Chrystus chciał dokonać zmiany myślenia swoich uczniów, przestawienia priorytetów
Jako chrześcijanie chcemy naśladować Chrystusa, więc także zastosowana przez niego formacja uczniów, następców, może być dla nas wzorem i przykładem. Jezus był świadomy swojej misji (przejścia przez świat objawiając Ojca, uwielbienia Boga w godzinie krzyża, powstania z martwych i powrotu do Ojca) i „tych, których sam wybrał” (por. Mk 3,13) prowadził do podjęcia odpowiedzialności za kontynuację zapoczątkowanego dzieła. Jak przygotowywał uczniów do tego niełatwego zadania? Spróbujmy zobaczyć cele i metody Mistrza z Nazaretu.
Metanoia
Greckie słowo μετανοια (metanoia) oznacza przemianę umysłu. Obejmuje ona postrzeganie, rozumienie rzeczy, jak też ich ocenę i wartościowanie oraz wyciąganie wniosków. Krótko mówiąc chodzi o zmianę myślenia. Celem Jezusa nie było jednak nauczenie ludzi pozytywnego czy racjonalnego myślenia ale „zgranie” się z Bożym postrzeganiem. Jest to o tyle trudne, że „nie tak widzi człowiek, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu” (1 Sm 16,17). Nasza wiedza, zdolności analityczne i przewidywanie są ograniczone. Często ograniczają nas przyjęte wcześniej schematy, przyzwyczajenia, tradycje. Nierzadko nasz osąd skażony jest egoizmem, nie zawsze uświadamianym. Wreszcie nawet najbujniejsza fantazja człowieka nie dorównuje rozmachem Bożej wyobraźni.
Chrystus chciał zatem dokonać zmiany myślenia swoich uczniów, przestawienia priorytetów, ukazania zapomnianych elementów objawienia, nowego odkrycia Tego, Który Jest. Jezus wskazywał metanoię jako zasadniczy element naśladowania go. „Jeśli się nie odmienicie (…) nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3), przestrzegał. Tylko zmiana myślenia pozwala na przyjęcie tego, co przynosi Słowo Wcielone – nowego życia.
Jedno z Ojcem
W Ewangelii Jana znajdujemy dość jasno określony cel, który powinni osiągnąć uczniowie Jezusa: „aby i oni stanowili w Nas jedno”, podobnie jak jedno jest Chrystus z Ojcem (por. J 17, 21). Syn Boży nie przyszedł sam od siebie, ale został posłany przez Ojca (por. J 7,28n; 8, 42b; 12, 49). Jest tym Słowem, które Ojciec wypowiada, w którym wypowiada (czyli: objawia, pokazuje) samego siebie (por. J 1,1-18). Uczeń Jezusa jest zaproszony do kontynuowania objawienia Ojca i tego, którego Ojciec posłał – Chrystusa. Warunkiem jest trwanie w jedności z Ojcem i Synem, co obrazowo oddaje gałązka latorośli (uczniowie) wydająca owoc tylko w zjednoczeniu z krzewem winnym (Chrystusem – a przez niego z Ojcem).
Słowa
Pierwszą metodą stosowaną w „szkole Chrystusa” było nauczanie słowem. Ewangelie zawierają opis wielu mów czy przypowieści – obrazowych acz nie zawsze oczywistych. Niejednokrotnie były to słowa trudne (np. „ten, kto mnie spożywa, będzie żył przeze mnie” – J 6, 57b), prowokacyjne (np. „wy macie diabła za ojca” wypowiedziane do żydów – J 8, 44) bądź radykalne („kto kocha ojca lub matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien” – Mt 10, 37). Przez to jednak zmuszały do myślenia.
Ewangelie wspominają też sytuacje, w których Jezus odpowiadał na słowa uczniów pokazując, że jest zupełnie inaczej niż myślą. Gdy uczniowie odganiają przychodzące dzieci, Chrystus mówi: „kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego” (Mk 10, 15b). Kiedy matka synów Zebedeusza chce „załatwić” dzieciom miejsce po prawicy i lewicy Króla-Mesjasza, on mówi o służbie, krzyżu i męce – jako sposobie królowania (por. Mt 20, 20-28). Słowa te musiały zapadać w pamięć, skoro ewangeliści spisali je kilkadziesiąt lat później. „Pracowały” w uczniach, powoli zmieniając ich myślenie.
Czyny
Wędrując po Palestynie Jezus dokonywał znaków i cudów. Liczne uzdrowienia, rozmnożenie chleba i ryb, przemiana wody w wino, chodzenie po jeziorze i uciszenie burzy czy wreszcie wskrzeszenia. To wszystko budowało wiarę uczniów. O wydarzeniach tych mogli potem opowiadać będąc świadkami – tymi, którzy doświadczyli czegoś jako faktu. Zdarzenia te objawiały w Jezusie Mesjasza. Powrót do wspomnień o nich w chwilach kryzysu był też niewątpliwie skarbem, na którym bazować mógł Duch Święty (tą funkcję przypominania zapowiedział sam Jezus – por. J 14, 26-27).
Nie mniej znaczące i istotne w procesie przemiany były gesty Jezusa, takie jak odwiedziny celników (Łk 19, 1-10) czy przyjęcie daru kobiety grzesznej (Łk 7, 36-50). Wywoływały one zgorszenie i niezrozumienie, będąc polem konfrontacji naszego myślenia z myśleniem Chrystusa.
Styl
Nie ma wątpliwości, że podczas wspólnych wędrówek uczniowie mieli możliwość obserwowanie stylu życia Chrystusa. Niewiele o nim wiemy. Ewangeliści podają zgodnie, że często się modlił, zwłaszcza nocami (por. Mt 14,23a; Łk 6, 12; Łk 9, 28). Możemy też przypuszczać, że nie przesadzał w postach i umartwieniach („Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak.” (Mt 11, 19a)). Bardzo możliwe, że był hojny, skoro Paweł Apostoł przypisuje Jezusowi słowa: „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35b). Wszystko to musiało oddziaływać na uczniów, zgodnie ze znanym przysłowiem: „z jakim przystajesz, takim się stajesz”.
„Aż dojdziemy…”
Zdanym egzaminem w szkole Chrystusa jest każdy człowiek, czytający ten tekst. Wiara autora i czytelnika dowodzą, że uczniowie przekazali dalej to, co przejęli, że objawiali Ojca i Chrystusa. Zdolność przekazywania nowego życia jest sprawdzianem naszej dojrzałości chrześcijańskiej, naszego uformowania. Szkoła Chrystusa ma jednak charakter kształcenia ustawicznego – nie kończy się w jakimś określonym chronologicznie momencie ale trwa „aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4 ,13).