Ks. Wojciech - charyzmatyk i obdarzony charyzmatami. Pan Bóg bogaci człowieka charyzmatami od jego poczęcia, od początku jego życia. Trzy podstawowe środowiska były tym miejscem, gdzie Duch Święty stale wkładał w serce, w umysł, w charakter, w ciało, w duszę, w psychikę ks. Wojciecha swoje dary. To był dom, szeroko pojęty, uczelnia czyli Katolicki Uniwersytet Lubelski i to (...) wszystko, co kojarzymy z Krościenkiem od początku lat 60., jest to miejsce rodzącego się Żywego Kościoła, z czasem zwanego Ruchem Światło-Życie. (...)
Duch Święty przekazywał Wojciechowi charyzmaty przez święty dom, przez świętą matkę. Charyzmat domu to język, kultura, bycie ze sobą, wrażliwość na to, co jest Polską, ziemią ojczystą, wrażliwość na ideały, na bohaterów narodowych. To wszystko nosił w sobie Wojciech (...)
Doktorat jego został uznany za grubo przekraczający wymagane normy, za niezmiernie bogaty. Jednak do końca życia nie zdążył się habilitować. Powód tego był właściwie jeden - że swojej obecności na KUL nigdy nie traktował jako tylko zdobywania wiedzy, tytułów i stanowisk na katedrze. Młodzież szukała go jako ojca duchownego, spowiednika. Miał zawsze długą kolejkę do spowiedzi, do poradnictwa duchowego. Ta miłość przejawiała się w wielkim stopniu właśnie w jego ukrytych posługa spowiednika na KUL. Niektóry zapamiętali go jako celebransa godziny 11. Wtedy sprawowano Eucharystię niedzielną, której przewodniczył. Liturgia musiała być bardzo piękna, bo prof. Hryniewicz nazwał go homo paschalis i dał temu świadectwo.
Obecność w trzecim środowisku wypływała z jego przekonania, że jeśli dostępuje światła wiary, światła wiedzy, mądrości, to ta mądrość, wiara, wiedza sprawdza się w życiu. Myślę, że to było głównym motywem, który go przekonał, żeby stanąć obok ks. Franciszka. (...) Myślę, że dla tak wrażliwej duszy, jaką miał Wojciech a, było oczywistym zaangażowanie się w tym rodzącym się ośrodku odnowy liturgicznej, pastoralnej, biblijnej, ekumenicznej. (...) Rozumiał, że światło wiary, światło wiedzy, które nie ma wpływu na życie, jest zmarnowaną łaską. Stanął więc szybko w tych pierwszych szeregach współpracowników ks. Franciszka. (...)