Coraz więcej ostatnio słychać o muzykach, którzy śpiewają o Bogu w rytm hip-hopu. Evident, 3miel, Misterium Verbi, Full Power Spirit (FPS) — zespoły hiphopowe zaczynają wchodzić na wielką scenę muzyczną, wychodzą z cienia. Jednocześnie widać, że podejmowane są próby zjednoczenia środowiska, czego wyrazem jest zainicjowanie festiwalu „Święte Elo!” (I chrześcijański koncert hiphopowy odbył się w Warszawie 14 listopada 2004 r.), a także inne przedsięwzięcia, jak np. „Hip Hop Dekalog 2004”.
No, ale wspomnieć trzeba, że hip–hop to nie tylko muzyka, to także graffiti i taniec, charakterystyczny sposób ubierania się, pewien styl życia. Dla wielu hiphopowiec to po prostu łobuz, wystarczy na niego spojrzeć: spodnie z krokiem do kolan, ze sprejem w ręku, na dodatek muzyka, której słucha to same przekleństwa. Rzeczywiście, tradycyjny hip–hop rzuca wulgaryzmami na prawo i lewo, chcąc w ten sposób rozprawić się z trudną rzeczywistością. Może więc dobrze, że pojawił się chrześcijański hip–hop (w Stanach zwany Holy hip-hopem), który cywilizuje ten gatunek muzyczny. Okazuje się jednak, że budzi to sprzeciw hiphopowców „z krwi i kości”: — Subkultura hip-hopowa jest bardzo zamknięta i bardzo krytyczna, zwłaszcza jeśli chodzi o napływ nowej krwi, szczególnie w tym czasie, gdy jest na nią moda — tłumaczy Miru z FPS. Czemu zatem zdecydowali się śpiewać o Bogu w ten sposób? — Bo jest on najbardziej szczery i autentyczny. To taka forma muzyki, która pozwala opowiadać, nie trzeba pięknie śpiewać. Można opowiadać konkretne historie swojego życia. Można prosto, szczerze i autentycznie powiedzieć o Panu Jezusie. Dlatego właśnie hip–hop — kończy Mirek.
Nie powiem, żebym była wielbicielką tego gatunku, ale kiedy słyszę teksty hiphopowe, to towarzyszy mi przekonanie, że są one jak najbardziej muzycznymi świadectwami. Ich twórcy mówią otwarcie, kim jest Bóg, używając przy tym prostych słów. Brak tu może poetyckości, ale na pewno nie brak prawdziwości. I nie są to jakieś ogólne prawdy, ale hiphopowi muzycy odkrywają przed słuchaczami ich osobiste spotkanie z Panem, nie wstydzą się śpiewać przed publiką o sobie, np. Evident : „Byłem wstydliwy kompleksami sparaliżowany / Lecz ty mnie uwolniłeś, zaleczyłeś moje rany / Daj mi odwagę bym zawsze był sobą / Przez własną głupotę nie chodził ze spuszczoną głową / Chcę być po twojej stronie, a ty bądź po mojej”. Hip–hop stał się sposobem na dotarcie z Dobrą Nowiną do młodych ludzi, tchnie optymizmem. „Jest prawda, jest nadzieja/ On za Ciebie przecież zmarł/ Daje Ci szansę, abyś żył i wiecznie trwał/ Będzie światłem na twej drodze/ Królów król i Panów Pan” — śpiewa Misterium Verbi.
Do tej pory nieco sceptycznie patrzono na tę formę ewangelizacji, ale widać już, że sytuacja się zmieniła. Wielki przełom nastąpił 25 stycznia 2004 r., wówczas polscy breakdance’owcy wystąpili przed Papieżem. Dla środowiska hiphopowego była to swoista nobilitacja, sami określili to wydarzenie jako „chrzest hip–hopu”.
Dopiero co wróciłam z koncertu hiphopowego w swoim mieście. Zorganizowała go katechetka, siostra Tomasza. Myślę, że to też jest ważne, że zespoły te są „dostępne”, przyjeżdżają do szkoły, śpiewają — taka szkolna ewangelizacja. Pojawiają się w środowisku młodzieży, mówią ich językiem (chodzi nie tylko o słowa, ale i o muzykę właśnie) — chciałoby się powiedzieć: prawdziwa katecheza — zrozumiała i dostępna. W tradycyjnej katechezie szkolnej chyba nader często używa się języka symbolicznego, biblijnego i języka rytów religijnych, liturgii, które dla młodzieży są niezrozumiałe i... nudne. Gdzieś po drodze zapomniano, że pierwszy etap katechizacji łączy się inkulturacją języka, gdyż należy wprowadzać katechizowanego w doświadczenia religijne bez odrywania się od jego języka i kultury.
Słyszałam, że gdzieś są już msze św. klimatyczne–hiphopowe, tj. msze z oprawą hiphopową. Ponoć jest też już Biblia przełożona na język raperski (krótkie zdania, równoważniki), w sam raz do wspólnego recytowania. Pod koniec listopada dzięki inicjatywie salezjanów i Bosko.pl. ukazała się na rynku książka i płyta „Hip Hop Dekalog 2004”, w której polscy hiphopowcy wypowiadają się o 10 przykazaniach w swoim stylu.
Kto nie chce, niech nie słucha, ale czy można innym zabronić, by mówili o Bogu tak jak potrafią? W czasach posoborowej odnowy Kościół powinien być otwarty na potrzeby współczesnej młodzieży, przyjąć, że „innym, nowym językiem chce wielbić Pana” — językiem hip–hopu.