Życie w pojedynkę - powołanie czy przymus?

(150 -kwiecień2007)

W Kościele i w świecie (świadectwo)

Anna

Instytut? To chyba te panie z Kopiej Górki...
Instytut świecki? Hm... A właściwie co to takiego?

Prawie 50 lat temu pięć młodych dziewcząt, współpracowniczek ks. Franciszka Blachnickiego, zamieszkało razem w słynnym już w oazowej prehistorii baraku w Katowicach. Szukając swojego miejsca w Kościele, można by rzec - powołania zaangażowały się w prace przy powstającym wówczas Ośrodku Katechetycznym, który z czasem przekształcił się w Centralę Krucjaty Trzeźwości i Wstrzemięźliwości. Żadna z nich nie planowała zamążpójścia, chciały służyć Panu Bogu, ale do klasztoru żadna się nie wybierała, bo „to nie to”. Pod okiem i duchowym kierownictwem ks. Blachnickiego rozpoczęły wspólną drogę, która trwa do dziś.

Ks. Blachnicki początkowo nie miał zamiaru nic zakładać, próbował je podesłać do „ósemek” - instytutu świeckiego, założonego przez kard. Stefana Wyszyńskiego, ale jego pomysł spełzł prawie na niczym. Dziewczęta wybrały się na Jasną Górę, tak jak im przykazano cały dzień modliły się w sanktuarium, by usłyszeć, czy „Matka Boża chce, aby tam - tzn. u ósemek zostały”. Pod koniec dnia z ust odpowiedzialnej generalnej Instytutu Prymasowskiego padło zasadnicze pytanie: i jak? Cały dzień przeżyły w milczeniu, więc każda znała tylko własny rezultat owego rozeznawania, natomiast nie wiedziała nic o decyzjach pozostałych osób: czy zostają czy nie? Dopiero gdy kolejno zaczęły mówić - okazało się, że tylko jedna zdecydowała się pozostać na Jasnej Górze. Pozostałe wróciły na Śląsk. Od tego momentu - jak wspominają - było już wiadomo, że „zaczynają tworzyć coś nowego”.

Ale co?

Dokładnie przed 60 laty - a więc 10 lat wcześniej zanim zaczęły intensywniej szukać swego powołania - papież Pius XII wydał konstytucję apostolską „Provida Mater Ecclesia”. Dokument o tyle przełomowy w historii Kościoła, że aprobujący instytuty świeckie. Papież orzekł w nim, że życie konsekrowane można prowadzić nie tylko w zakonach i zgromadzeniach zakonnych, ale również w codziennym, świeckim życiu. Ten dokument okazał się więc punktem odniesienia dla tworzącego się wówczas Zespołu Niepokalanej jako żeńskiego instytutu świeckiego.

Od początku jego członkinie towarzyszyły ks. Blachnickiemu przy organizowaniu pierwszych oaz dla ministrantów, a po Soborze Watykańskim II angażowały się w coraz dynamiczniej rozwijający się Ruch Żywego Kościoła, czyli późniejszy Ruch Światło-Życie.

I to właśnie z oaz pochodziły kolejne powołania do Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, nowa wspólnota rosła i rozwija się nadal. Obecnie jest jednym z 215 instytutów świeckich na świecie. Za zgodą watykańskiej Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego w 1996 roku została zatwierdzona przez ówczesnego biskupa tarnowskiego na prawie diecezjalnym.

W świecie ale nie ze świata

Instytuty świeckie - jako takie są stosunkowo mało znane, co wynika m.in. ze specyfiki tego powołania, by bez rozgłosu i zewnętrznych oznak konsekracji żyć w świecie, w zwyczajnych warunkach, dzielić los innych. W praktyce więc członkowie instytutów żyją pojedynczo lub we wspólnotach. Idąc za głosem powołania do życia konsekrowanego nie odchodzą - jak zakonnicy - ze świata, ale pozostają w nim, by być tam ewangelicznym zaczynem. Ich szczególna więź z Bogiem wyraża się w ślubach czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, które składają w instytucie, ale pozostają nadal ludźmi świeckimi, bo swoją konsekrację realizują w świecie. Nierzadko rysem charakterystycznym tego powołania jest także stosunek do zawodu - traktowanego także jako konkretne powołanie. Mam przed oczyma spotkanego niedawno, na watykańskim sympozjum instytutów świeckich hiszpańskiego prawnika pracującego w Rzymie wśród migrantów. Opowiadając o swoim powołaniu, wiele mówił o profesjonalizmie, który zaraz po Panu Bogu jest specyficznym rysem realizacji powołania przez świeckich konsekrowanych.

Spotkałam tam również wykładowców uniwersytetów czy nauczycieli szkół różnych typów, wychowawców, pracowników i wolontariuszy różnych centrów formacyjnych czy duchowości, posługujących na rzecz rodzin czy ruchów kościelnych w różnych krajach świata. Wiele można by wymieniać miejsc życia i zaangażowania członków instytutów świeckich. Ważne jest to, co robią, ale czymś bardziej podstawowym wydaje się ich obecność w tych różnych środowiskach, po prostu to kim są i ich szczególna więź z Bogiem, wynikająca z konsekracji, o której w większości wypadków otoczenie wcale nie wie, bo okryta jest dyskrecją. Właśnie to bycie bez „szyldów i etykiet” sprawia, że czasem ich świadectwo okazuje się skuteczniejsze niż tych, o których się sądzi, że „mówią o Bogu, bo tak muszą”. A ci, którzy jako świeccy żyją razem we wspólnotach swoim życiem starają się dać odpowiedź na potrzeby tych, którzy tęskniąc za Bogiem poszukują więzi z ludźmi.

