Praca

(217 -wrzesień -październik2017)

Trud pracy

ks. Maciej Krulak

Praca jest trudem i wyzwaniem, ale nie przekleństwem. Może stać się błogosławieństwem

Praca nie jest przekleństwem, bo służy rozwojowi człowieka. Nie chodzi tutaj wcale o PKB, czy dochody indywidualne, które później będzie można skonsumować. Tu chodzi o rozwój osoby. Praca, choć czasem bardzo ciężka, organizuje nam życie. Chroni nas przed naturalnym lenistwem. Czasem wymusza regularność w codzienności. Większość z nas marzy o urlopie, wypoczynku, braku codziennej rutyny i trudu życia zawodowego. Jednak, po kilkunastu dniach wolnych zaczynamy odczuwać jakiś brak. Widzimy, że trzeba się bardziej ogarniać, bo nie ma już bacika pracy i konieczności wczesnego wstania. Praca wypełnia sporą część dnia i wpływa na ten tzw. wolny czas – bo chcemy odpocząć i zregenerować się, aby móc znów wrócić do obowiązków zawodowych.

Praca rozwija człowieka, można powiedzieć od wewnątrz i na zewnątrz. Wymaga od nas rzetelności, obowiązkowości, punktualności, rozwija zdolności manualne, czy intelektualne ale także zwraca nas ku ludziom, uczy współpracy, wymaga dogadywania się z innymi, buduje relacje, można powiedzieć, że wprowadza nas w relacje społeczne. 

Oczywiście ma też swoją cenę – trud, nerwy, wysiłek, niedogodności, zabiera sporą część czasu, jest wyzwaniem, tracimy przez nią siły, nerwy i zdrowie. Ale bez niej byśmy po prostu zapleśnieli. Potrzebujemy jej do rozwoju osobowościowego, relacyjnego, ale i do nadania sensu codzienności. Bez trudu nie ma ani zadowolenia z osiągnięcia czegokolwiek, nie ma nawet zmęczenia, a więc i powodu do odpoczynku.

Oczywiście istnieje niebezpieczeństwo wypaczenia. To tak jak z każdą ważną sferą ludzkiego życia (np. płciowość – ma służyć do błogosławieństwa jakim jest nowe życie i zacieśnianie się więzi małżeńskiej, a może być wykorzystane do cudzołóstwa, aborcji, perwersji…). Możemy uciekać w pracę od więzi i obowiązków rodzinnych. Czasem próbujemy kompensować w niej swoje braki. W sukcesie zawodowym można poszukiwać lekarstwa na brak samoakceptacji, czy akceptacji społecznej. Kariera zawodowa może stać się areną walk, jak starożytnych gladiatorów, z brakiem jakichkolwiek reguł i ograniczeń. W tych wypadkach prawdziwie praca staje się przekleństwem – czymś co nas niszczy i umniejsza. Widzimy więc, że pewien dobry dar człowiek może uczynić czymś destruktywnym. 

Św. Paweł krytykuje tych, którzy nie chcą pracować, ale zajmują się sprawami nieistotnym, zarazem nadużywając dobroci innych ludzi. Kluczowe jest tu słowo „chcieć”. Tak istotne dla nas jest pragnienie pracy, jako impulsu do rozwoju i kształtowania osoby. Prawdą jest, że czasem nam się po prostu nie chce, ale jednocześnie widzimy, że przełamywanie tych niechęci jest istotne dla wyjścia z marazmu i bylejakości. Bez przekraczania pewnych, niestety naturalnych barier – lenistwo, egoizm – nie ma rozwoju, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i społecznym. Stawianie sobie poprzeczki wysoko, na granicy możliwości, prowadzi do osiągnięć, które na pierwszy rzut oka wydają się nie do zdobycia. Nie chodzi tu jednak o sam wynik, ale o rozwój, o mierzenie się z własnymi możliwościami, jednak nie po to, by się unicestwić. W pracy, jak i w odpoczynku, potrzeba umiaru i rozsądku. Ani jedno, ani drugie nie może się stać pretekstem do grzech i ranienia, czy zaniedbywania ludzi.

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".