Sakrament kapłaństwa czy sakrament święceń? Na czym polega różnica, jak zmieniło się teologiczne spojrzenie na szósty z siedmiu sakramentów? Co było powodem tej zmiany?
Każdy z nas doskonale pamięta, jak z dziecięcym uporem uczył się Małego Katechizmu, w ramach przygotowania do Pierwszej Komunii. Potem te same treści przewijały się w parafialnej czy szkolnej katechezie, na nowo „wkuwaliśmy” je przed bierzmowaniem. Jednym z najważniejszych elementów tej pamięciówki było siedem sakramentów świętych. I gdybym dziś poprosił o wymienienie siedmiu sakramentów, wszyscy zgodnie, jednym chórem na miejscu szóstym wyrecytowaliby: „kapłaństwo”. Tymczasem z teologicznego punktu widzenia jest nieco inaczej.
Sakrament święceń, bo tak brzmi prawidłowa nazwa szóstego sakramentu, ma trzy stopnie: diakonat, prezbiterat i episkopat. I tylko dwóm ostatnim można przypisać przymiotnik: „kapłańskie”. Czy coś się zatem zmieniło? Skąd to zróżnicowanie? Dlaczego dawniej go nie artykułowano?
Stopnie święceń w historii
Może najpierw sięgnijmy nieco w przeszłość, wcale nie tak odległą. Wystarczy sięgnąć do pierwszej połowy XX wieku, do czasów sprzed Vaticanum II. Mówiło się wówczas o święceniach niższych i wyższych. Oprócz wspomnianych wyżej diakonatu, prezbiteratu i episkopatu, do święceń wyższych zaliczano stopień niższy od diakonatu, tzw. subdiakonat. Święcenia niższe, których dziś już w Kościele nie ma, obejmowały aż cztery stopnie: ostiariat, egzorcystat, lektorat i akolitat. Ostiariusz pełnił funkcję dzisiejszego zakrystiana, egzorcysta nie miał wiele wspólnego z wypędzaniem złych duchów (jego posługa sprowadzała się do troski o wodę święconą i pilnowania porządku w czasie nabożeństw), lektorzy czytali lekcje mszalne, akolici natomiast pomagali diakonom i subdiakonom przy obsłudze stołu Pańskiego. Przyjęcie do stanu duchownego wiązało się z tonsurą, wygolonym kołem na szczycie głowy, które obowiązkowo przyjmował każdy kleryk jeszcze przed ostiariatem. Cechą wspólną wszystkich święceń: wyższych i niższych było, to, że udzielano ich jedynie tym, którzy mieli być kapłanami. Były zatem udzielane przejściowo, za wyjątkiem, rzecz jasna, prezbiteratu i episkopatu. Wszystkie stopnie, oprócz trzech, które obowiązują do dziś, pochodziły z ustanowienia kościelnego, i choć znane były w kościele już w III wieku, to jednak sama liturgia święceń podkreślała ich mniejszą rangę choćby poprzez rezerwację biblijnego gestu włożenia rąk dla diakonatu, prezbiteratu i episkopatu.
Przełom nastąpił po Soborze Watykańskim II, który w swej Konstytucji o Liturgii nakazał krytyczne opracowanie obrzędu święceń (KL 76). Stało się to za sprawą Pawła VI, który w Motu Proprio „Ministeria Quaedam” zniósł tonsurę, subdiakonat i święcenia niższe, w których miejsce wprowadził posługi: lektorat i akolitat. Do stanu duchownego według tego dokumentu jest się włączonym dopiero z chwilą przyjęcia diakonatu. Posługi lektora i akolity, choć obowiązkowe dla przygotowujących się do kapłaństwa, mogą być udzielane na stałe osobom świeckim, odpowiednio do nich przygotowanym. Kolejnym novum posoborowej odnowy sakramentu święceń było wprowadzenie diakonatu stałego i to zarówno dla mężczyzn nieżonatych, którzy nie będą w przyszłości prezbiterami jak i dla mężczyzn pozostających w związku małżeńskim.
