Wielkie arcydzieła znanych malarzy, rzeźbiarzy są eksponowane we wspaniałych, klimatyzowanych salach muzeów. Obrazy są oprawione w piękne ramy, rzeźby często chronione w gablotach ze szkła pancernego oraz przez bardzo rozbudowane systemy alarmowe. W każdej sali kamery śledzą poczynania turystów. System czujników utrzymuje stałą temperaturę i wilgotność powietrza oraz reaguje na dym i ogień. Przed pożarem chronią systemy wodne, kurtyny ogniowe. Wszystko po to, żeby arcydzieła miały jak najlepsze warunki, nie uległy zniszczeniu przez czynniki znajdujące się w powietrzu, żeby ludzie ich nie naruszyli i nie ukradli.
Zwiedzający zachwycają się pięknem arcydzieł, doświadczają wrażeń estetycznych i duchowych. Zachwycają się zdolnościami i techniką mistrza, który je wykonał. Miarą wartości danego dzieła staje się przede wszystkim nazwisko autora. Gdy słyszymy nazwiska takie jak: Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Rembrandt albo Mozart, Bach, Beethoven, Chopin, budzą się skojarzenia ze znanymi nam dziełami. Kiedy pierwszy raz słyszymy jakiś utwór czy oglądamy obraz, to dopiero poznanie nazwiska znanego nam twórcy, nadaje dziełu blasku, znaczenia, splendoru. Od razu inaczej traktujemy to dzieło. Mamy do niego więcej szacunku.
Człowiek jest arcydziełem Pana Boga. Bóg jest twórcą doskonałym o niepodważalnym autorytecie. Do tego tworzy z miłości, a nie dla pieniędzy.
Gdybym dzisiaj miał(a) być dziełem eksponowanym w Luwrze, w centralnym miejscu sali to, czy nadawał(a)bym się do tego?
Czy jestem dzisiaj takim człowiekiem, jakim chce Bóg?
Czy dbam o mój wygląd zewnętrzny? Czy dbam o moje zdrowie? Czy dbam o mój rozwój duchowy?
Temat przeze mnie podjęty dotyczy wszystkich ludzi. Jednak w tym artykule chcę się skoncentrować się na kobiecie. Zagadnienie dbania o siebie jest zupełnie inaczej traktowane przez kobiety, inaczej przez mężczyzn. Prawdopodobnie różnica bierze się stąd, że kobieta buduje poczucie własnej wartości poprzez dbanie o siebie, a dla poczucia wartości mężczyzny dbanie o siebie jest rzeczą drugorzędną. Dla niego istotny jest czyn, działanie poprzez pracę, tworzenie czegoś.
Dlatego dziś zastanowimy się nad kobietą. Dlaczego niektóre kobiety nie dbają o siebie? Dlaczego powinny dbać? I na czym to dbanie o siebie powinno polegać?
Zacznijmy od przykładu.
Znałam kiedyś kobietę. Załóżmy, że miała na imię Ewa. Ewa była ode mnie starsza, miała 40 lat. Była w naszej wspólnocie oazowej. Osoba samotna, wykształcona, po germanistyce. Wyglądała na więcej lat niż miała. Nie dbała o swój wygląd zewnętrzny. Chodziła ubrana niedbale (choć czysto), dominowały u niej szare, bure kolory. Włosy miała siwiejące, długie, związane z tyłu w „koński ogon”. Ponieważ była osobą niskiego wzrostu, z pewną nadwagą, taki styl uwydatniał szczególnie to, co sama pewnie chciałaby ukryć przed wzrokiem innych. Doskwierała jej samotność. Bardzo pragnęła spotkać mężczyznę na całe życie. Jednak nie robiła nic, żeby zmienić swoją sytuację. Źródło jej problemu znajdowało się głęboko w jej sercu. Kiedyś przez kogoś skrzywdzona - nie znam szczegółów - stale miała żal do ludzi o nie wiadomo co, była nieufna, podejrzliwa. Potrafiła tylko narzekać i to ciągle na to samo. Przez parę lat znajomości z nią byłam zmęczona jej towarzystwem. Nie umiałam jej pomóc, a ona emocjonalnie „ciągnęła mnie w dół”.
