Spotkanie z Bogiem
(220 -marzec -kwiecień2018)
z cyklu "Szkoła modlitwy"
Tylko mocą Ducha
Magdalena Trybus
Youcat nr 515
Skąd czerpiemy ufność, by Boga nazywać Ojcem?
Odważamy się zwracać do Boga „Ojcze”, gdyż Jezus powołał nas do bycia blisko Niego i uczynił nas dziećmi Bożymi. We wspólnocie z Nim, który „jest w łonie Ojca” (J 1,18) ośmielamy się wołać: „Abba, Ojcze!”.
Pytanie zadane przez autorów Youcatu w nr 515 wydaje się być bezpodstawne, jeśli spojrzeć w świetle Słowa Bożego. Ono bardzo jasno mówi o tym, że jesteśmy dziećmi Boga i mamy wręcz prawo nazywać Go Ojcem. Najpiękniej pisze o tym św. Jan. Ewangelia według Jego redakcji ukazuje Jezusa, który objawia swoim uczniom Boga, jako swojego i naszego Ojca oraz Jego głęboką więź z Nim. Jeśli dobrze policzyłam, aż 119 razy pojawia się w Ewangelii Janowej słowo „Ojciec”. To Jan wkłada w usta Jezusa zdanie: „Objawiłem im Twoje imię...” (J 17,26), a to imię brzmi „Ojciec”. Już w Prologu czytamy o obietnicy danej wszystkim, którzy uwierzą i przyjmą Wcielone Słowo, że narodzą się z Boga. Zostanie im udzielona moc, by stali się dziećmi Bożymi (J 1,12-13). W rozdziale trzecim św. Jan tłumaczy, co znaczy narodzić się z Boga – z wody i z Ducha. Kościół interpretuje ten zwrot, jako narodziny do życia Bożego w sakramencie chrztu św. W nim właśnie otrzymujemy pierwociny Ducha Świętego, który z wolnego wyboru Boga Ojca czyni nas Jego dziećmi. U św. Jana czytamy o tym wyraźnie: „Popatrzcie jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy..” (1J 3,1a). Wtóruje temu św. Paweł w pisanym do Rzymian liście: „Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» ” (Rz 8,15). Dlaczego więc pojawia się pytanie o źródło owej ufności w zwracaniu się do Boga – Ojcze?
Najprościej można odpowiedzieć na to pytanie słowem: więź. Wydaje się, że sedno problemu ma dwie płaszczyzny: psychologiczną i duchową. Pierwszą zajmiemy się w następnych rozważaniach, przy okazji omawiania kolejnego punktu Youcatu, a przyjrzymy się teraz drugiej.
Łatwiej będzie nam zrozumieć w czym tkwi trudność, gdy przywołamy alegorię Jezusa o krzewie winnym (J 15,1nn – zachęcam do lektury w tym miejscu). Moja relacja z Bogiem staje się więzią z Ojcem, jeśli będę wszczepiony w Jezusa, jak gałązka winorośli w winny krzew. Jezus, prawdziwy Syn Ojca, przez to wszczepienie czyni mnie synem w Synu. Warunkiem jednak jest trwanie w Nim. Jezus jasno tłumaczy na czym owo trwanie ma polegać. Trwać w Nim to trwać w Jego Słowie, w Jego miłości, w zachowywaniu Jego przykazań (J 15,7-10). Trwanie w Jezusie powoduje, że On może mnie poprowadzić wprost w ramiona Ojca, bo Syn i Ojciec są jedno (J 10,30). Zresztą Jezus wyraźnie obiecuje, że jeśli tak będę trwać w Nim, wówczas umiłuje mnie Ojciec i Oboje przyjdą i będą we mnie mieszkać (J 14,23). Trwanie zakłada więź. Jeśli więc mam więź z Jezusem i dbam o nią, trwam w Nim i w konsekwencji On objawi mi swego Ojca, jako mojego Tatę.
Jednak nie możemy całkowicie ignorować dynamiki życia duchowego, o której również wspomina w owej alegorii Jan Ewangelista. Mianowicie pisze, że Ojciec oczyszcza gałązki winnego krzewu by mogły przynosić obfitszy owoc. W tym właśnie obrazie tkwi sedno naszej wątpliwości. Jeśli bowiem zacieśniam relację z Jezusem, to jasność Bożego światła pokazuje mi kim naprawdę jestem. Poznaję swoją nędzę i niewolę, w której trzyma mnie własny grzech. Wówczas rzeczywiście widzę, że jestem niegodnym nazywać się dzieckiem Boga. Tylko mocą Ducha Jezusa, którego posyła mi Ojciec i który ma moc mnie oczyścić i wyrwać z niewoli grzechu, ośmielam się wołać do Boga: Abba, Tatusiu! Liturgia Zachodu i Wschodu używa na określenie owej śmiałości słowa parrhesia – szczera prostota, synowska ufność, radosna pewność, pokorna śmiałość, pewność bycia kochanym (KKK 2778).
Zacieśniajmy więc więź z Jezusem, trwajmy w Nim, byśmy w pewności bycia kochanym, wołali do Boga z odwagą, w każdej sytuacji: Abba, Abba, Tatusiu!