Może się zdarzyć, że wśród wielu barwnych inicjatyw, których przygotowanie i przeprowadzenie pochłania mnóstwo sił, czasu i pieniędzy, praca z młodzieżą zagubi coś niezwykle istotnego
Już za kilka miesięcy będziemy świadkami XV Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, którego temat wyraża się w słowach: „Młodzi, wiara i rozeznanie powołania”. Dla wielu już samo ujęcie tematu brzmi nowatorsko i zaskakująco. Dwie rzeczywistości, jakimi są z jednej strony duszpasterstwo młodzieży, z drugiej – rozeznanie powołania, pozornie ukazują dwie różne ścieżki działalności Kościoła. Ich zestawienie zatem intryguje i zmusza do refleksji.
Między happeningiem a powołaniówką
Duszpasterstwo młodzieży kojarzy się wielu z nieustannym happeningiem, barwnym korowodem wzorowanym na ŚDM, spektakularnych wydarzeniach wiary, które wychodzą naprzeciw typowemu dla młodych ludzi pragnieniu doznania czegoś interesującego, nowego i wielowymiarowego. Oczywiście, wszystko to jest ważne i potrzebne, ale problemem wielu duszpasterstw młodzieży zdaje się być zagubienie wizji celu. Obraz duszpasterstwa młodzieży pod wieloma względami przypomina obraz parafii Brzegi, gdy w 1975 rozpoczęto w niej udany eksperyment oazowy. Ks. Blachnicki mówił wówczas, że dotychczasowi duszpasterze podejmowali ogromny wysiłek, wykonując tytaniczną wręcz pracę pozbawioną jednak jasnej wizji celu. Może się zdarzyć, że wśród wielu barwnych inicjatyw, których przygotowanie i przeprowadzenie pochłania mnóstwo sił, czasu i – co tu dużo mówić: pieniędzy, duszpasterstwo młodzieży zagubi coś niezwykle istotnego: rzeczywistość, o której przypomina papież w temacie tegorocznego Synodu Biskupów.
Z drugiej strony rozeznawanie w ogóle, w tym rozeznawanie powołania jest procesem intymnym i cichym, dokonującym się w głębi serca i sumienia człowieka. Ponadto rozeznawanie powołania dotyczy na ogół ludzi młodych, a więc siłą rzeczy niedojrzałych, niepewnych swojego miejsca w świecie, często rozdartych pomiędzy wieloma propozycjami współczesności. Można zatem zrozumieć tych, u których zestawienie tych dwóch tematów budzi zdziwienie czy zakłopotanie. Ale czy na pewno między młodzieżowym happeningiem a rozeznaniem powołania jest aż tak wielka przepaść? Czy ma jakikolwiek sens przeciwstawianie sobie tych dwóch, w jakimś sensie odmiennych rzeczywistości?
Zwróćmy uwagę, że dla wielu młodych taki właśnie młodzieżowy happening może stać się początkiem, okazją do zwrócenia uwagi na inną rzeczywistość, momentem odkrycia głębi. I o ile ojcowie duchowni, wyspecjalizowani w szkołach rozeznawania duchów mogą z przymrużeniem oka patrzeć na barwne korowody ŚDM-u, o tyle wielu młodych zakonników czy kleryków seminariów twierdzi, że pierwsza myśl o powołaniu do szczególnej służby Bożej pojawiła się w nich właśnie w czasie takich imprez. Oczywiście, rozeznawanie na imprezie się nie kończy, właściwie nawet nie zaczyna, ale dla wielu ludzi doświadczenie żywej wiary, jakim jest takie czy inne spotkanie młodych chrześcijan staje się inspiracją do dalszych poszukiwań.
O ile pierwszym skojarzeniem z pojęciem „duszpasterstwo młodzieży” są spotkania młodych, o tyle dla wielu osób takim skojarzeniem z tematem rozeznawania powołania mogą być tzw. powołaniówki czy też rekolekcje powołaniowe. Wiele podmiotów kościelnych, zwłaszcza zgromadzeń zakonnych organizuje taką formę spotkań dla młodych. Dni skupienia dla chłopców czy dziewcząt, akcje w seminariach typu: zostań klerykiem na 24 godziny mają na celu postawić młodego człowieka w kontekście życie konkretnej wspólnoty. Organizatorzy rzecz jasna nie mają na celu przeprowadzania żadnych akcji propagandowych z cyklu: tylko u nas znajdziesz szczęście, ale często takim akcjom towarzyszy nadzieja, że a nuż, komuś się spodoba… Nie ma w tym oczywiście niczego zdrożnego. Wielu powołanych na drodze swojego rozeznania brało udział w tego typu akcjach. Jednak są one adresowane głównie do osób, u których pojawiła się myśl o wyborze tej specyficznej formy życia. Można powiedzieć, że takie rekolekcje mogą być swoistym ciągiem dalszym dla młodych, którzy być może w czasie młodzieżowego happeningu odkryli w sobie głębię, która skłoniła ich do myślenia.
