Kiedy wpatruję się w oblicze Oblubieńca, proszę Go, abym przyprowadził wielu, a nikogo nie odepchnął
Zaczęło się wiele lat temu w małej wiejskiej świątyni przy kamiennej chrzcielnicy, gdzie rodzice i chrzestni przynieśli małe dziecię by je włączyć do wspólnoty Kościoła i by stało się Dzieckiem Bożym. To wielkie dla mnie wydarzenie miało miejsce w dniu uroczystości świętego Wojciecha podczas wieczornej Eucharystii. I tak się zaczęło życie w Kościele – nikt wtedy nie myślał, że ten mały chłopiec kiedyś będzie kapłanem i będzie szafarzem sakramentów świętych. Oczywiście nic nie pamiętam z mojego chrztu. Z relacji rodziny wiem, że przyjmowałem chrzest w zupełnej ciszy, nie płacząc jak to się czasem zdarza. Podobno cały czas wpatrywałem się w kapłana, który mnie chrzcił.
– Bardzo pragnąłem, aby choć jedno dziecko, które ochrzczę usłyszało głos powołania Jezusa i odpowiedziało na nie idąc za Nim – takie słowa usłyszałem, kiedy żegnałem się z proboszczem przed wyjazdem do seminarium.
Sakramenty mają wielką moc. Doświadczam tego za każdym razem, kiedy ich udzielam. Widzę to małe dziecko, które za chwilę będzie prawdziwym dzieckiem Boga. Doświadczam lęku spoczywającej na mnie odpowiedzialności pasterskiej za tego małego człowieka. Doświadczam strachu tych rodziców, którzy proszą o chrzest dla swojego dziecka i tym samym deklarują się wychować je w wierze tak, aby całym sercem miłowało Boga i bliźniego. Chrzest dla mnie jest nowym początkiem, drugimi narodzinami.
Kilka lat później przyjmowałem Jezusa w Komunii świętej do swojego serca. Wielkie święto – po raz pierwszy mogłem Go przyjąć. Ile sił On dawał i daje do dziś. Kiedy było smutno i źle, Jezus leczył i leczy, kiedy była w życiu radość i wesele On to umacniał i umacnia jeszcze bardziej.
Dziś jako kapłan nie wyobrażam sobie dnia bez komunii, bez Eucharystii, która dla mnie jest źródłem życia, gdzie dostaję wskazówki, gdzie karmię się Jego ciałem i słowem. Panie bądź uwielbiony za tę ostatnią wieczerzę z uczniami i to wszystko co się tam wydarzyło.
Kolejnym sakramentem, który miałem przyjąć, było bierzmowanie. Przyjąłem je dopiero w pierwszej klasie technikum. Myślę, że dzięki temu byłem bardziej świadomy tego, co przyjmuję i do czego ten sakrament mnie uzdalnia. Arcybiskup Stroba, schorowany, ledwo trzymający się na nogach namaszczał moje czoło z uśmiechem. Nigdy nie byłem tak blisko biskupa, chyba pierwszy raz go widziałem, pomimo że wiele o nim słyszałem.
Sakrament ten odmienił moje życie. Umocnił i uzdolnił. To właśnie po przyjęciu sakramentu bierzmowania zacząłem poważnie myśleć o poświeceniu się w służbie w kapłaństwie. Nie wiedziałem, czy to ma być posługa kapłana diecezjalnego czy zakonnego gdyż pragnąłem wyjechać na misje. Proboszcz z mojej rodzinnej parafii powiedział: „Nie, idź do seminarium diecezjalnego, tam cię potrzebują, a jak będziesz miał wyjechać na misje to pojedziesz”. Z radością, ale i z obawą przed tym czy podołam powiedziałem Jezusowi tak.
Dziś cieszę się z posługi kapłańskiej, gdyż jako lekarz dusz mogę pomagać ludziom. Ufam, że przez swoją posługę wielu przyprowadzę do Boga. Święta Teresa od Dzieciatka Jezus powiedziała kiedyś, że naszym zadaniem nie jest praca żniwiarza na łanach dojrzałego już zboża. Jezus nie mówi do nas: spuście oczy, popatrzcie i idźcie żąć. Jezus mówi inaczej. Mówi: podnieście oczy i popatrzcie, ile w moim niebie jest miejsc pustych. Waszym zadaniem jest je zapełnić. Kiedy wpatruję się w oblicze Oblubieńca, proszę Go, abym przyprowadził wielu, a nikogo nie odepchnął. Bo to przecież dla mnie może ciężka praca a dla Jezusa sukces, jak lubiła mawiać mała Teresa. Kapłaństwo to dar, darmo otrzymany i tym darem mam się dzielić przez posługę. Kapłaństwo to zadanie, z którego Jezus rozliczy każdego kapłana. Jak sprawowałeś sakramenty i czy potrafiłeś umierać, by On mógł wzrastać?
Z wielkim przejęciem odprowadzam umierających modląc się nad nimi i namaszczając ich. Wielu zostało uzdrowionych, których namaściłem i wielu przeszło w błogim spokoju i z uśmiechem na ustach do domu Ojca.
W każdym sakramencie doświadczam działania Boga. Jako kapłan sam nic uczynić nie mogę, bo to Jezus działa posługując się mną niegodnym sługą.
W swoim życiu doświadczam wielkiej mocy płynącej z sakramentów.
ks. Dominik