Duchowość chrześcijańska przedstawia Jezusa jako wzór dla każdego ucznia Chrystusowego niezależnie od płci. Mówienie o Jezusa jako o wzorze dla mężczyzn jest więc trochę prowokujące. Spróbuję jednak pokazać Jezusa jako wzór dla mężczyzny. Zachęcam, aby poniższe opracowanie czytać z jednoczesnym odwołaniem się do tekstu biblijnego.
Nasze przypatrywanie się Jezusowi możemy rozpocząć od sceny którą przedstawia Łukasz: Jezus w Świątyni (Łk 2, 41-50). Mógłby ktoś zapytać, dlaczego dwunastoletni Jezus ma być wzorem dla mężczyzn? Przecież to jeszcze dziecko. Tak jest naszej kulturze. Jednak w Izraelu Jezus był już wtedy Bar Micwą to znaczy Synem Przykazań. Swoje życie duchowe już mógł prowadzić samodzielnie. Teraz był już odpowiedzialny za siebie. Był wezwany, aby żyć Bożym Prawem. Nie był więc już dzieckiem ale mężczyzną - młodym ale jednak mężczyzną.
Przedstawiona przez Łukasza scena zadaje kłam bezmyślnie powtarzanym opiniom, że rodzina Jezusa żyła bezproblemowo. Jezus jak każdy młody mężczyzna budował swoją tożsamość w pewnym przeciwieństwie wobec rodziców. Oni po prostu musieli zaakceptować, że Jego życie nie jest tylko powtórzeniem ich życia. Musieli przyjąć, że On jest inny, idzie inną drogą, która została Mu przygotowana przez Ojca. Oni zaś jako rodzice powinni o tym wiedzieć i co ważniejsze powinni być do tego przygotowani.
Myślę, że młody mężczyzna może patrzeć na Jezusa jako na tego, który wychodzi z domu, tego, wie że Jego życie związane jest z opuszczeniem domu rodziców. Widzę, że Jezus odrzuca pokusę świętego spokoju i wygody, aby żyć według tego, co Bóg dla niego przygotował. Co prawda w zakończeniu tej sceny czytamy o powrocie Jezusa do Nazaretu i życiu w posłuszeństwie rodzicom (Łk 2, 51-52), ale nie jest już tak samo jak było. O Jezusie bowiem pisze Łukasz, że „przybywało Mu mądrości i wzrostu oraz łaski u Boga i ludzi" (Łk 2, 53). Pismo mówi o rozwoju Jezusa, który dokonywał się w domu rodzinnym - nie był wiec Jezus buntownikiem, który odrzuca autorytet rodziców. Rozwój ten miał miejsce na płaszczyźnie intelektualnej (mądrość), fizycznej (wzrost), duchowej (łaska Boga) i społecznej (u ludzi). Mamy więc pokazane korzenie postawy, która daje mężczyźnie spełnienie.
Druga scena, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to cud w Kanie Galilejskiej (Jan 2, 1-12). Jezus poproszony przez Matkę, aby coś zrobił z problemem młodych, którym brakuje wina, pyta, czy to jest ich sprawa, stwierdza że jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Wiele pobożnych komentarzy w katolickiej Polsce można przeczytać o tej odpowiedzi Jezusa. Dla mnie w zachowaniu Jezusa na pierwszy plan wysuwa się postawa mężczyzny, który wie co i kiedy ma robić. Wie komu Jego życie jest poddane i kto określił je swoją wolą. Mama może coś zasugerować, podpowiedzieć, ale ona nie może kierować dorosłym mężczyzną.
Warto pamiętać, że Jezus nie był maminsynkiem. On wiedział co ma robić i kiedy ma to robić, i o tym delikatnie przypomniał swojej mamie. Co nie zmieniło faktu, że potem razem z mamą i rodziną wracają do domu w Kafarnaum, gdzie przebywają przez kilka dni (zob. J 2, 12).
W tym samym rozdziale możemy natrafić na ogromnie intrygujący fragment: „Jezus nikomu się nie zwierzał, bo znał ludzkie serce, wiedział co się w człowieku kryje" (J 2, 24). Gdy myślę o Jezusie jako wzorze dla mężczyzny, dostrzegam również Jego powściągliwość w wypowiadaniu swoich sądów i ocen. On po prostu nie mówił wszystkim wszystkiego. Swoją wiedzę przedstawiał tym, którzy mogli ją przyjąć. Tutaj Jezus uczy nas dyskrecji i może być oparciem dla postawy mężczyzny, który nie przed każdym chce otwierać swoje serce.
Myślę, że taka postawa Jezusa jest związana z tym, że Jezus wiedział, kim jest i jaką ma misję do spełnienia. Szczególnie 5. rozdział Ewangelii Jana pokazuje Jezusa, który wie, że jest Synem Boga, zdaje sobie sprawę z tego, co otrzymał od Ojca, zna Ojca (zob. J 5, 19-47). Jezus wie, że Ojciec nie jest zazdrosny i odkrywa przed Synem to, co jest potrzebne aby czynić dzieła Boże. Syn ma świadomość, że Jego misja ma potwierdzenie u Ojca, który daje o Nim świadectwo.