Miejsce startu
Tak jak rozeznawania powołania nie można zredukować do powołaniówek, tak też myśląc o duszpasterstwie młodzieży nie można się ograniczyć do happeningów. Aby uzyskać w miarę pełny obraz rzeczywistości, w której żyje i działa świadomy swojej przynależności do Chrystusa młody człowiek, trzeba zwrócić uwagę na wspólnoty, które łączą obie te rzeczywistości. Są nimi bez wątpienia z jednej strony parafia, z drugiej wspólnoty młodzieżowe działające na zasadzie małej grupy i oparte na konkretnej ścieżce formacyjnej. Dla piszącego te słowa i znakomitej większości Czytelników obie te rzeczywistości wywodzą jasne skojarzenia z pewnym charyzmatycznym śląskim kapłanem, który sporą część swojego życia spędził w Krościenku. Zanim jednak w naszych rozważaniach przeniesiemy się na nasze, ruchowe poletko, przyjrzyjmy się parafii, do której zresztą Ruch jest posłany i w której widzi podstawowe miejsce realizacji i cel swojej misji.
Parafia jest miejscem o tyle ważnym z punktu widzenia duszpasterstwa młodzieży i rozeznania powołania, że dla większości młodych jest pierwszym i podstawowym miejscem spotkania z Bogiem i Kościołem. Oczywiście, dla sporej części młodych pozostaje miejscem mało atrakcyjnym i opresyjnym (patrz: indeksy przed bierzmowaniem, obowiązkowe spotkania, etc.). Jednak dla tych, którzy są otwarci na rzeczywistość nadprzyrodzoną – czy to poprzez właściwy przekaz wiary w rodzinie czy też na skutek doświadczenia wiary wyniesionego z innych form życia Kościoła – parafia jest miejscem codziennego, chrześcijańskiego wzrostu.
Oprócz żywego kontaktu z Bogiem, który spotyka się z człowiekiem, także młodym przez Słowo i sakrament, niezwykle ważnym miejscem rozeznania powołania pozostaje relacja młodego człowieka z kapłanem – duszpasterzem oraz innymi osobami aktywnie prowadzącymi duszpasterstwo w parafii. Najczęściej najpierw jest jednak grupa: obojętnie jak ją nazwiemy. Nawet najbardziej podstawowa, jak ministranci czy schola, jest już miejscem spotkania z kapłanem, siostrą zakonną czy osobą świecką, która służbę na rzecz Kościoła i człowieka uczyniła kluczowym elementem swojego życia. To już samo w sobie jest ważnym znakiem dla młodego człowieka, z natury otwartego na ideały i dążącego do tego, co wzniosłe. Na drodze uczestnictwa w takiej grupie taki lider ma wielką szansę nawiązania relacji z młodym człowiekiem. I ta właśnie relacja staje się unikalnym miejscem rozeznawania powołania. W tak zwanej szarej rzeczywistości dokonuje się najpiękniejszy na świecie proces odczytywania Bożej woli w realiach życia konkretnego, młodego człowieka. Jeśli do tej relacji i uczestnictwa grupie parafialnej dołoży się rzetelną formację młodego człowieka, możemy mówić o idealnych warunkach owocnego duszpasterstwa młodzieży i rozeznawania powołania jednocześnie.
Oczywiście, nie każdy lider będzie w stanie wytworzyć klimat potrzebne do powstania takiej relacji. Tylko ten będzie w stanie tego dokonać, kto nie zatrzyma się na etapie pobożnej zabawy z młodymi, ale wprowadzi ich na głębię przebywania z Bogiem. Ilość powołań kapłańskich i zakonnych zawsze była papierkiem lakmusowym życia religijnego wspólnot kościelnych. Przy czym dodajmy – nie pod względem ilości ludzi zaangażowanych w życie parafii, ale pod względem jakości tego zaangażowania. Droga rozeznawania powołania wiedzie przez wprowadzenie młodego człowieka w prawdziwe i pełne życie chrześcijańskie.
Rozeznanie – ale czego?
