rzeczywistość, w której wszyscy się lubią. Pani, która wygłasza nieciekawy referat zamiast świadectwa, też jest pełnoprawnym członkiem Kościoła ukochanym przez Boga. Mam kochać i wspierać na drodze do świętości także i pana, który nieoczekiwanie z pozycji wyższości podsumowuje oazę jako ruch dla dzieciaków i namawia do porzucenia jej na korzyść swojego, „dojrzałego” stowarzyszenia. Tym bardziej rysuje się tu rola animatorów, którzy powinni umieć zainterweniować, a jednocześnie okazać pełen szacunek rozmówcy, pokazując swoim życiem, że miłość bliźniego nie jest zarezerwowana dla tych, którzy są nam mili.
Spotkanie można rozpocząć lub zakończyć modlitwą. Na koniec, prócz podziękowania, warto dać coś z siebie, od nas: zaśpiewać piosenkę z dedykacją, wręczyć jakąś pamiątkę. Wrażeniami z naszego spotkania tworzymy przecież nie tylko klimat dla gotowości do przyszłych spotkań z kolejnymi grupami rekolekcyjnymi, ale i przekonanie, że warto współpracować z Ruchem Światło-Życie. Z dużym sentymentem odbierane są też późniejsze dowody życzliwości i pamięci o osobach, które swoim świadectwem współtworzyły nasze rekolekcje, np. życzenia bożonarodzeniowe wysłane do „naszego Żywego Kościoła” w imieniu diakonii i uczestników.
Trochę inaczej mogą wyglądać spotkania z Żywym Kościołem na trzecim stopniu z oazą rodzin. Z jednej strony rodziny z racji posiadania samochodów są często bardziej mobilne i mogą dotrzeć do miejsc, do których grupa młodzieży nie dojedzie środkami transportu miejskiego. Z drugiej strony możliwości dzieci i potrzeby rodzin, a także ich doświadczenie muszą modyfikować plan dnia i treść spotkań. Jednak na „trójkach” na których byłam, spotkania z Żywym Kościołem były najczęstszym elementem zakotwiczającym w myśli przewodniej dnia i temacie rozmów w małych grupach. Warto więc nie traktować po macoszemu tej drogi przeżycia tajemnicy Kościoła.