Mnisi średniowieczni nauczali, że Biblia to mieszkanie Ducha Świętego i jeśli ktoś chce owocnie obcować ze Słowem Boga, musi podchodzić do Niego jak do Osoby i podobnie jak w udanych relacjach międzyludzkich, być stroną, która chce słuchać (Shema), słuchać, słuchać…
W jaki jednak sposób można słuchać Słowa Bożego? Są różne formy spotkań z Biblią. Chciałabym przedstawić najbardziej podstawowe drogi, na których spotykamy się z Pismem świętym. Każda z tych dróg jest jakościowo inna. Co jednak istotne, nie są to jakieś alternatywne możliwości ani też kolejne etapy. W życiu każdego wierzącego powinno być obecne zarówno czytanie jak i studiowanie Pisma świętego, a także medytacja tekstu biblijnego i modlitwa nim.
Czytanie (lectio)
Niby nic specjalnego, a jednak. Czytanie Biblii to najprostsze zapoznawanie się z jej treścią, zwyczajne odczytywanie tekstu Pisma świętego. Wbrew pozorom nie jest ono jednak przebieganiem wzrokiem tekstu jak w książce, z opuszczaniem tego, co niezrozumiałe, trudne, itp. Czytać Biblię, to z jednej strony poznać fakty z historii zbawienia, o których Pismo mówi, naukę Jezusa i Apostołów. Z drugiej natomiast czytanie Słowa Bożego utrzymuje nas nieustannie
w „świecie Boga”. Czytając Słowo w postawie: co Bóg czyni, czego naucza, zaczynamy poruszać się po Bożej orbicie myślenia, odczuwania. Jest to również doskonały sposób na pozwolenie Bogu, aby wychował nas do ciszy. Jeśli chcemy uczciwie czytać Biblię, to Bóg przez nie będzie wychowywał nas do życia w ciszy, aby w dalszym etapie nauczyć Go słuchać.
Studiowanie.
Żądni wiedzy z pewnością cieszą się, sądząc że to sposób obcowania z Biblią, w którym staramy się jak najlepiej poznać dany fragment tekstu. Owszem, dobrze jest posłużyć się w tym momencie komentarzem do danej księgi, fragmentu, przestudiować przypisy, teksty paralelne, wziąć słownik taki czy inny, konkordancję. Nie będzie zbędnym zastanowić się nad główną myślą fragmentu. Nasze studium wzbogaci z pewnością lektura danego tekstu w dwóch, trzech różnych tłumaczeniach. Jest to istotne poznanie intelektualne, ale nie jest celem samym w sobie. Ważne jest, abyśmy byli świadomi, że ta wiedza ma nam pomóc w zrozumieniu dosłownym tekstu biblijnego, dotarciu do jego dosłownego sensu, do zebrania orędzia z tego fragmentu. Tu mamy wykonać najcięższą pracę intelektualną, jak pszczoła, aby w innym momencie kosztować miodu swojego wysiłku. Pismo studiujemy ze świadomością, że Bóg daje nam pokarm, abyśmy mogli z Nim obcować w Słowie głębiej.
Medytacja.
To czas, gdy dokonuje się asymilacja Słowa i gdzie może przydać nam się ta praca, jaką wykonaliśmy w czasie studium, choć medytacja to nie czynność intelektualna, a raczej wędrówka serca w poszukiwaniu skarbu ukrytego dla mnie przez Boga. Zaczynam od kilkukrotnego czytania fragmentu, najpierw szybko, aby uchwycić wydarzenie, osoby, temat. Ignacjańska metoda medytacji proponuje przedstawić sobie daną perykopę biblijną w wyobraźni, jeśli mówi o jakimś konkretnym wydarzeniu. Wyobrażenie osoby Jezusa i swojej w Jego otoczeniu, ma pomóc odnieść medytowany tekst bezpośrednio do siebie. Wskazane jest w początkowej fazie medytacji częste powracanie świadomością do obecności Jezusa przy nas — tak, aby razem z Nim pochylać się nad Słowem. Później czytamy tekst wolno, zdanie po zdaniu, ucząc się może na pamięć wersetu, który porusza nasze serca, zakreślając co ważne, co zaskakujące, co nas zastanawia. Powtarzanie wersetu pobudza też wyobraźnię tak, że być może pojawi się obraz tego, co nas dotknęło w Słowie. Odkryte szczegóły warto porównać do innych tekstów biblijnych, które w danym momencie Duch Święty przypomina, a mówią o tej samej materii. Jest czas, aby zapisać sobie skojarzenia, sugestie, pojawiające się myśli do danego tekstu. Dalej, bez pośpiechu smakujemy te słowa, wersety, do których przylgnęło serce. Zadajemy pytania do tekstu, prosimy Boga o pouczenie co do spraw Bożych. Bardzo często początkującym grozi niebezpieczeństwo wyciągania wskazówek, pouczeń dla swojego życia. Ten etap medytacji należy jednak do Boga, trzeba Go o to prosić. Wtedy dopiero następuje koniec medytacji, gdy Bóg daje nam doznać „olśnienia” co do naszego życia. Dokonuje się jakby sąd nad nim, jaśniej widzimy je w kontekście Słowa. Z tego momentu wypływa spontaniczna modlitwa dziękczynienia, przeproszenia, prośby czy uwielbienia, a kończy się milczącym przylgnięciem do Pana, przebywaniem w Jego obecności, kontemplowaniem Jego Oblicza. Kończymy medytację, np. przeczytaniem medytowanego tekstu bądź tradycyjną modlitwą ustną.
Modlitwa Słowem Bożym.
Pierwsza nasuwająca się myśl to Liturgia Godzin, a więc modlitwa brewiarzowa, gdzie mamy całe bogactwo Psalmów, wyrażających dziękczynienie, błaganie, uwielbienie czy żal i zbiór fragmentów biblijnych podawanych wszystkim wiernym na każdy dzień przez Matkę Kościół. Tradycja monastyczna pokazuje nam jednak jeszcze inny rodzaj modlitwy Słowem Bożym. Można do niego zaliczyć medytację, o której wyżej wspominaliśmy, ale nie tylko. Modlitwa Słowem Bożym to przede wszystkim przywoływanie w sercu Słowa podczas dnia. To w danej sytuacji powoływanie się na Słowo Pana, np. w chwilach pokus: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną” (wołanie Bartymeusza z Ewangelii). Kiedy nie wiem co robić w konkretnej sprawie, wówczas powołuję się na słowa Jezusa: Panie, Ty mówiłeś: „nie zostawię was sierotami”, „proście o cokolwiek chcecie”. Kiedy popełniliśmy grzech możemy wołać jak syn marnotrawny: „zgrzeszyłem względem Ciebie”, w chwili lęku przed podjęciem jakiegoś zadania: Jezu, Ty mówiłeś przez Apostoła Pawła, że „nie otrzymaliśmy ducha niewoli, by się pogrążyć w bojaźni, ale ducha przybrania za synów”, dodaj mi odwagi do podjęcia tego zadania, spraw, abym jako Twój syn/córka realizowała je w oparciu o zaufanie Tobie, itp. W „swoją modlitwę” wplatamy teksty biblijne, powołując się na nie, jakby cytując je Bogu, albo jeden z nich, który odpowiada naszej sytuacji, powtarzamy modlitewnie wciągu dnia. Taka modlitwa pokazuje jak Słowo przemienia moje serce, myślenie, działanie, ale jednocześnie zakłada, że ja to Słowo znam osobiście.
Trzeba więc znowu wrócić do początku — czytania Biblii.