Kiedy wyszłam za mąż, kontakt z nią urwał się. Po czterech latach, kiedy miałam już dwoje dzieci, odwiedziła mnie. Zobaczyłam taką samą Ewę. Choć obcięła włosy, ale nie ufarbowała siwizny, to wyglądała tak samo. Mało tego: mówiła o tych samych problemach, w taki sam sposób. Narzekała. W ogóle nie interesowały jej moje dzieci. Była tylko w swoim świecie. Poprosiłam ją wtedy grzecznie, po przyjacielsku, żeby następnym razem, jak do mnie przyjdzie, opowiedziała mi, co dobrego wydarzyło się w jej życiu. Minęło 10 lat. Od tamtej pory nie odezwała się.
We wspólnotach religijnych jest wiele kobiet w różnym wieku od dwudziestu do ... lat, które nie dostrzegają w sobie piękna, nie wierzą w swoje możliwości, mają niską samoocenę. Często mówi się o nich „szara myszka”. I często chowają się pod brzydką skorupą o nazwie: „nie warto”.
- Nie warto zadbać o swój wygląd, bo dla kogo? I tak nikt na mnie nie zwróci uwagi.
- Nie warto dbać o wygląd, bo to niczego nie zmieni, przecież ważniejsze wartości mam w sercu. Niech ktoś je dostrzeże.
- Nie warto kupować nowych ciuchów, chodzić do fryzjera, kupować kosmetyków, bo szkoda na to pieniędzy. Lepiej za te pieniądze kupić książki, dać na ofiarę lub zjeść pączka.
- Nie warto się uśmiechać, skoro inni się do mnie nie uśmiechają. A ci co się uśmiechają, to na pewno jest to uśmiech wymuszony.
- Nie warto chodzić do lekarza na badania profilaktyczne, bo po co? Jak będę chora, to najwyżej umrę.
- Nie warto spotykać się z ludźmi poza oazą, poza kościołem, bo to grzesznicy, nie jest to towarzystwo wzrostu duchowego. Lepiej pójść na kolejne spotkanie modlitewne lub różaniec.
Jest takie powiedzenie, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane.
Wszyscy mamy wrażliwość na piękno. Pragniemy podziwiać piękne widoki: zimowe krajobrazy w górach, kiedy słońce mieni się w śniegu kolorami tęczy, mroźne, czyste powietrze wciągamy nosem, szczypią policzki i słyszymy błogą ciszę. Lubimy oglądać zachody słońca nad morzem, kiedy pomarańczowa kula powoli zanurza się w taflę wody, lekki szum fal łaskocze nasze serce i morskie powietrze napełnia nasze płuca. To wszystko jest arcydziełem Wielkiego Mistrza, naszego Boga.
Lubimy patrzeć na pięknych ludzi, lubimy z nimi rozmawiać, przebywać w ich towarzystwie.
Osoby, które są zaniedbane, niechlujnie ubrane, smutne, pretensjonalne, z tłustymi włosami, rozczochrane, odstraszają nas. Wstydzimy się ich, smutno nam na ich widok, budzą litość, pożałowanie. Chciałoby się im pomóc, ale one tę pomoc odrzucają, odburkują, czują się urażone. Czujemy się wtedy bezradni, może rozzłoszczeni z powodu ich bierności, myślimy: „sami sobie są winni”. Trudno przebić się przez skorupę „nie warto”.
A jednak WARTO.
- Warto, bo jesteśmy arcydziełami Pana Boga. Bóg chce, aby inni cieszyli się nami. Warto ze względu na Niego. Każdy twórca chce, aby jego dzieło podobało się innym, żeby było dla nich pożyteczne, żeby dzięki niemu inni stawali się lepsi. Bóg też tak chce.
- Warto, bo warto poczuć swoją wartość. My kobiety szczególnie czujemy swoją wartość, kiedy mężczyzna traktuje nas z szacunkiem, kiedy jest wobec nas szarmancki, daje kwiaty, mówi komplementy. Dlatego warto potraktować siebie z szacunkiem, być dla siebie uprzejmą, mówić sobie komplementy i obdarować się czymś pięknym, np. ładną bluzeczką.
