Dojrzewanie do Chrystusowego kapłaństwa
Szczególną rolę w odkrywaniu powołania kapłańskiego, jak również w dojrzewaniu do służby w kapłaństwie na wzór Chrystusa Sługi, odegrali w moim życiu przede wszystkim kapłani, których z woli Bożej mogłem spotkać już w latach dziecięcych, a potem na wszystkich etapach mojego duchowego rozwoju, aż po dzień dzisiejszy. Pierwszym, którego chciałbym tu przywołać, był proboszcz mojej rodzinnej parafii Nowy Wiśnicz, w umiejętny sposób budzący we mnie powołanie kapłańskie. Kiedy byłem w IV klasie szkoły podstawowej, dał mi któregoś dnia po Mszy św. zdjęcie przedstawiające matkę ze swym małym synkiem, mówiącym do niej radośnie: „mamo, ja chcę zostać księdzem”. Poprosił, abym to zdjęcie dał mojej mamie. Nie rozumiałem jeszcze wtedy, co miało oznaczać to dziwne dla mnie polecenie, ale z perspektywy czasu zrozumiałem, że Bóg posłużył się tym księdzem, aby wysłać mi pierwszy sygnał o Jego wspaniałym planie względem mojego życia.
Ten plan Bożej miłości, a zarazem powołania kapłańskiego, pomagali mi poznawać księża, którzy byli wikariuszami w okresie mojego dzieciństwa i młodości. Wszyscy dawali mi świadectwo pięknego życia kapłańskiego i gorliwej pracy dla Boga i powierzonej im wspólnoty. Szczególnie cenne było to, że potrafili znaleźć dla mnie czas – podobnie zresztą jak i dla innych ministrantów i lektorów – we wspólnocie których dojrzewałem do odkrycia powołania kapłańskiego. W tym czasie spotkał mnie zaszczyt, że razem z drugim kolegą mogłem pojechać do Ciężkowic na wakacyjne rekolekcje dla ministrantów. Nie pamiętam, czy był to program Oazy Dzieci Bożych, ale bardzo mocno zapisało się w mojej pamięci doświadczenie wspólnych wypraw, śpiewu piosenek religijnych i wspólnotowej modlitwy. To pierwsze oazowe doświadczenie pogłębiło się, gdy pojechałem na rekolekcje oazowe już jako młodzieniec: w 1973 i 1974 r. Kapłani, którzy je prowadzili, mieli łaskę spotkania się z ks. Franciszkiem Blachnickim, dlatego na tych rekolekcjach mogłem wiele usłyszeć o Ruchu Światło-Życie, a nawet spotkać się ze Sługą Bożym podczas dnia wspólnoty w Tylmanowej i Krościenku w 1973 r.
Kolejny mocny sygnał od Boga, przypominający mi o Jego wspaniałym planie, otrzymałem pod koniec szkoły podstawowej, podczas nabożeństwa Gorzkich Żali. Słuchając kazania pasyjnego pomyślałem: „może i ja kiedyś mógłbym w taki sposób głosić słowo Boże?” Ta myśl dojrzewała już we mnie od tej pory nieustannie, wspierana czytelnym świadectwem księży, którzy w tym czasie pracowali w naszej parafii, i wydała pierwszy owoc w postaci decyzji wstąpienia do Tarnowskiego Seminarium Duchownego. W nowym środowisku nie zabrakło wspaniałych kapłanów: księży profesorów i wychowawców, którymi Bóg się posłużył w procesie mojej seminaryjnej formacji i upewnienia się, że droga, którą wybrałem, jest przygotowana dla mnie przez Boga. Zanim się jednak to stało, Bóg pozwolił mi przeżyć niezwykłe doświadczenie wiary, jakim okazała się służba wojskowa w jednostce kleryckiej w Bartoszycach w latach 1974-76. Tam również Bóg postawił na mojej drodze wspaniałych kapłanów, którzy pomagali nam nie zagubić się w tym trudnym czasie. Chociaż nieczęsto mieliśmy możliwość wyrwania się z jednostki wojskowej, drzwi miejscowej plebani były zawsze dla nas otwarte, a księża zawsze znajdowali czas, aby z nami porozmawiać.
Trudno mi nie wspomnieć śp. ks. abpa Jerzego Ablewicza, który zarówno podczas lat seminaryjnej formacji, jak i w pierwszych latach mojego kapłaństwa, był dla mnie świadkiem Jezusa Chrystusa, pasterzem według Jego Serca. Pamiętam dobrze ostatnie spotkanie z nim, na niecały rok przed jego śmiercią, gdy rozmawiając o ks. Blachnickim i całym Ruchu Światło-Życie, zwracał mi uwagę na potrzebę formacji kapłanów i niejako już wtedy kładł mi na serce tę ważną sprawę. Mam nadzieję, że pełniąc teraz posługę Moderatora Unii, spełniam chociaż po części to jego wielkie pragnienie, przekazane mi niejako w testamencie.
