Jedność chrześcijańska nie powstaje przez przekonanie bliźniego do swoich racji, nie powstaje na zasadzie kapitulacji i podboju
Paweł, polecając chrześcijanom z Efezu nieustane czuwanie nad zachowaniem jedności kieruje ich wzrok ku Temu, który jest tej jedności źródłem: „Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4, 4-6). Żeby zbudować zachować jedność z bratem w Kościele, zacząć muszę od kontemplacji miłosierdzia Zbawiciela, który mnie obdarzył łaską nowego życia. I dopiero, kiedy ta perspektywa przeniknie przemieni moje myślenie, żeby nie było według wzoru tego świata, ale według ducha Bożego (por. Ef 4, 23n) to mogę w świetle Bożej łaski spojrzeć na bliźniego, który razem ze mną jest powołany do udziału w nowym życiu danym przez Chrystusa.
Jedność chrześcijańska nie powstaje przez przekonanie bliźniego do swoich racji (lub pozwolenie się przekonać do jego racji), nie powstaje na zasadzie podboju i kapitulacji, ale przez wspólne zbliżanie się do jednego Mistrza i Zbawiciela – choć być może różnymi drogami. Kluczowy jest tu szacunek wobec działania żywego Boga w sercu drugiej osoby – Bóg może prowadzić bliźniego do siebie inną drogą niż prowadzi do siebie mnie i nawet to, że jestem wezwany do pomocy bratu w jego drodze wiary nie sprawia, że całkowicie ją pojmuję. Tylko, jeśli będę widział siebie jako sługę Bożego działania wobec brata, to jestem w stanie budować z nim prawdziwą jedność.
Warto oddać tu głos ks. Franciszkowi Blachnickiemu:
Także dzisiaj jesteśmy świadkami tego, że niewłaściwe dążenie do jedności prowadzi świat do przepaści, do zguby. Istnieje rywalizacja potęg, mocarstw, w której każde chce być pierwsze, chce wszystkich sobie podporządkować i stworzyć jedno mocarstwo, jedną potęgę, której wszystko jest poddane. Zasadą, która doprowadza do takiej jedności, przynajmniej zewnętrznej, jest lęk, strach. Jedność, którą buduje świat, którą budują wielcy tego świata, jest jednością opartą z jednej strony na mocy, na jakieś potędze, na sile, która stwarza zależność, a z drugiej strony jest lęk, który powoduje podporządkowanie się i poddanie. Wszelkie tego rodzaju inicjatywy budowania jedności nie są uprawnione ani uzasadnione. Nikt nie ma prawa budować wokół siebie jedności w oparciu o takie motywy. Natomiast jedyna uprawniona misja budowania jedności to ta, która wyrasta z bezinteresownej miłości, a więc ta, która pochodzi od Chrystusa. Tylko Bóg bowiem może miłować człowieka prawdziwą, bezinteresowną miłością, i taką właśnie miłością umiłował nas w Chrystusie. Dlatego tylko On może podjąć misję i działanie, „aby wszyscy byli jedno”, ponieważ w Nim jest autentyczna troska, „aby owce miały życie, i miały je w obfitości” (J 10, 10). Dlatego Chrystus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami” (J 10, 7-8).
To słowo Chrystusa jest aktualne. I dzisiaj trzeba powiedzieć to samo, że wszyscy, którzy przychodzą poza Chrystusem i podejmują jakąś inicjatywę stworzenia jedności, są złodziejami i rozbójnikami. Bo jeżeli nie ma w nich tej motywacji całkowicie bezinteresownej, jeżeli naprawdę nie szukają tylko i wyłącznie dobra, zbawienia innych ludzi, to zawsze mają motywy egoistyczne. Zawsze chcą innym zabrać ich wolność. Są więc rozbójnikami, złodziejami. I chociaż może być to nie wiem jak upozorowane pięknymi hasłami, pięknymi słowami, to ostatecznie najgłębszą motywacją jest egoizm, który prędzej czy później ukaże swoje oblicze, bez maski, bez obłudy („Jedność i diakonia”, s. 40-41).
Obraz dwóch osób zbliżających się z dwóch stron do Chrystusa, a przez to do siebie, przywodzi na myśl schemat „trójkąta” Chrystus-mąż-żona z formacji Domowego Kościoła. Z pewnością małżonkowie, którzy pielęgnując duchowość małżeńską ćwiczą się w budowaniu jedności, mogą wiele nauczyć nie tylko innych małżonków, ale też szersze wspólnoty wewnątrz Kościoła, które stają przed zadaniem budowania jedności. Zaakceptowanie odmienności, w wielu wypadkach nieusuwalnej, drugiej osoby, odparcie pokusy uczynienia z niej swojego obrazu, konieczność czekania na siebie w drodze rozwoju duchowego, wzajemna uczciwość i prawdomówność, łagodność i cierpliwość, wspólna modlitwa oraz dialog prowadzony w Bożej obecności są potrzebne nie tylko w małżeństwie, ale także w relacjach między kapłanami i świeckimi, między różnymi grupami wiekowymi czy społecznymi a także między reprezentantami różnych poglądów. „Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” –pisze o relacjach małżeńskich w Liście do Efezjan św. Paweł (Ef 5 ,32).