"Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu, czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie. Możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią. Możemy przywoływać imiona naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. I odwrotnie. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu. Każdy, kto czyni lub cierpli z Chrystusem i dla Chrystusa, przyczynia się dla dobra wszystkich. I odwrotnie: grzech każdego człowieka szkodzi całej wspólnocie" (Katechizm dla młodzieży Youcat 146).
Świętych obcowanie to tajemnica komunii z ludźmi, którzy zakończyli swoje ziemskie pielgrzymowanie. Razem tworzymy Święty Kościół. Święty - pomimo naszych grzechów. Ci już w pełni zbawieni przyczyniają się do wzmacniania naszej świętości pomimo naszej grzeszności.
Złodzieje, cudzołożnicy, zabójcy, nicponie, a nawet sataniści - czy to ludzie święci? Thomas J. Craughwell w książce „Święci nie-święci" opisuje sylwetki ludzi, których pomimo ciemnej przeszłości kanonizowano. Cóż powiedzieć o naszej powszedniej grzeszności, która nie wyklucza nas ze wspólnoty świętych.
Już w początkach dziejów Izraela, mimo nieznanej prawdy o życiu wiecznym zbawionych, Bóg wzywał swój naród do świętości: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty (por. Kpł 11, 44). Historia zbawienia prowadzi nas do przekonania, że nie tylko Izrael, ale my wszyscy jesteśmy plemieniem wybranym, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym (por. 1 P 2, 9). Bóg nas wybrał przez Chrzest Święty i już wtedy nazwał umiłowanymi. W spotkaniu z kochającym Bogiem rozpoczyna się tajemnica ponadczasowej wspólnoty Świętego Kościoła.
Tę wspólnotę rani każdy grzech, jednak nie pozbawia wizji świętości. Droga uświęcenia przez nawrócenie nieustannie wskazywana przez Jezusa daje szansę każdemu człowiekowi, by być świętym - nawet tak drastycznie grzesznym jak biblijny Dobry Łotr, któremu wystarczyło przyznanie się do Jezusa i Jego Królestwa na krzyżu, by jeszcze za życia być kanonizowanym. Co więcej, dzisiaj możemy liczyć na wsparcie tych ludzi. Oni chyba nas jeszcze bardziej rozumieją w kontekście naszego zmagania się z grzechami. A Jezus? Nie przyszedł gloryfikować idealnych, ale pomagać grzesznikom i leczyć ich duchowe choroby (por. Mt 9, 12).
Moc świętości na ziemi
Święty Paweł nie wahał się nazywać swoich uczniów świętymi. Nie oznaczało to, by byli to ludzie, którzy za życia potrafili oderwać się od swojej grzeszności. Tych właśnie świętych, gdy nieostrożnie dali się uwieźć pokusom, nieraz ganił. Ten tytuł jednak przypominał im o stałej relacji z Świętym Bogiem.
W wypowiadanym w czasie niedzielnej Eucharystii Credo wyznajemy prawdę o tym, że Kościół jest święty. Sam Bóg nieustannie rozpościera nad tą wspólnotą światło swojej świętości. Przychodzi do grzesznych ludzi poprzez Sakramenty. Bez względu nawet na grzeszność samego szafarza On chce uświęcać swój Kościół nieustannie wskazując pełnię świętości. Sakramenty są sposobem na to, by święty Bóg dotykał nas swoją świętością. Sakramenty są po to, byśmy już tutaj stawali święci, choć na chwilę.
W momencie Chrztu czy Sakramentu Pokuty i Pojednania, jesteśmy pozbawieni wszelkich grzechów. W Eucharystii przez Komunię Świętą stajemy się święci, bo jesteśmy zjednoczeni z Najświętszym Jezusem - jakże można nie uwzględnić świętości tego człowieka-tabernakulum. Przez Bierzmowanie napełnieni jesteśmy Duchem Świętym, zasadą świętości. Namaszczając chorego Jezus pozwala uczestniczyć w zbawczym wymiarze Swojej Męki. W Sakramencie Małżeństwa Bóg sam staje się gwarantem Miłości, bo jest przyrzeczoną Miłością. Przez Sakrament Święceń Najświętszy Jezus identyfikuje się z kapłanem, by ten sam mógł być in persona Christi i mocą Chrystusa mógł używać określenia Ja - Jezus.
Cóż za eksplozja świętości na ziemi!