Jednego jednak jestem pewny, że czytelne świadectwo kapłanów zaangażowanych w Ruchu Światło-Życie, których spotkałem jako kleryk, a potem już jako kapłan, pomogło mi i nadal pomaga formować moje serce na wzór Serca Jezusowego; pomaga mi odkrywać piękno życia kapłańskiego na wzór Chrystusa Sługi. Trudno mi ich wszystkich wymienić, gdyż byłaby to bardzo długa lista. Wspomnę tylko śp. ks. Stanisława Hartlieba z Poznania, ks. Franciszka. Chowańca z Krakowa, ks. Stanisława Czenczka z Przemyśla i ks. Józefa Grygotowicza z Białegostoku, którzy najwcześniej spełnili wobec mnie rolę wiernych świadków charyzmatu Ruchu. Potem przyszli inni moderatorzy, których spotykałem na ogólnopolskich spotkaniach w Krościenku i Częstochowie; wśród nich śp. ks. Leszek Irek i ks. Jan Kruczyński, moderatorzy Diakonii Ewangelizacji i Modlitwy, ks. Wojciech Danielski i ks. Henryk Bolczyk, kolejni następcy ks. Franciszka Blachnickiego w odpowiedzialności za cały Ruch; wreszcie śp. ks. Marek Boruc z Siedlec, będący moderatorem Studium Pastoralno-Liturgicznego w Lublinie w tym czasie, kiedy w nim uczestniczyłem.
Ogromnie cenię sobie świadectwo kapłanów, którzy uczyli mnie wymagać zarówno od siebie, jak i od tych, którym mogłem służyć jako moderator na oazach. Myślę, że mistrzem w tej szkole stał się dla mnie o. Hubert Lupa, proboszcz w parafii Brzegi k. Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie mogłem prowadzić oazy w pierwszych latach mojego kapłaństwa. Dzięki niemu mogłem niejako z pierwszych ust usłyszeć prawdę o charyzmacie Ruchu Światło-Życie i zobaczyć, jak można przenosić doświadczenie oazy na płaszczyznę wspólnoty parafialnej, aby stawała się wspólnotą wspólnot. W Brzegach nie tyle parafianie uczyli się oazy od uczestników rekolekcji, co oazowicze wchodzili w naturalny rytm parafii, będący na wskroś rytmem zgodnym z zasadami soborowej odnowy Kościoła, czyli takim, jakiego ma uczyć rzetelna formacja oazowa. Dzięki świadectwu ks. proboszcza i całej wspólnoty parafialnej, łatwiej mi było przenosić doświadczenie oazy na teren parafii, w których byłem wtedy wikariuszem, a potem proboszczem. Przekonałem się, że nie tylko w Brzegach było to możliwe. Proces ten wymagał jednak dłuższego czasu i wielkiej determinacji we wprowadzaniu soborowej odnowy parafii.
Na rekolekcjach oazowych w Brzegach spotkałem się ze świadectwem wspólnotowej modlitwy liturgicznej, którą podejmują nie tylko kapłani, ale również świeccy. Uświadomiłem sobie, że naszym zadaniem jako kapłanów, jest budzić w wiernych wrażliwość i zrozumienie modlitwy liturgicznej, która jest wielkim bogactwem dla całego Kościoła. Świeccy coraz częściej modlą się Liturgią Godzin, chociaż nie są oni do niej tak zobowiązani, jak kapłani. Wydaje się, że niejednokrotnie łatwiej spotkać świeckich, którzy modlą się wspólnie Liturgią Godzin, niż kapłanów, którzy mają potrzebę tej wspólnotowej modlitwy. Cenię sobie bardzo świadectwo tych kapłanów, którzy zachęcali mnie do wspólnej modlitwy Liturgią Godzin i mieli odwagę mnie do niej zapraszać przy różnych okazjach, gdy sam jeszcze nie odczuwałem tej potrzeby. Muszę przyznać, że dzisiaj, kiedy dzięki formacji oazowej bardziej zrozumiałem wartość i potrzebę wspólnotowej modlitwy Liturgią Godzin, nie zawsze wystarcza mi odwagi, aby tę modlitwę proponować innym kapłanom, zwłaszcza tym, którzy nie są jeszcze zaangażowani w Ruch Światło-Życie. Mam nadzieję, że obdarzy mnie On odwagą wiary, bym nie tylko wśród świeckich, ale i pośród różnych wspólnot kapłańskich, w Polsce i za granicą, był Jego gorliwym apostołem.
