Mamy oczy i uszy szeroko otwarte i staramy się odpowiedzieć na każdą potrzebę
Założone dwa lata temu Szkolne Koło Caritasu w Szkole Podstawowej nr 7 w Poznaniu skupiło około 30 dzieci, są to dzieci małe – 8 i 9 letnie. Dzieci mają czułe i dobre serca i łatwo je zapalić do inicjatyw społecznych. Na pierwszych spotkaniach SKC dzieci poznają idee czynnego miłosierdzia, słuchają poruszających ich serca opowieści i wzorcowych przykładów, po czym dość szybko przystępujemy do czynów. Mimo młodego wieku podejmują się z zapałem wielkich akcji.
Pierwszą akcją naszego koła było roznoszenie świątecznych paczuszek osobom obłożnie chorym na terenie parafii. Chorych było według list dostarczonych nam przez księży 130 i tyleż paczuszek. Niezbędni byli rodzice i opiekunowie, aby stanowili swoistą ochronę młodych wolontariuszy. I tak w sobotę stawiło się trzydzieścioro dzieci gotowych do akcji, na kurtki nałożyli koszulki Caritasu i tego dnia na osiedlu zrobiło się czerwono, czerwono od kochających serc. Z wielu stron słyszałam relacje z tego spotkania, niełatwo to opisać. W większości mieszkań rozegrały się pełne wzruszeń sceny, łzy i uściski. Dzieci opowiadały, że musiały śpiewać tak długo kolędy, aż się chorzy i opiekunowie uspokoją… Były życzliwe słowa, zwierzenia, wymiana podarunków, bo prawie każdy chory miał przygotowany jakiś słodycz dla dzieci. To było wzajemne przekazywanie miłości braterskiej.
Innym, nie mniej pięknym spotkaniem była wizyta z kolędą u osób niepełnosprawnych „Sokoły”. Jako, że jest to Ośrodek Terapii Zajęciowej dla dorosłych istniały więc obawy, że dzieci mogą się za bardzo przejąć i stremować. Nic podobnego! Wspaniale odczuły radosną i nieskrępowaną atmosferę „Sokołów”. Wystąpiły radośnie i z wielkim przejęciem. W ramach prezentów dzieci ofiarowały wcześniej pieczołowicie gromadzone mydełka, które same zapakowały do woreczków. Zbiórka taka odbywała się w szkole i zgromadziliśmy około 400 mydełek, które wykorzystaliśmy jeszcze do następnej akcji. Spontaniczność niepełnosprawnych i gorące przyjęcie sprawiło, że dzieci też się otworzyły i pozbyły tremy, a w drodze powrotnej pytały, kiedy znów tu przyjdą.
Jeszcze jedna akcja stała się udziałem dzieci w przedświątecznym czasie. Z przedstawieniem jasełkowym wyruszyliśmy tym razem do Domu Opieki Społecznej, gdzie opiekę nad 80 seniorkami sprawują Siostry Miłosierdzia. Występ oglądają najsprawniejsze Panie, które mogą siedzieć na krzesłach bądź wózkach – a więc około 30 pań. Pozostałe są obłożnie chore i leżą na oddziałach. Panie Seniorki to cudowna widownia, ale też wymagająca szczególnego zrozumienia ze strony dzieci. Panie nie słyszą i czasem głośno komentują w czasie przedstawienia. A dzieci, jak to dzieci, stremowane mówią coraz ciszej. Na szczęście wszystko potoczyło się jak u Babci na imieninach, bo uśmiechały się i Babcie i wnuki. Radość spotkania dziecięctwa z dojrzałością miało o tyle wyjątkowy charakter, że dzieci mają o wiele młodsze Babcie i wreszcie zobaczyły takie jak w bajkach: siwe, pochylone, serdeczne… Mówiły o tym z przejęciem, a to też najlepszy sposób na naukę szacunku wobec starszych osób wymagających zrozumienia i opieki, albo po prostu miłości.
Praca SKC stara się odpowiadać na szkolne i lokalne potrzeby. Mamy oczy i uszy szeroko otwarte i staramy się odpowiedzieć na każdą potrzebę człowieka. Oczywiście jest to trudne, ale staramy się nie działać na siłę. Chcemy być czujni na wszystko, co stawia przed nami codzienność. Jeśli trzeba układać krzesła w szkole – robimy to, jeśli trzeba zdjąć dekorację – podejmujemy się. Tak naprawdę nie trzeba wielkich wydarzeń czy akcji, jak te opisane wcześniej, wystarczy mieć otwarte serca na drugiego człowieka, którego Bóg stawia na naszej drodze. I tego uczymy się wszyscy.
Jolanta Podgórna