Powołanie - także moje

I w tym momencie dochodzimy do ważnego dla mnie zdania, że to jest także moje powołanie. Mimo upływu lat ciągle ze zdumieniem stwierdzam, że tak - to jest to. Tu jestem na swoim miejscu - w mojej codzienności, którą ciągle uczę się kochać i otwieraniu się na to, co niecodzienne jak np. ta możliwość spotkania ze świeckimi konsekrowanymi z różnych kontynentów. W tych zwyczajnych sytuacjach przychodzi Bóg, któremu ślubowałam czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Czystość - wprawdzie wiąże się z rezygnacją z małżeństwa, ale Bóg choć jest pierwszy, nie zabiera mi serca. Raczej wciąż uczy kochać - najpierw Jego, ale też i tych, których mi w różny sposób powierza. Ubóstwo - choć kojarzy się z finansami - jest dla mnie szkołą zaufania Bogu, posiadania wszystkiego u Niego, wolności w posiadaniu i dzieleniu się. Owszem, ma też bardzo praktyczny wymiar - gdybym żyła we wspólnocie zamieszkania, zarobione przeze mnie pieniądze, szłyby do wspólnej kasy, ale że żyję indywidualnie, a pensja wpływa na konto bankowe - ubóstwo wyraża się również w praktyce rozliczeń z własnych dochodów, konsultowania większych wydatków z odpowiedzialną a więc wiąże się z wewnętrzną zgodą, na to, że daję komuś innemu prawo do weryfikowania moich przychodów i wydatków, chociaż sama nimi dysponuję.

Natomiast posłuszeństwo jest dla mnie słuchaniem wpierw Boga, poznawaniem Jego zamiarów względem mnie. „Oto przychodzę, aby pełnić Twoją wolę mój Boże” te słowa Psalmu ostatnio przytoczone przez Benedykta XVI podczas specjalnej audiencji dla instytutów świeckich bardzo mocno do mnie przemówiły. Oczywiście bardzo realne są też odniesienia do odpowiedzialnych we wspólnocie, bo w tych relacjach konkretyzuje się moje posłuszeństwo. To w nich weryfikuję to, co rozpoznaję jako wolę Bożą względem mojego życia. Posłuszeństwo uczy mnie odpowiedzialności za własne życie i powołanie. Nie pytam na każdym kroku mojej odpowiedzialnej: „co mam zrobić?” ale podejmuję osobiste decyzje - choć w ważnych kwestiach oczywiście po konsultacjach. Taka jest specyfika ślubów składanych w instytucie świeckim.

Dlaczego INMK?

Odpowiedź na to pytanie właściwie zna Bóg, ale ja też w jakiejś mierze. „Będąc młodą animatorką” w czasie KODA, a później oazy III stopnia przejęłam się kwestią rozpoznania mojego powołania. Trochę negocjowałam z Bogiem. Jedno było jasne od początku - nie zakon. Trwały pertraktacje dotyczące małżeństwa. Pan Bóg przystał na moje pomysły w tej materii, ale kiedy „czas się wypełnił” przez konkretne sytuacje życiowe przemówił klarownie, że chce mnie dla Siebie. To mnie nie zdziwiło, mimo że poprzez własne pomysły próbowałam jakoś tę intuicję oddalić i przeczekać. Pan Bóg nie dał się zbyć. Pokoju zaznałam dopiero wtedy, gdy poszłam za Jego głosem.

Ruch Światło-Życie to było całe moje dotychczasowe życie, dlatego właściwie od razu wiedziałam, że to do Instytutu, którego duchowość jest tożsama z duchowością Ruchu Bóg mnie zaprasza. Niewątpliwie posłużył się konkretnymi osobami - moderatorkami, które spotkałam na oazach, których świadectwo życia, zaangażowanie na rzecz Ruchu po prostu pociągnęło mnie. No i INMK to nie był zakon. Podczas jednej z oaz diakonijnych spotkałam też kapłana (dziś już nieżyjącego), który z pasją opowiadał nam o specyfice powołania świeckich konsekrowanych. I to mi też zapadło w serce aż w końcu zaowocowało decyzją o wkroczeniu na tę drogę życia. Kiedy już na nią weszłam, z radością odkryłam, że misją INMK jest służba wszędzie tam, gdzie Kościół się odnawia - o Ruchu Światło-Życie wiedziałam wcześniej, ale wiele nowych dróg w ramach struktur Ruchu jak i poza nim dostrzegłam z czasem.

Dziś cieszę się, że dzięki formacji w Ruchu i INMK Bóg uczy mnie wciąż miłować Kościół, „ukazywać jego piękno”, daje nie tylko „strzec” charyzmatów, które powierza, ale również je rozwijać. W Kościele i w świecie - tu czuję się na swoim miejscu.

Ostatnio, razem z innymi członkami instytutów świeckich usłyszałam skierowane do nas słowa Benedykta XVI, które stają się inspiracją do realizacji powołania:

„Głoście piękno Boga i jego stworzenia. Na wzór Chrystusa, bądźcie posłuszni miłości, bądźcie mężczyznami i kobietami pełnymi łagodności i miłosierdzia, zdolnymi do przebywania dróg świata czyniąc tylko dobro. Niech w centrum waszego życia będą Błogosławieństwa, sprzeciwiające się ludzkiej logice, by dać wyraz bezwarunkowemu zawierzeniu Bogu, który pragnie szczęścia człowieka. Kościół potrzebuje również was by jego misja była kompletna, by w pełni realizował swoją misję. Bądźcie ziarnem świętości rzuconym pełnymi garściami w bruzdy historii. (...) Bądźcie zdolni wydawać owoce prawdziwej wiary, zapisując waszym życiem i waszym świadectwem słowa nadziei, pisząc je dziełami podpowiadanymi przez «wyobraźnię miłości»”.