Narodzić się na nowo
(194 -lipiec -sierpień2013)
z cyklu "Wieczernik dla Ciebie"
Umieć czekać i mieć nadzieję
Paweł Śpica
Całkiem niedawno szukając prezentu dla koleżanki, znalazłem na półce w jednym ze sklepów z gadżetami kartkę pocztową. Mimo że nie szukałem kartki pocztowej, to jednak postanowiłem ją kupić. Dlaczego? Ponieważ przykuł moją uwagę napis na niej się znajdujący: „Mądrość życia to umieć czekać i mieć nadzieję". Słowa te były dla mnie niezwykle inspirujące i potrzebne, właśnie w tamtej chwili…
Każdy z nas przez całe życie poszukuje szczęścia. Czasem to szczęście przechodzi obok nas w sposób niezauważalny, czasem nie potrafimy docenić tego, co mamy, innym razem „szczęściem" staje się ulga w cierpieniu. Jednak dla większości ludzi szczęście to przede wszystkim znalezienie w swoim życiu drugiej osoby, która byłaby dla nas wsparciem, z którą moglibyśmy dzielić radości i smutki, która byłaby blisko nas, kiedy potrzebujemy bliskości, która by o nas po prostu pamiętała.
Tymczasem, gdy przechodzimy do realizacji naszego celu, tj. zdobywania szczęścia u boku innej osoby, napotykamy często na rozdźwięk między teorią – naszymi dążeniami, pragnieniami, a praktyką – byciem u boku drugiej osoby.
Czasami zastanawiam się, dlaczego inni tak łatwo wchodzą w związki, tak świetnie potrafią nawiązywać więź z kobietami, gdy ja nadal czekam i szukam tej jedynej, niepowtarzalnej, z którą chciałbym dzielić resztę życia? I wówczas słyszę słowa: „mądrość życia to umieć czekać…". Kiedy przeczytałem tę sentencję, zrozumiałem, że każdy ma swój czas, swój czas na miłość. To, że mój jeszcze nie nadszedł, to nie oznacza wcale, że nie nadejdzie. Tym bardziej samotność jest nam dana, aby lepiej poznać siebie, aby jeszcze bardziej uczyć się kochać… I nie chodzi tutaj oto, by pozostawać biernym w poszukiwaniu tej jedynej, ale dać sobie czas na refleksję nad sobą samym, czas, który może się okazać niezwykle potrzebnym i owocnym…
Ta samotność może bowiem wprowadzić w życie człowieka więcej dobra niż wchodzenie w krótkotrwałe związki oparte na płytkim uczuciu, albo nawet jego braku, w związki na pokaz czy też dla wyłącznego zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych czy emocjonalnych. To zdanie wypracowałem sobie na podstawie obserwacji związków niektórych moich znajomych. Co z tego, że potrafili znajdować sobie czasem kilka dziewczyn w przeciągu miesiąca, kiedy z żadną nie byli w stanie wytrzymać dłużej niż kilka tygodni? Zauważyłem, że w ten sposób bardzo rzadko można zbudować trwały związek. Bycie z kimś na siłę, bo nie mam nikogo odpowiedniego obok, nie ma dla mnie sensu. Bycie z kimś na zasadzie: „bo może kiedyś się w niej zakocham, choć na razie jest mi potrzebna dla zaspokojenia moich potrzeb" wypacza dla mnie sens prawdziwej miłości.
W tym miejscu warto jednak zadać sobie pytanie, co to jest właściwie ta prawdziwa miłość? Czy tylko ta lansowana niekiedy przez współczesne media, która po pierwszym spotkaniu kończy się w łóżku? Czy też może prawdziwa miłość oznacza coś głębszego? Ja w swoim życiu miałem to szczęście, że spotkałem na swojej drodze Kogoś, kto uczy mnie każdego dnia na nowo prawdziwej miłości. Wiem, że On mówi prawdę, bo sam jest Miłością. Tą osobą jest Jezus. Ktoś mógłby zapytać, jak Jezus uczy miłości dzisiaj? Moja odpowiedź brzmi: uczy, kochając mnie i każdego człowieka.
Doświadczenie życia pokazuje mi, że od Miłości Bożej można się nauczyć najwięcej, bo miłość ta nigdy nie zawodzi, nie jest płytką tak, jak to często bywa z ludzką miłością. Kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że Bóg kocha mnie każdego dnia tak samo, to uczę się kochać tę „urzekającą" w ten sam sposób, tzn. bez względu na to, że zmienia się jej ciało, że zmienia się jej wiek, że ona przeżywa trudności i że ja je przeżywam. Kiedy wiem, że Bóg kocha mnie bezinteresownie, ja też chcę starać się kochać bezinteresownie, po prostu, choć mam świadomość tego, że po ludzku nie jest to do końca możliwe. Wreszcie, kiedy wiem, że Miłość Boża to miłość nadziei, to z ufnością wstaje rano i mówię „mądrość życia to umieć czekać i mieć nadzieję".