Nowe spojrzenie na sakrament święceń
I tutaj dochodzimy do źródeł zróżnicowania sakramentu święceń. Dawniej, gdy diakonat był udzielany jedynie kandydatom do kapłaństwa, refleksja teologiczna nad tym stopniem święceń była o tyle mizerna, o ile niepotrzebna. Bardzo często bowiem diakonatu udzielano na krótko przed prezbiteratem, a wyświęcony tylko wyjątkowo wykonywał swoje święcenia. Obok biskupa w czasie uroczystych celebracji stali zazwyczaj najdostojniejsi kanonicy lub prałaci, ubrani w dalmatyki. Skrajnym przykładem takiego schematu jest choćby Karol Wojtyła, który 13 października 1946 został wyświęcony na subdiakona, tydzień później udzielono mu święceń diakonatu po to, by już 1 listopada mógł zostać prezbiterem. Dopiero Kodeks Prawa Kanonicznego wydany właśnie przez Papieża Wojtyłę nakazał zachowanie półrocznego odstępu czasowego między diakonatem i prezbiteratem (kan. 1031 § 1) oraz praktykę duszpasterską i wykonywanie święceń dla diakonów (kan. 1032 § 2). Głównym założeniem całej posoborowej reformy liturgii, w tym także sakramentu święceń był powrót do źródeł: biblijnych i patrystycznych. W tym kontekście należy rozumieć także wszelkie zmiany związane z udzielaniem szóstego sakramentu. Można powiedzieć, że posoborowa odnowa liturgii przywróciła święceniom ich prawdziwy charakter i dowartościowała je teologicznie.
Diakonat to nie kapłaństwo
Po tym nieco przydługim wstępie można przystąpić do omówienia poszczególnych stopni sakramentu święceń, udzielanych w Kościele w naszych czasach. Pierwszym z nich jest diakonat. Diakon nie jest kapłanem, jest święcony do posługi (por. KKK 1569). Właśnie przez wzgląd na diakonat winno się mówić o sakramencie święceń, a nie jak dawniej – o sakramencie kapłaństwa. Diakon ma służyć biskupowi i prezbiterom, którym przysługuje tytuł „sacerdos” (z łac. kapłan), sam jednak kapłanem nie jest, bo nie wypełnia warunku, który należy do istoty kapłaństwa, jakim jest składanie ofiary. Diakona cechuje szczególna więź z biskupem. Liturgia wyraża ją na trzy sposoby. Po pierwsze w samym obrzędzie święceń diakonatu sam tylko biskup wkłada ręce na wyświęcanego. W przypadku dwóch pozostałych stopni ręce wkładają także wszyscy równi stopniem kapłani, obecni podczas sakramentalnego obrzędu. Po drugie diakon w czasie liturgii stoi przy biskupie, nawet wtedy, gdy nic nie robi, choćby podczas wygłaszanej przez biskupa homilii. Po trzecie – co jest moim zdaniem najbardziej wymowne – biskup w czasie tzw. mszy stacyjnych pod ornat ubiera dalmatykę – bo choć ma pełnię kapłaństwa, to jednak nigdy nie przestał być sługą, na wzór swego Pana. Ten trzeci znak objawia się szczególnie w czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, kiedy biskup zdejmuje ornat i ubrany w dalmatykę obmywa nogi wiernym.
Diakon jest w pewien sposób związany także z prezbiterem, któremu służy pod nieobecność biskupa, jako że prezbiterzy „w poszczególnych lokalnych zgromadzeniach wiernych czynią (...) obecnym w pewnym sensie samego biskupa” (KKK 1567).
Kiedy sam byłem diakonem, najczęstszym pytaniem, które zadawali mi znajomi było: co teraz mogę robić. Zazwyczaj odpowiadałem dość lakonicznie: wszystko to, co ksiądz poza odprawianiem Mszy świętej oraz udzielaniem sakramentów pokuty i namaszczenia chorych. Dałoby się znaleźć więcej „rezerwatów kapłańskich”, ale chyba takie ujęcie zagadnienia jest najbardziej czytelne. Różnice pomiędzy diakonem a kapłanem (prezbiterem czy biskupem) są wielorakie. Sam strój diakona pokazuje zarówno podobieństwa jak i różnice. I tak: zarówno diakon jak i kapłan ubrany jest w albę. Jeden i drugi nosi także stułę, ale w inny sposób: diakon nosi ją na lewym barku, spiętą na wysokości prawego biodra, kapłan, jak wiemy stułę nosi zawieszoną na szyi. Różne są także wierzchnie stroje duchownych: diakon zakłada dalmatykę, kapłan zaś kapę lub ornat. Kolejna, istotna różnica wypływa z liturgii sakramentu święceń. W obrzędach wyjaśniających prezbiteratu i episkopatu mamy do czynienia z namaszczeniem – dłoni prezbitera i głowy biskupa. Jakkolwiek istotnym elementem sakramentu święceń jest włożenie rąk biskupa i modlitwa święceń, to jednak namaszczenie krzyżmem jest ważnym znakiem – mówi o włączeniu w potrójną misję Chrystusa: Kapłana, Proroka i Króla lub o pogłębieniu tej misji. Dlatego występuje w obrzędach chrztu i bierzmowania (kapłaństwo powszechne) oraz w dwóch kapłańskich stopniach sakramentu święceń (kapłaństwo służebne, hierarchiczne).