Wspólnota Unii Kapłanów Chrystusa Sługi jest takim miejscem, gdzie w sposób naturalny możemy znaleźć zrozumienie wartości wspólnoty kapłańskiej, realizowanej zarówno na płaszczyźnie wspólnej modlitwy, dzielenia się słowem Bożym, jak i wzajemnej pomocy w różnych dziedzinach życia kapłańskiego. Nasza posługa nie może się jednak ograniczyć tylko do tych, którzy należą już do Unii, ale powinna obejmować szersze grono kapłanów. Moją wielką radością jest to, że w Szczawnicy, w Diecezjalnym Centrum Diakonii Ewangelizacji, od jakiegoś czasu modlimy się każdego dnia całą Liturgią Godzin. Jestem przekonany, że ta modlitwa liturgiczna, którą podejmujemy w godzinach rannych, południowych i wieczornych, przyniesie obfity owoc ewangelizacyjny nie tylko w naszych sercach, ale i w sercach tych, których polecamy Bogu we wspólnej modlitwie. Kiedyś przed laty, podczas mojego pobytu w par. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tarnowie, przez wiele lat modliliśmy się codziennie Jutrznią w małej wspólnocie oazowej. Jestem przekonany, że m.in. dzięki tej modlitwie, nasza wspólnota kapłańska, licząca wtedy razem z ks. proboszczem dwanaście osób, była wspólnotą bardzo mocną, a równocześnie cudownie zjednoczoną w służbie Bożej, chociaż w prowadzenie rekolekcji oazowych było zaangażowanych w niej tylko kilku księży.
Z perspektywy 27. lat kapłaństwa mogę z radością zaświadczyć, że wspólna modlitwa Liturgią Godzin, podejmowana w gronie kapłanów i świeckich, zawsze była skutecznym narzędziem wzmocnienia więzi wspólnotowych zarówno na płaszczyźnie braterskich relacji w gronie kapłanów, jak i na płaszczyźnie dobrej współpracy kapłanów ze świeckimi. Za wielką łaskę poczytuję sobie to, że we wszystkich parafiach, zarówno tam, gdzie byłem wikariuszem, a tym bardziej tam, gdzie pełniłem posługę proboszcza, każdego roku mogłem przeżywać Triduum Paschalne w pełnym wymiarze rekolekcyjnym, modląc się Liturgią Godzin ze wspólnotą wiernych, których nigdy nie brakowało. Tak jest do dnia dzisiejszego. Chociaż nie jestem wikariuszem, ani proboszczem na parafii, to jednak każdego roku w jakiejś parafii przeżywam Triduum Paschalne we wspólnocie na sposób rekolekcyjny. Zresztą Kościół zachęca nas, kapłanów, byśmy przynajmniej od czasu do czasu, a na pewno podczas Truduum Paschalnego, celebrowali Liturgię Godzin we wspólnocie razem ze świeckimi. Jeżeli kapłan sam otworzy się na tę zachętę Kościoła, przeżywając największe święto w ciągu roku w poszerzonej wspólnocie modlitwy, Bóg posłuży się nim dla wzmocnienia lokalnej wspólnoty kapłanów i świeckich.
Ze szczególną radością chciałbym na koniec zaświadczyć o wartości małej grupy kapłańskiej, w której mogę trwać i doświadczać przez nią duchowego rozwoju. Kiedyś, gdy byłem wikariuszem i proboszczem, rolę małej grupy spełniały liczne spotkania w kręgach Domowego Kościoła. Były lata, że tych spotkań było kilkanaście w miesiącu – ze względu na liczne kręgi w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tarnowie. W ostatnich siedmiu latach ten rytm spotkań w małej grupie dzielenia jest trochę inny. Bardziej jestem dziś przekonany, że jak dzieciom i młodzieży potrzebne jest spotkanie w odpowiedniej grupie stanowej; jak małżonkom potrzebne jest trwanie we kręgu DK, tak kapłanowi potrzebna jest formacyjna grupa kapłańska. Bycie w Unii Kapłanów Chrystusa Sługi staje się dla mnie pomocą, by tę prawdę jeszcze lepiej zrozumieć i skorzystać z daru, jakim jest możliwość podzielenia się ze współbraćmi swoją wiarą i tym, co do mnie Bóg mówi przez swoje słowo. Bycie w Unii inspiruje mnie równocześnie do podejmowania wysiłku dzielenia się tym doświadczeniem z innymi kapłanami, również z tymi, którzy nigdy nie spotkali się z dziełem Ruchu Światło-Życie.
Jestem świadom, że jak kiedyś postawa innych kapłanów miała wielki wpływ na kształtowanie mojej osobowości młodzieńczej, kleryckiej i kapłańskiej, tak dzisiaj moja postawa nie pozostaje bez wpływu na tych, którzy spotykają się ze świadectwem mojego życia. Mam nadzieję, że to świadectwo jest dla nich równi czytelne, jak czytelnym było dla mnie świadectwo innych, których spotkałem na drodze mojego życia. Wierzę, że wszystko, co było i jest brakiem z mojej strony, Bóg dopełni swoją łaską. Jestem przekonany, że i w moim życiu zrealizują się słowa modlitwy „Codziennego zjednoczenia się kapłana z Chrystusem Sługą”, że nawet w tym, co niepomyślne i nieudane mogę być uczestnikiem zbawczego krzyża Jezusa Chrystusa i Jego ostatecznego zwycięstwa.