- Warto, bo kiedy my jesteśmy przyjaźnie nastawione do innych, to i oni są dla nas życzliwi i czujemy akceptację, której tak nam brakowało.
- Warto, bo pozbędziemy się lęku przed odrzuceniem i przed dokonywaniem zmian w swoim życiu.
- Warto, bo zaakceptujemy siebie i będziemy dziękować Panu Bogu za dar życia, wielbić Go w swoim sercu.
- Warto, bo wtedy zaakceptujemy innych ludzi i będziemy mogły zanieść im Boga, jego Miłość.
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” - słowa Jezusa mówią nam o tym, że innych ludzi kochamy tak, jak siebie. Dlatego, żeby kochać innych, najpierw trzeba pokochać siebie.
Jak dbać o siebie?
Piękno kobiety zaczyna się w jej sercu. Dlatego trzeba zadbać o sferę duchową, psychiczną i cielesną. Mówię o proporcjach czasowych: 15 minut przed Panem Bogiem, 10 minut przed sama sobą, 5 minut przed lustrem.
Jeżeli kobieta zaangażowana we wspólnocie przed Panem Bogiem spędza codziennie 2 godziny (np. Namiot Spotkania i Msza św.), to powinna przed samą sobą spędzić 80 minut a przed lustrem 40 minut. Co Wy na to?
Lustro oznacza tutaj wszystko, co wiąże się z ciałem. Czyli mycie, czesanie, kremowanie, fryzjera, kosmetyczkę, badania lekarskie. Aktywność fizyczną podciągnę pod spotkanie z samą sobą, gdyż jest to czas, kiedy można medytować.
Celowo nie poruszałam wcześniej problemu nadwagi, który często staje się dla kobiety kluczową barierą do zmiany czegokolwiek w sobie. Trudno jest schudnąć i to powoduje, że kobiety nie podejmują wysiłku, żeby zmienić cokolwiek w sobie. Dlatego ten problem chcę potraktować jako drugorzędny. Naprawdę, nadwaga nie ma wpływu na to czy ktoś nas lubi, czy nie. Jest wiele młodych kobiet z dużą nadwagą, które pięknie dbają o siebie i ludzie za nimi przepadają. Do tego uważam, że często przyczyną otyłości jest brak samoakceptacji, który powoduje, że kobieta objada się słodyczami, żeby zagłodzić swój smutek. To takie błędne koło: Jem bo jest mi smutno. Jest mi smutno, bo jestem gruba. Jestem gruba dlatego, że jem.
Zostawmy nadwagę. Tu trzeba tylko umiejętnie dobrać ubrania, żeby zamaskować to i owo i już.
Trochę prowokacyjnie zaproponuję wprowadzenie uniwersalnego ideału piękna: Ty jesteś ideałem piękna. Popatrz na siebie w lustrze (może dawno tego nie robiłaś) i nie wyliczaj swoich wad i niedociągnięć, tylko poszukaj tego, co piękne. Nie porównuj się z innymi, nie mów, że Zosia czy Basia jest ładniejsza. Jestem przekonana, że one też z wielu szczegółów nie są zadowolone.
Zabierzmy się za konkrety.
Problem z samoakceptacją to problem psychiczny. Dlatego proponuję na początek stanąć przed sama sobą i pomyśleć: Jak ja o sobie myślę? Dlaczego tak myślę? Dobrze jest zapisać swoje wnioski na kartce i porozmawiać o tym z mądrym człowiekiem. Najlepiej z Bożym psychologiem. Nie będę tego tematu w tym miejscu pogłębiać, bo jest bardzo szeroki.
Dbanie o swoje ciało zacznijmy od lekkiego sportu. Jeżeli uprawiamy wysiłek fizyczny, to nie po to aby schudnąć. Od razu to piszę, żeby nie było rozczarowania. Wysiłek zależy od naszego zdrowia, możliwości. Nie forsujmy się, nie ćwiczmy do bólu. Trzeba zacząć od czegoś małego ale, regularnie. Czegoś, co sprawia nam przyjemność. I co najważniejsze, trzeba ten wysiłek podjąć - a nie tylko mówić, że ma się taki zamiar. Wysiłek fizyczny, lekkie zmęczenie bardzo dobrze wpływa na nasze zdrowie i samopoczucie. Poprawia krążenie, dotlenia mózg, podnosi odporność organizmu i odstresowuje! Ma ogromny wpływ na nasze siły witalne, radość życia i aktywność życiową.
