Co zawdzięczam ks. Franciszkowi Blachnickiemu
Bardzo dużo zawdzięczam ojcu Franciszkowi Blachnickiemu – w założonym przez Niego Ruchu Światło-Życie ciągle uczę się kochać ludzi zwyciężając wielkie pokłady mojego egoizmu, wszelki lęk i zwątpienie i staram się służyć im z miłością.
Bogusław
Księdza Franciszka Blachnickiego spotkałam nie wiedząc o tym, że właśnie go spotykam. A to za sprawą pewnej wspólnoty, która zachwyciła mnie tak bardzo, że trwam w niej do dziś. Było to niezwykłe spotkanie z Ojcem, gdyż w tamtym czasie ksiądz Franciszek narodził się już dla Nieba. Odkrycie tej niezwykłej Postaci dokonało się poprzez to, że zetknęłam się z Ruchem Światło-Życie w mojej rodzinnej parafii. Dar małej grupy, a później dostrzeżenie parafii jako wspólnoty wspólnot pozwoliły mi zrozumieć, że koncepcja ta musiała wyjść od kogoś nie tylko mądrego, ale zanurzonego w łasce Chrystusa.
Odkąd pamiętam miałam niesamowite pragnienie Boga. Była to tęsknota połączona z modlitwą i praktykami religijnymi, które według mnie najbardziej oddawały cześć Bogu. Przełom nastąpił wówczas, gdy pewnego dnia doświadczyłam wewnętrznej wdzięczności za chrzest święty, choć muszę podkreślić, że moja rodzina nie była dla mnie środowiskiem wzrostu wiary. Wraz z wszechogarniającą pewnością, że moje miejsce jest w Kościele, przyszedł czas młodzieńczych wyborów. Doświadczałam coraz więcej wątpliwości. Właściwie były one zagłuszane przez ciekawą, krzyczącą, zachęcającą, konkurencyjną propozycję świata. Byłam w swoich oczach „zwyczajną” nastolatką, która ma prawo cieszyć się życiem, imprezować, budować coraz to nowe relacje. Przeciwwagę dla zachwytu światem stanowiła wspólnota młodzieżowa w moim kościele parafialnym. Nie miałam pojęcia, skąd podziw dla tych ludzi i chęć spotykania się z nimi. Przez jakiś czas było to tylko pragnienie, gdyż nie miałam odwagi zapytać, jakie warunki trzeba spełnić, aby dostać się do tej grupy. Z pomocą przyszła koleżanka z klasy licealnej, która zaprosiła mnie na spotkania scholi parafialnej oraz grupy oazowej. Stopniowo wchodziłam we wspólnotę, odkrywałam, czym jest charyzmat Światło-Życie, kto to jest ksiądz Franciszek Blachnicki. Zaraz potem przyszedł czas pogłębiania przyjaźni z Jezusem, wejścia w lekturę Pisma świętego, radości z namiotu spotkania, życia wiarą na co dzień, dawania świadectwa, które wcale nie było łatwe i „kosztowało” mnie utratę wielu relacji. Naturalne stały się wyjazdy na rekolekcje oazowe, formacja w ciągu roku i tęsknota za kolejnymi wyjazdami, spotkaniami, pobytami na Kopiej Górce. Po latach odkrywam, że wspólnota Ruchu Światło-Życie pozwoliła mi zostać „zwyczajną” nastolatką, bawić się, cieszyć życiem, budować piękne relacje, poznać mojego Męża. Słowem: zaspokoiła wszystkie moje pragnienia; była „aniołem stróżem mojej młodości” (jak niegdyś harcerstwo dla księdza Franciszka).
Czcigodnemu słudze Bożemu księdzu Franciszkowi Blachnickiemu zawdzięczam to, że jestem w Kościele, że wraz z Mężem Adamem formuję się we wspólnocie Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie, że wychowujemy nasze dzieci: Wojciecha, Jana i Annę. Zawdzięczam też spotkania ludzi, którzy odkrywszy charyzmat Światło-Życie chcieli się nim dzielić ze mną. Dziękuję zatem mojej koleżance Ani, która dodała mi odwagi i zaprosiła do Ruchu Światło-Życie; za pisane przez nią wezwania modlitwy spontanicznej, bo nie umiałam samodzielnie ich formułować. Mojemu Mężowi dziękuję za świadectwo wiary i cierpliwość animatorską.
Monika