Tutaj już możemy przenieść się na płaszczyznę Ruchu Światło-Życie. Formacja deuterokatechumenalna, na której oparty jest cały program formacyjny Ruchu stanowi – w kontekście ludzi młodych – idealne połączenie duszpasterstwa młodzieży z rozeznawaniem powołania. Nie ma chyba takiego młodego człowieka, który na drodze formacji nie zadawał sobie pytania o wolę Bożą względem niego. Pozwolę sobie w tym miejscu na osobistą dygresję. Zapytałem kiedyś mojego pierwszego animatora, o którym wszystkie starsze panie z parafii zgodnie twierdziły, że będzie wspaniałym księdzem, a który jednak wybrał małżeństwo, czy nie myślał o pójściu do seminarium. Odpowiedział: „Gdybym o tym nie myślał, nie byłbym chrześcijaninem”.
W tym jednym zdaniu znajduje się streszczenie całego tematu. Nie ma dojrzałego chrześcijaństwa bez rozeznania. Tym bardziej, bez rozeznania tak kluczowej i podstawowej kwestii, jaką bez wątpienia jest wybór drogi życiowej. Chrześcijanin to ten, kto we wszystkim, zwłaszcza w sprawach o znaczeniu fundamentalnym, szuka Bożej woli. Jeśli zatem duszpasterstwo młodzieży nie prowadzi do rozeznawania powołania, to jest jedynie namiastką duszpasterstwa, wydmuszką, która pod ukraszonym zewnętrzem skrywa totalną pustkę, płycizną, która nie prowadzi do tego, co najważniejsze. Stąd takie a nie inne sformułowanie tematu Synodu Biskupów. Można powiedzieć, że duszpasterstwo młodzieży ma sens o tyle, o ile prowadzi do rozeznania powołania.
Przywołując świadectwo animatora chciałbym zwrócić uwagę na kolejne, nieuprawnione uproszczenie, które sprowadza temat rozeznawania powołania do wybrania kapłaństwa i życia zakonnego. W czasach, gdy w Polsce rozpada się statystycznie co trzecie małżeństwo, a spora część tych istniejących opiera się na chwiejnych podstawach, warto zwrócić uwagę na początki problemu. Ilu młodych małżonków staje na ślubnym kobiercu po rzetelnym rozeznaniu powołania? Dla ilu wybór małżeństwa jest efektem odczytania Bożej woli, dokładnego rozeznania także własnych pragnień i celów? Jakże wielu młodych podejmuje decyzję o małżeństwie niejako z automatu, bezrefleksyjnie, a tym samym jak wielu zapomina, że przymierze małżeńskie jest nie tylko umową dwustronną, ale i zaproszeniem Boga do nowopowstałego związku?
Zadanie dla nas
Ruch Światło-Życie od samego początku był dla młodych ludzi miejscem rozeznania powołania, przy czym trudno powiedzieć, że samo rozeznanie było celem poczynań ks. Blachnickiego. Było raczej konsekwencją autentycznego życia wiarą, do którego prowadzi formacja w Ruchu. Sam Założyciel wyraźnie przeciwstawiał się tym, którzy głosili, że celem Ruchu jest doprowadzenie młodego człowieka do wyboru kapłaństwa czy życia zakonnego, jak również i tym, którzy chcieli instrumentalnie potraktować formację Ruchu jako narzędzie do „wzbudzania” powołań (co zdarzało się niektórym Oazom zakonnym).
Ruch nie jest i nie może być traktowany jako akcja powołaniowa, ale z drugiej strony samo rozeznawanie powołania jest dla członków Ruchu sprawą zupełnie oczywistą. I tutaj również rysuje się wielkie zadanie dla formatorów: pomóc młodego człowiekowi dobrze rozeznać Bożą wolę, pomóc mu oddzielić to, co jest tylko zwykłą ekscytacją autorytetem charyzmatycznego kapłana, próbą ucieczki od trudów codziennego życia czy jedynie myślą podjętą pod wpływem chwili od prawdziwego głosu Bożego, który go wzywa do określonej roli.
Co jako Ruch powinniśmy zrobić, by być środowiskiem rozeznawania powołania dla młodych ludzi? Nic nadzwyczajnego. Po prostu robić to, co do nas należy. Realizować charyzmat, który zostawił nam Założyciel. Jeszcze bardziej wchodzić na drogę katechumenatu. Nie bać się stawiać młodym wymagań. Nie porzucać trudu wprowadzania ich na drogę spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem – co z wielu względów wydaje się być dziś coraz trudniejsze. Zarażać autentyzmem własnego przeżywania wiary. I nieustannie wychodzić im naprzeciw, być z nimi, pozwolić się im poznać, po to, by życie rodziło się z życia.