Zdrowie. Chodzimy do lekarza wtedy, kiedy już same nie potrafimy sobie pomóc. Kiedy coś bardzo boli. Wypada zadbać o nasze zdrowie zanim zacznie boleć. Po pierwsze: jak się czują moje ząbki? Stan uzębienia to też sprawa estetyki. Wiem, że dużo kosztuje. Ale na jeden ząbek w miesiącu jeszcze nas stać. To jest kwestia priorytetów.
Wizyty kontrolne u ginekologa. Badania cytologiczne, badania piersi. Nie bagatelizujemy tego, choć wizyty te nie są przyjemne. Często kobieta ma przykre doświadczenia z wcześniejszych wizyt, bo została podle potraktowana. Sama spotkałam ginekolożkę wyzywającą dziewczyny, które były dziewicami. Dzisiaj wiem, że można znaleźć ginekologa podchodzącego do kobiety z szacunkiem. Trzeba popytać wśród koleżanek.
Dieta. Przyjrzyjmy się temu, co jemy. Nie chodzi o to, żeby znowu wprowadzać jakąś dietę odchudzającą. Nie. Chodzi o to, czy jemy zdrowo, czy nie nadużywamy słodyczy, fast foodów, itd.
Jeżeli kobieta pali papierosy, to nie muszę chyba mówić, jaki to ma wpływ na zdrowie i urodę. W tej kwestii powiem zdecydowanie: trzeba to rzucić. Dym papierosowy bardzo szkodzi arcydziełom. Arrasom Wawelskim szkodzi nawet oddychanie zwiedzających.
Warto troszkę zaoszczędzić i zafundować sobie wizytę u kosmetyczki. Od niej można się dowiedzieć, co naszej cerze jest potrzebne, jak ją pielęgnować, jakich kosmetyków używać. Nie chodzi o to, żeby robić sobie wystrzałowe makijaże. Uważam, że można dbać o siebie bez makijażu, bez widocznego makijażu.
Wizyta u fryzjera. Niekoniecznie trzeba od razu diametralnie zmieniać fryzurę. To przyjdzie z czasem. Jednak coś warto zrobić. Może potrzebna jest farba na siwiznę, może trzeba trochę wymodelować. Tak, żeby z uśmiechem popatrzeć na siebie w lustrze.
Ubiór. Ile lat chodzisz w tej samej spódnicy, w tym samym swetrze? Są rzeczy, które nam się dobrze noszą, trudno się z nimi rozstać. Ale może warto coś zmienić?. Mamy teraz takie sklepy, w których za małe pieniądze można wygrzebać coś dla siebie. Doboru ubrania trzeba dokonać z pomocą osoby, która jest nam życzliwa i potrafi dobrze je dobrać do naszej figury i koloru cery. Druga osoba widzi nas tak, jak na nas patrzą inni i wie lepiej, co nam pasuje, dobrze leży i co wypada. Ładnie, to nie znaczy, że trzeba poddać się rygorom aktualnej mody. Dzisiaj wszystko się nosi. Ładnie i godnie.
Koniecznie trzeba zrobić przegląd szafy i wyrzucić z niej to, czego nie włożyłyśmy od paru lat. To się już nie przyda. Wymieniamy garderobę. Uwaga: bieliznę też. Z pozoru wydaje się, że to, co mamy pod ubraniem, jest niewidoczne i nie ma znaczenia. Ale ja wiem, co mam pod bluzką i to też wpływa na moje samopoczucie.
Być może ktoś powie, że namawiam do nieskromnego zachowania. Do zbytniego koncentrowania się na sobie, do egocentryzmu, próżności. Że oddalam od Pana Boga.
Odpowiem, że wręcz przeciwnie. Jeżeli zachowane są proporcje czasowe, o których pisałam wcześniej, to hierarchia wartości zostaje zachowana. A kobieta zaczyna doceniać arcydzieło Boga, jakim sama jest. Jest Bogu wdzięczna i szczęśliwa. A takimi Bóg nas chce widzieć.