Święta Strefa Niebieska
Tych, którzy już uczestniczą w chwale Nieba nazywamy świętymi. Są dla nas przykładami wskazującymi w uprzedzający sposób swym życiem doczesnym, jak przeżyć czas na ziemi, by być zbawionymi. Wielu znamy z imienia, są znane ich życiorysy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że to nie wszyscy. Mnóstwo jest tych, którzy są zbawieni, a nie zostali ogłoszeni przez Kościół. Może po prostu nie byli tak znani, dlatego wieść o nich nie rozeszła się albo rozeszła się w zbyt małym gronie. Może po ludzku nie potrafiliśmy odkryć, że ich życie już jest wejściem do Królestwa Niebieskiego. Są tam też nasi bliscy i nieraz w sercu czujemy, że oni już za nas mogą się wstawiać bezpośrednio przed tronem Boga. Brak procesu kanonizacyjnego nie umniejsza ich świętości - są świętymi jak ci ogłoszeni mocą dekretu papieskiego.
Możliwość znajomości świętych daje Kościołowi niesamowity dar. Możemy się z nimi porozumiewać i prosić o wstawiennictwo. A możliwości mają wielkie. Przecież na stałe są w przestrzeni chwały Bożej. Boga mają - mówiąc po ludzku -na wyciągnięcie ręki. Skoro świętość jest eksplozją miłości, mogą wyrażać miłość wobec Boga modląc się i wobec nas zanosząc tą modlitwę za nas.
Szczególnym doświadczeniem chwały Bożej na ziemi jest Eucharystia. To jest rzeczywistość spotkania również z tym Kościołem chwały. Święci uczestniczą z nami w liturgii. W czasie modlitwy wzywamy ich imiennie. W Kanonie Rzymskim wymienia się czterdzieści imion świętych pierwszych wieków, którzy niejako otwierają bramy Nieba.
Modlitwa do świętych nie opiera się na ich wszechmocy, bo jej nie mają. To nie święci są dawcami łaski. Święci są wstawiennikami. Prośba skierowana do świętego jest prośbą o wstawiennictwo u Boga.
Najczęściej prosimy świętych, którzy nam są szczególnie przypisani jako patroni, szczególnie patroni Chrztu. Ci są nam dodatkowymi rodzicami chrzestnymi, by zapewniać opiekę „z góry".
Prosimy o wstawiennictwo patronów „kompetentnych" w poszczególnych dziedzinach życia. Najczęściej takie kompetencje nadane zostały oficjalnie bądź przyjęło się bez specjalnego ogłoszenia ze względu na ich życie doczesne w takiej bądź podobnej rzeczywistości. Czasami jakiś szczegół z przebywania na ziemi stał się tak charakterystyczny, że w tej dziedzinie święty stał się szczególnym orędownikiem.
Wreszcie wzywamy patronów, których obraliśmy sobie sami. Stali się nam bliscy w różnych okolicznościach naszego życia.
Święta Poczekalnia
Nie możemy jednak zapomnieć o pośrednim wymiarze Kościoła, wspólnoty oczekujących wejścia do pełnej chwały Bożej. Popularnie nazywamy ten wymiar Kościoła czyśćcem. To również Święty Kościół, choć z przyzwyczajenia wolelibyśmy go nazwać Kościołem grzesznym.
W relacji z Kościołem oczekującym częściej mówimy o wstawiennictwie za nich. Ich oczyszczenie dokonuje się przez wiarę i miłość Kościoła. Zatem tu jest zaznaczona szczególnie rola modlitwy za naszych zmarłych. Dopóki nie mamy pewności, że są w Kościele chwały, dotąd oni potrzebują naszej modlitwy.
Niemniej dialog miłości nie omija ich w relacji bezpośredniej. Możemy również do nich się modlić i prosić o wstawiennictwo. Prośba o wstawiennictwo dusz czyśćcowych nie jest obca praktyce Kościoła i również przynosi owoce jak modlitwa za wstawiennictwem zbawionych. Kościół oczyszczający się ma przystęp do Boga na tej samej płaszczyźnie miłości, co człowieka chodzącego po ziemi. Tym bardziej, kiedy sobie uświadomimy, że tak naprawdę są bliżej Królestwa Bożego niż my. Co więcej, ich modlitwa dokonuje się w przestrzeni, gdzie z tym, co dotąd mogli doświadczyć tylko wiarą, teraz obcują bezpośrednio. Oni nie są pozbawieni świętości, lecz są w trakcie napełniania się nią. Zanoszenie przez nich modlitwy za nas jest ich wyrazem miłości wobec Boga i nas, a więc pomaga im w ich oczyszczeniu.
