ks. Wojciech Danielski
(189 -listopad -grudzień2012)
z cyklu "Wieczernik Domowy"
Spojrzenie duszpasterza
rozmowa z ks. Robertem Jaśpińskim
Magdalena Lesiak:Pracując w Centrum Służby Rodzinie czy w poradni parafialnej spotkałam się z wieloma różnymi historiami przemocy – przemocy małżonków wobec siebie, przemocy wobec dziadków, przemocy, która była doświadczeniem dzieci. Była to przemoc gorąca, fizyczna ale i cicha, drążąca powoli rany w sercu i psychice.
Czasami osoby przychodziły po poradę z zupełnie innych powodów, a w trakcie spotkania okazywało się, że objaw to już następstwo toczącego się od wielu lat procesu, który stał się „czymś normalnym” w życiu tej osoby. Normalnym, bo znalazła sobie tysiąc różnych wytłumaczeń dla zachowań współmałżonka. Usprawiedliwiała, brała winę na siebie, zrobiła z tego tajemnicę rodzinną lub przyjęła doznawane krzywdy jako swój krzyż.
I właśnie o ten krzyż, chciałabym Księdza dopytać…
Czy doznawane krzywdy fizyczne – np. bicie, kopanie, popychanie, szarpanie za włosy – człowiek powinien traktować jako swój krzyż w małżeństwie i cierpliwie znosić?
ks. Robert Jaśpiński: Może należałoby najpierw zapytać o samo małżeństwo – czym jest, jaki jest jego sens i cel, wtedy zrozumiemy czym jest krzyż w małżeństwie.
Małżeństwo jest realizacją powołania do miłości, które Bóg złożył w sercu każdego człowieka. Mężczyzna szuka kobiety, kobieta szuka mężczyzny by zawrzeć dozgonny związek miłości. W rozumieniu chrześcijanina mąż i żona obumierają dla swojego „ja” by ta miłość mogła się rozwijać. Ta rezygnacja z siebie dla małżeństwa jest naśladowaniem Chrystusa, który wydawał się do końca człowiekowi z miłości do niego. Jeśli prawdziwie kocham tę drugą osobę, to pierwszy staram się rezygnować z siebie. By miłość w małżeństwie mogła dojrzewać muszą to czynić obydwoje małżonkowie. A krzyż – w chrześcijaństwie zawsze łączony z miłością – w małżeństwie najpełniej widać gdy jeden małżonek opiekuje się drugim w chorobie, zwłaszcza gdy trwa ona latami, gdy zarywa noce dla dziecka, gdy rezygnuje z wyjazdów zagranicznych do pracy (pieniędzy), bo może to narazić na wierność małżeństwo. Takich przykładów można by mnożyć. Trudno jednak z krzyżem i miłością powiązać przemoc.
ML: Dla mnie również przemoc to zło, brak miłości, brak szacunku i nie mam w sobie zgody na akceptację takich zachowań u innych. Ale moi pacjenci, zwłaszcza pacjentki, tłumaczyły się przysięgą małżeńską, ofiarą, nadzieją na zmianę czy argumentem o „nastawianiu drugiego policzka”. Co ksiądz o tym myśli?
ks. RJ: Chrystus o „nastawianiu drugiego policzka” mówił w kontekście osób, które nie znają, nie rozumieją Ewangelii i miłości Krzyża, a nie osób, które ślubowały sobie miłość.
ML: A w przypadku przemocy psychicznej? Nie ma śladów, siniaków. Czasami to takie normalne… wyzwiska w zdenerwowaniu, mąż wyśmiewa czy żartuje ze swojej żony w towarzystwie, żona podważa kompetencje męża i upokarza go wobec dzieci.
ks. RJ: Tu trzeba by rozróżnić kłótnię, konflikt, w której małżonkowie nie nauczeni dialogu dają ponieść się emocjom, od stanu, kiedy zwłaszcza jeden małżonek wprost prześladuje drugiego. Jest to niedopuszczalne w małżeństwie, które ma być drogą miłości.
ML: Jeszcze jedna trudna sprawa – przemoc seksualna. Istnieje, niestety, stereotyp, że w małżeństwie nie ma gwałtu, że mąż może robić, co mu się podoba, bo żona ma być zawsze chętna, posłuszna i poddana mężowi („żony bądźcie poddane swoim mężom”). Proszę o wyjaśnienie z punktu widzenia nauki Kościoła, jak to z tymi sprawami?
ks. RJ: To bardzo stereotypowe usprawiedliwianie narzucania przez męża swojej woli żonie. Nie można jednak tak wybiórczo czytać Pisma Świętego. W tym samym fragmencie w zdaniu wcześniej św. Paweł pisze: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej”. Zarówno ten wstęp jak i następne zdania (Ef 5,21-33) mówią o relacji między mężem i żoną wskazując na wzajemną troskę i miłość do siebie. W żaden sposób nie można z tego fragmentu uzasadnić czyjejś podległości, a tym bardziej wykorzystywania egoistycznego swojego współmałżonka.
ML: Co Kościół proponuje jako rozwiązanie takich trudnych sytuacji? Co może zrobić osoba wierząca, która chce przerwać ten zaklęty krąg krzywdy?
ks. RJ: Im wcześniej dostrzeże się że coś w relacji jest nie tak, tym lepiej. Trzeba wtedy zacząć pracę by to zmienić i z terapeutą, ale także z kapłanem najlepiej w stałym spowiednictwie. Nie wystarczy pójść raz do spowiedzi i uważać, że problem rozwiązany. Trzeba naprawić zło, które się popełniło. W ekstremalnych sytuacjach osoby krzywdzone by chronić siebie mogą domagać się separacji.