Jezus pokazuje, że źródłem siły jest osobista relacja z Ojcem, znajomość Boga, świadectwo obdarowania Bożego, dary i charyzmaty, które Bóg dał.
Jezus pracował w zespole. Marek w swojej Ewangelii pisze, że Jezus powołał Dwunastu aby Mu towarzyszyli, by mógł ich wysyłać na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy (Mk 3, 12-15). Potem widzimy, że daje im możliwość praktycznego sprawdzenia tego co się nauczyli. Oni mają nakarmić tłumy, oni mają iść i nauczać, oni wreszcie mają z Nim być. Skoro „nie jest dobrze, aby człowiek był sam" (Rdz 1, 18), to Syn Człowieczy do wypełnienia swojej misji potrzebuje uczniów. Nie obawia się pozostawić im odpowiedzialności za dokonane przez siebie dzieło.
Posyłając uczniów Jezus najpierw określa ich zadanie, potem następuje obietnica pomocy (Mt 28,16-20). Pozostali ewangeliści piszą o szczegółowej pomocy Jezusa dla tych, którzy pozostaną na ziemi po Jego odejściu. U Jana jest mowa o Paraklecie (J 14-16), u Marka o darach duchowych (Mk 16).
Jezusa więc dzieląc się odpowiedzialnością jasno określa zadania, jakie stoją przed uczniami oraz daje stosowną pomoc. Nie zostawia swoich bez pomocy, z samym tylko zadaniem do wypełnienia.
Jezus może być wzorem męża modlitwy. Szczególnie ewangelista Łukasz zebrał wiele świadectw pokazujących modlącego się Jezusa.:
3,21 - modlitwa w czasie chrztu Jezusa
6,21 - modlitwa Jezusa na górze
9,16 - modlitwa Jezusa nad chlebem
9,18 - modlitwa w osobności
9,28 - Jezus na górze aby się modlić
9, 29 - skutki modlitwy1
10,21 - treść modlitwy Jezusa
11,1-4 - Jezus nauczyciel modlitwy
21,36 - wezwanie Jezusa do modlitwy
21,37 - modlitwa Jezusa
22,19 - modlitwa w czasie Paschy Jezusa
22,31 - prośba za Szymonem
22,39-46 - Ogrójec szkołą modlitwy
23,34 - wstawiennictwo Jezusa
23,46 - ostatnia modlitwa
24,30 - błogosławieństwo chleba
24,50 - błogosławieństwo uczniów
Sprawa modlitwy była dla Jezusa tak ważna, że wstawał w nocy, gdy było ciemno i modlił się w ustronnym miejscu (Mk 1, 35). Skoro Jezus potrzebował modlitwy, to tym bardziej potrzebujemy jej my. Jezus wcale nie traktował modlitwy jako „babskiej sprawy".
Tym, co musi zachwycić każdego mężczyznę w Jezusie, jest jego opcja na rzecz ubogich i słabych. On naprawdę swoimi możliwościami wspierał tych, co się źle mają. Jego męskość jaśniała w konfrontacji z głodem, chorobą i opętaniem diabelskim. Nie przechodził obok potrzebujących i starał się zgodnie ze swoimi możliwościami przyjść im z pomocą.
Jezus nie obawiał się przy tym pełnić takich czynów, które wcale nie musiały Mu przysporzyć popularności. Rozmawiał publicznie z kobietą (J 4), co zadziwiło nawet uczniów. Przyjmował dzieci i tracił z nimi czas (Mt 19, 13nn) Udał się do domu celnika (Łk 19). Pozwalał, aby dotykała go kobieta, która prowadziła grzeszne życie (Łk 7), a kiedy niektórzy chcieli, aby rzucił kamieniem, powiedział że mają zrobić to ci, którzy są bez grzechu (J 8). Jak widać, Jezus niezbyt przejmował się opinią publiczną.
Na pewno można pisać jeszcze wiele o Jezusie jako wzorze dla mężczyzn, ale niech pozostanie pewien niedosyt. Może to opracowanie zachęci niektórych z nas do samodzielnego badania Pisma i poszukiwania w Jezusie cech, które będzie mógł naśladować.
Chcę jednak podkreślić, że naśladowanie Jezusa przynosi owoc, gdy jest dokonywane w Duchu Świętym. To On kształtuje w nas podobieństwo do mistrza. Tego się nie da zaplanować ani przećwiczyć. Potrzebuję osobistej znajomości z Jezusem, poddania Mu swego życia i przyjęcia Jego pomocy.
Na koniec słowo zachęty z Listu do Hebrajczyków:
Wpatrujmy się w Jezusa, który nas przywiódł do wiary, czyniąc ją coraz doskonalszą. On to, gdy przedkładano Mu radość, wybrał śmierć krzyżową, nie zważając wcale na jej hańbę. Teraz zasiada za to po prawej stronie tronu Bożego.
Skierujcie swe myśli ku Temu, któremu grzesznicy do samego końca okazywali tak bardzo wielką wrogość, a wtedy i wam nie zabraknie sił i nie będziecie upadali na duchu (Hbr 12, 2-3).