Gdy przeczytałem świadectwa o dziesięcinie, poczułem przynaglenie, by podjąć tę praktykę
Dziesięcina pojawiła się w naszym budżecie po długim czasie. Wcześniej oczywiście wspieraliśmy w rozmaity sposób potrzebujących, miało to jednak za każdym razem charakter indywidualnej decyzji, najczęściej spontanicznej, choć były też miejsca, które wspieraliśmy regularnie. Nie da się ukryć, że inicjatywa w takich wypadkach najczęściej wychodziła od mojej Żony. Ja osobiście pamiętałem, że dziesięcina to praktyka starotestamentowa, więc specjalnie nie widziałem potrzeby wprowadzania jej w moje życie. Słowa „radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 7) były dla mnie za ogólne, by stanowić podstawę do jakiegoś bardziej systematycznego dzielenia się.
Gdy jednak w którymś momencie przeczytałem w „Gościu Niedzielnym” świadectwa o dziesięcinie, poczułem przynaglenie, by podjąć tę praktykę.