Zatem, czy mamy pewność dokonanego zbawienia naszych zmarłych czy nie, możemy modlić się za ich przyczyną. Jeśli są w pełni chwały, będą się za nas modlić jako oglądający Boże Oblicze, którzy wiedzą, co to znaczy mieć śmiały przystęp do Boga. Jeśli jeszcze oczekują w czyśćcu, dajemy im możliwość oczyszczania się modlitwą wstawienniczą za nas, by bardziej mogli realizować Przykazanie Miłości.
Czy ludzie czyśćca mogą do nas mówić?
Poważnym wykroczeniem jest wywoływanie zmarłych. Choć było to praktykowane wśród Izraelitów, Prawo tego kategorycznie zabraniało (por. Kpł 19, 31; 20, 6.27; Pwt 18, 11; 1 Sm 28, 8-20). Również Kościół traktuje taką praktykę jako potężne wykroczenie przeciwko Pierwszemu Przykazaniu Bożemu. Niemniej może się zdarzyć prośba ze świata czyśćcowego o naszą modlitwę, czego doświadczyła np. św. siostra Faustyna (Dzienniczek, 519n). Takie doświadczenie może dokonywać się w czasie modlitwy (natchnienie, rzadziej wizje), czasami przez sen[1]. Nigdy nie należy jednak tego traktować instrumentalnie. Zawsze dobrym sposobem odpowiedzi będzie nasza modlitwa i ofiarowana Msza za zmarłego.
W naturalny sposób możemy stwierdzić, że podobnie jak dialog miłości dokonuje się między Kościołem pielgrzymujących a Kościołem chwały oraz Kościołem pielgrzymującym a Kościołem oczyszczającym się, dokonuje się on również między Kościołem chwały a Kościołem oczyszczającym się. Zbawionym wystarczy mocy miłości, by podzielić się nią również z tymi pokutującymi u progu bramy Nieba. Wystarczy, bo oni ją mają obficie od Tego, Który Jest Miłością. To doświadczenie miłości Nieba pozwala duszom czyśćcowym dzielić się miłością z nami, pielgrzymującymi na ziemi.
Potrójna galaktyka
Kościół więc składa się z trzech przestrzeni, które choć są różne, wzajemnie się wręcz uzupełniają. Ojciec Daniel Ange określa rzeczywistość potrójnego Kościoła potężnymi, sprzężonymi ze sobą galaktykami. Między tymi galaktykami zachodzi nieustannie wymiana miłości, a więc życia. Nieustanna modlitwa pielęgnowana we wszystkich trzech wymiarach Kościoła scala świętych trzech rzeczywistości.
Użyję zestawień, które ojciec Daniel przytoczył w swojej książce Kościele, radości moja!:
Kościół pielgrzymujący na ziemi, wędrujący w czasie to Kościół, który prowadzi walkę. Kościół w oczekiwaniu na chwałę nazywany czyśćcem to Kościół cierpiący. Kościół chwalebny to Kościół w swojej ojczyźnie, królujący, chwalebny i zwycięski, Kościół triumfujący.
Możemy tę rzeczywistość Kościoła przedstawić również w porównaniu do czasu liturgicznego. Żyjemy w Kościele Pięćdziesiątnicy, nieustannie napełnianym tchnieniem Ducha Świętego. Czyściec to Kościół Adwentu, żyjący w żarliwym oczekiwaniu chwały. Celem jest Kościół wiecznej Paschy, nieustannie zmartwychwstający.
Z chronologicznego punktu widzenia możemy mówić odpowiednio o Kościele nocy, jednak nocy rozgwieżdżonej, Kościele jutrzenki i Kościele pełnego dnia. Możemy też odnieść do cnót teologalnych, odpowiednio: Kościół wiary, kroczący w półcieniu nocy, Kościół nadziei, tęskniący i przybliżający wzejście Słońca Boga i Kościół miłości, w którym jest już tylko miłość.
W Kościele ciągnie tętni życie, które się udoskonala. Mocą modlitwy i miłości ciągle ten Kościół się staje się piękniejszy i jest coraz świętszy. Między tymi trzema strefami Kościoła dokonuje się nie tylko dialog, ale również transport. Nieustannie przemieszczają się ludzie w tajemnicy śmierci z Kościoła Pięćdziesiątnicy do Kościoła Adwentu, tudzież od razu tranzytem do Kościoła wiecznej Paschalnej Radości. Nieustannie trwa przechodzenie z Kościoła cierpiącego do Kościoła triumfującego.
[1] Nie chodzi o tłumaczenie snów, a więc formę magicznego wyjaśniania przyszłości, co u samego źródła jest grzechem przeciwko I Przykazaniu Bożemu. Niemniej gdy na sen o zmarłym odpowiadamy modlitwą za tego zmarłego, jest to zawsze praktyką miłosierdzia wobec niego.