Adama i Ewę kojarzymy głównie z grzechem pierworodnym, a nie z powołaniem do miłości czy wzorem miłości małżeńskiej
Jan Paweł II szukając źródła, sensu, ideału tej jedynej i wyjątkowej relacji, jaką jest miłość łącząca mężczyznę i kobietę i będące jej owocem małżeństwo sięgnął [1] do Ewangelii, do słów Pana Jezusa. Jezus odpowiadając faryzeuszom na pytanie o możliwość uzyskania rozwodu powiedział rzecz doniosłej wagi: nie tak było na początku (Mk 10, 6-9; Mt 19, 48). Czyli prawdy o małżeństwie i o miłości mężczyzny i kobiety należy najpierw szukać u początku stworzenia! W raju. Tam, w raju, Pan Bóg pokazał swój zamysł odnośnie do miłości ludzkiej.
To jest w sumie rewolucyjne spojrzenie – choć jak się nad tym zastanowić, wcale nie takie nieoczywiste. Jest jednak rewolucyjne, bo Adama i Ewę kojarzymy głównie z grzechem pierworodnym (i nic dziwnego), a nie z powołaniem do miłości czy wzorem miłości małżeńskiej. Zapominamy przeważnie, że stworzenie człowieka na obraz i podobieństwo Boga samego, dar płodności, wezwanie do zaludniania ziemi i czynienia jej sobie poddaną miały miejsce przed grzechem pierworodnym. I że to wszystko, co Bóg uczynił i takie jakim uczynił jest bardzo dobre (Rdz 1, 26-29. 31). Jeżeli więc chcemy szukać Bożego zamiaru względem małżeństwa i człowieka, musimy sięgnąć za Janem Pawłem II do biblijnych opisów raju.
Co zamieszczone w Biblii opisy stworzenia mówią nam o człowieku? Dowiadujemy się, że człowiek został stworzony na obraz Boży i że tym obrazem Bożym jest człowiek jako mężczyzna i niewiasta. Nie ma tu stopniowania, oceniania, autor natchniony nie mówi kto (kobieta czy mężczyzna) bardziej przypomina Pana Boga a kto mniej, nie mówi też kto jest ważniejszy czy mądrzejszy. Wszystkie nasze mniej lub bardziej poważnie traktowane uwagi i dowcipy na temat tego kto rządzi czy rządzić powinien, kto jest szyją a kto głową, nie mają tu tak naprawdę zastosowania, przeciwnie, podkreślona jest równość mężczyzny i kobiety w ich człowieczeństwie. Są dwoje, więc nie są identyczni choć są równi. Człowiek jest przy tym jedynym ze stworzeń, które jest obrazem Boga – jest widzialnym obrazem bytu niewidzialnego! I znowu dotyczy to zarówno mężczyzny jak i kobiety. Oboje są obrazem Boga. To pokazuje jak bardzo Pan Bóg ceni sobie fakt, że stworzył świat materialny a w nim ludzi jako istoty cielesne – aby przez nie ukazywać siebie. Obrazem Boga jest człowiek cały – człowiek mający ciało i duszę. Nie aniołowie będący tylko duchami i nie zwierzęta mające jedynie ciało – na obraz i podobieństwo Boże stworzony został człowiek, stojący w pewnym sensie pośrodku tych rzeczywistości.
Z opisu stworzenia widzimy też, że różnica płci jest elementem planu Pana Boga dla ludzkości i dla poszczególnego człowieka. Podobnie też planem Pana Boga jest nierozerwalne i monogamiczne małżeństwo. Człowiek został stworzony do harmonii, piękna, wzajemnego zachwycania się sobą, tak jak Adam zachwycił się Ewą, gdy ujrzał ją po raz pierwszy.
Czy jesteśmy w stanie powiedzieć coś o miłości Adama i Ewy? Czy naprawdę można ich uznać za wzór dla małżonków, w szczególności dla tych żyjących w XXI wieku? Z całą pewnością. Przede wszystkim widzimy, że ich miłość była zanurzona w bezpośrednim doświadczeniu miłości Pana Boga, oparta na osobowej relacji z Bogiem. Co prawda Biblia mówi, że nikt nigdy Boga nie oglądał (1 J 4, 12), więc zapewne nie widzieli Go również Adam i Ewa, ale rozmawiali z Nim i czuli się przy Nim dobrze, mieli doświadczenie Jego obecności.
Miłość pierwszych rodziców była też oparta na pełnej wzajemnej akceptacji jako mężczyzny i kobiety Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2, 25). Byli inni od siebie, odmienni, ale nie musieli niczego udawać, nie musieli targować się o swoje, uzyskiwać czegoś podstępem czy dyplomacją.
Łącząca ich relacja była szczera, czysta i bezinteresowna. Zdrowa pod każdym względem. Nie musieli niczego przed sobą ukrywać, czuli się ze sobą bezpiecznie (widzimy później jak to poczucie bezpieczeństwa prysło po pierwszym grzechu), nie bali się siebie samych ani siebie nawzajem. Żyli w pełnej jedności ze sobą i z Panem Bogiem – tę jedność Jan Paweł II określa jako komunię osób, communio personarum. Ich wzajemna relacja zaczęła się od zachwytu Adama Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Jeden ze współczesnych komentatorów porównał ten semityzm (powtórzenie Ta… Ta… Ta…) do amerykańskiego okrzyku „Yes! Yes! Yes!”
Adam i Ewa byli dla siebie darem i postrzegali siebie nawzajem jako dar. A dawanie było dla nich źródłem radości. Okazywali sobie miłość przez otrzymane od Pana Boga ciało i było to czymś naturalnym, oczywistym, bo ciało w pełni wyrażało duszę. Jednym słowem – w raju było … jak w raju.
Z pewnością naiwnością byłoby oczekiwanie, że dziś człowiek na ziemi potrafi odtworzyć raj. Wszyscy borykamy się ze spuścizną grzechu pierworodnego, z naszymi własnymi grzechami i grzeszkami, słabościami i ułomnościami. Z drugiej strony warto jednak pamiętać – i szczególnie istotne by pamiętali o tym małżonkowie – że sama instytucja małżeństwa oraz miłość kobiety i mężczyzny mają swoje korzenie w raju. To rzeczywistość wybiegająca poza czas skażony grzechem.
Warto również pamiętać, że to Pan Bóg „wymyślił” człowieka jako mężczyznę i kobietę, „wymyślił” człowieka mającego ciało i duszę, człowieka stworzonego do pięknej miłości i do życia w komunii osób. I to w jaki sposób jesteśmy stworzeni jest bardzo dobre.
Warto pamiętać, że każde sakramentalne małżeństwo może czerpać z cudownego źródła łaski Bożej i starać się z Bożą pomocą realizować plan jaki Pan Bóg ma dla małżonków: aby przez łączącą ich miłość pokazywali światu jak bardzo Bóg ukochał człowieka: „…sprawując ten sakrament, małżonkowie chrześcijańscy wyznają Bogu swoją wdzięczność za udzielony im wzniosły dar, którym jest to, że w swym życiu małżeńskim i rodzinnym mogą przeżywać miłość samego Boga do ludzi i miłość Pana Jezusa do Kościoła, Jego oblubienicy” (Familiaris consortio, 56).
To często nie wychodzi? Nie jest łatwe? Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Ale warto się starać. Przejąć się wezwaniem Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty (Kpł 11, 44). Powstawać. Próbować wciąż od nowa. Cierpliwie i wytrwale.