Dla alumna święcenia diakonatu, choć są tylko etapem na drodze do kapłaństwa, stanowią bardzo ważne wydarzenie. Już tutaj bowiem zapadają najważniejsze decyzje natury prawnej: włączenie do stanu duchownego, a co za tym idzie – inkardynacja jako związanie z konkretną diecezją, dalej celibat, posłuszeństwo biskupowi, obowiązek wiernego odprawiania Liturgii Godzin. Przy święceniach prezbiteratu te decyzje zostają powtórzone, ale zapadły już wcześniej. Może dlatego wielu księży mówi, że od strony psychologicznej diakonat był dla nich większym przeżyciem niż prezbiterat.
Jak nadmieniłem wyżej, diakonat może być udzielony także mężczyznom, którzy nie przygotowują się do przyjęcia święceń kapłańskich. Jednak prawo nakłada tutaj pewne obostrzenia. Diakon stały, winien przejść odpowiednią formację, także intelektualną. Zmienia się także minimalny wiek kandydata. Podczas gdy alumn seminarium musi przed święceniami mieć 23 lata, to nieżonaty kandydat do stałego diakonatu musi ukończyć 25 rok życia, a żonaty mężczyzna, który pragnie przyjąć święcenia nie może mieć mniej niż 35 lat, do tego warunkiem przyjęcia przez niego święceń jest zgoda żony (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1031 i 1032).
Kapłani: prezbiter i biskup
Duchowni, którzy przyjęli święcenia drugiego i trzeciego stopnia, mogą być słusznie nazywani kapłanami. I tak jak liturgia podkreśla różnice pomiędzy diakonem a prezbiterem i biskupem, tak też ta sama liturgią ukazuje całą gamę podobieństw pomiędzy dwoma stopniami hierarchicznego kapłaństwa. I tak: zarówno biskup jak i prezbiter składają ofiarę. Obaj ubierają do Mszy świętej te same szaty: stułę i ornat. Więź łącząca prezbitera i biskupa jest niezwykle ścisła. Prezbiter jest najbliższym współpracownikiem biskupa, bierze na siebie część jego misji, reprezentuje go w Kościele lokalnym, do którego został przez biskupa posłany. Mówiąc po prostu można powiedzieć, że prezbiter może wykonywać wszystkie święte czynności sprawowane przez biskupa za wyjątkiem udzielania sakramentu święceń wszystkich trzech stopni. Jednak na niektóre czynności musi prezbiter zyskać pozwolenie lub jurysdykcję od swojego biskupa (mowa choćby o udzielaniu sakramentu bierzmowania, posług lektora i akolity czy – o czym pewnie mało kto wie – sprawowaniu sakramentu pokuty i pojednania). Prezbiter jest z biskupem związany także więzią posłuszeństwa. Modli się za niego w każdej sprawowanej przez siebie Eucharystii, wymieniając jego imię w modlitwie eucharystycznej. Prawo mówi o własnym biskupie, którym jest dla prezbitera każdorazowy biskup diecezjalny jako ojciec diecezji, do której prezbiter jest inkardynowany. Wyraża się to w przyrzeczeniu posłuszeństwa, w którym prezbiter przyrzeka posłuszeństwo swojemu biskupowi i jego następcom.
Podobnie jak nieścisłością jest mówienie o sakramencie kapłaństwa, tak też nieścisłością jest nazywanie kapłanem jedynie prezbitera. Owszem, prezbiter jest kapłanem, jednak jest nim także biskup. Na tej kanwie w nowych wydaniach ksiąg liturgicznych, choćby w drugim wydaniu I tomu Liturgii Godzin mowa jest np. o św. Franciszku Ksawerym, prezbiterze, nie zaś kapłanie. Niektórzy księża widzą w tym zamach na swoją kapłańską godność, podczas gdy tę zmianę należy interpretować w kontekście nowego rozumienia sakramentu święceń. Każdy bowiem prezbiter jest kapłanem, ale nie każdy kapłan jest prezbiterem.