Życie w pojedynkę - powołanie czy przymus?

(150 -kwiecień2007)

Szukając swojego miejsca (świadectwo)

Danka

Przyszedł czas, kiedy wiekowo przestawałam pasować do grup młodzieżowych
Moje spotkanie z Oazą nastąpiło, gdy miałam „- naście” lat. Był to szczery zachwyt rekolekcjami ewangelizacyjnymi, wspólnotą, moderatorem jezuitą i wspaniałą propozycją drogi dla chrześcijanina. Od samego początku miałam świadomość, że jak będę szła do Pana Jezusa w grupie, to się nie zgubię. Będąc we wspólnocie brałam od Ruchu „pełnymi garściami” formację podstawową, diakonijną. Jak tylko pozwalały mi możliwości czasowe, to na każdą propozycję rekolekcji czy spotkania w Ruchu Światło-Życie zawsze odpowiadałam: „TAK, chcę uczestniczyć”. Posługiwałam na wszystkie możliwe sposoby i cieszyłam się moim miejscem w Kościele i w Ruchu. Tak minęły całe lata.

Przyszedł jednak czas, kiedy wiekowo przestawałam pasować do grup młodzieżowych. Sama widziałam, że uczestnicy na oazie zaczynają mówić mi „pani”. To był sygnał, iż nie jestem już ich rówieśnikiem i nie powinnam być ich animatorem, bo jest to łamanie jednej z podstawowych zasad Założyciela Ruchu, że „młodzi wychowują młodych”. W tym czasie zaczęłam zadawać sobie pytania, co dalej z moim miejscem w Ruchu... Pamiętam jak jeden z moich Moderatorów, powiedział mi: jak przestaniesz rozumieć tych, do których idziesz, tzn. że czas odejść. Ale ja czułam, że doskonale ich rozumiem. Często i na różne sposoby zadawałam sobie to pytanie: czy rozumiem problemy ludzi, do których idę i nadal posługiwałam, tam gdzie byłam potrzebna. Posługiwałam pośród animatorów, w Diakonii Słowa, Diakonii Jedności. W tym czasie przez liczne kontakty nawiązałam współpracę z Centrum Ruchu, z konkretnymi ludźmi, którzy znowu stawali przede mną jako świadkowie tej drogi. Drogi w charyzmacie Światło-Życie, która jest dobra i sprawdzona, która na pewno prowadzi do Pana Boga.

     W okresie mojej posługi w Ruchu towarzyszyły mi przeróżne doświadczenia i problemy, aż przyszedł czas, kiedy zmieniający się moderatorzy mieli inną koncepcję Ruchu niż ta, która została ukształtowana w moim sercu. Wtedy zaczęło dochodzić do kolejnych i ważnych wyborów w moim życiu. Nie były one jednak drastyczne, gdyż właśnie w Ruchu nauczono mnie, że: „masz słuchać swojego proboszcza czy moderatora”, a jak się nie podoba, to „modlić się, aby ci go biskup zmienił”. Powiem szczerze: ciągle mam dużo intencji i pewnie nigdy mi ich nie zabraknie. Również w Ruchu nauczono mnie życia Słowem Bożym - przykładania księgi życia i księgi Słowa Bożego, w świetle którego widać rozeznanie, widać co robić dalej, co Pan Bóg mi pokazuje, dokąd posyła. Tu mnie nauczono, że nie każdy widzi to samo, że jeśli Pan Bóg w moje serce składa taką czy inną troskę, to stawia to przede mną jako zadanie. Takie patrzenie zawsze wskazywało mi, gdzie mogę być potrzebna nie wchodząc nikomu w drogę.

Teraz to już mogę świętować jubileusze posługi w Ruchu i ciągle mam wiele pracy. Posługuję w Diecezjalnej Diakonii Komunikowania Społecznego. Już siódmy rok zajmuję się redagowaniem informatora oazowego rozsyłanego drogą elektroniczną (do wszystkich chętnych, którzy zgłaszają się przez diecezjalną stronę internetową) oraz zamieszczaniem newsów na stronie internetowej naszej diecezji. Współpracuję z Centralną Diakonią Formacji Animatorów i staram się być na bieżąco z tym co dzieje się w Ruchu, aby czytelnicy informatora naszej diecezji mieli aktualne newsy.

Jako złotą myśl mojej posługi mocno przyjęłam zdanie wypowiedziane na rekolekcjach przez ks. Władysława Nowaka. Wskazując na otwarte Pismo święte mówił: „siostro moderatorko, to nie ja, to Pan Jezus Ci mówi co masz czynić!” I tak już pozostało.