Czy chcemy, czy nie, rozmaite kwestie związane z pracą stanowią istotna część naszego życia. Źle jest gdy nie ma pracy, źle też gdy jej jest za dużo, źle gdy ją lekceważymy i źle gdy stawiamy ją na pierwszym miejscu (przynajmniej z punktu widzenia pracownika i jego rodziny). Takie rozważania i przeciwstawienia można by mnożyć. Swego czasu bardzo istotne było dla mnie wskazanie, iż praca jest Bożym zamiarem dla człowieka, więcej, Pana Bóg sam pracował nad stworzeniem świata, praca, tak jak małżeństwo, należy do czasu sprzed grzechu pierworodnego. Ta prawda pociąga jednak za sobą pytania o to jak mamy traktować naszą pracę jako pracownicy i jako pracodawcy, gdzie są podstawy, jak pozostać chrześcijaninem, katolikiem wiernym swemu Panu w świecie biznesu i interesów. Jak być dobrym pracownikiem będąc ojcem czy matką? Jak być świadkiem Chrystusa? Nie na wszystkie pytania znajdziemy proste odpowiedzi. Nie wszystkie odpowiedzi i rozwiązania są łatwe, przyjemne i bezbolesne. A do tego mamy jeszcze przykład apostołów Jana i Jakuba, którzy zostawili nieźle prosperujące przedsiębiorstwo i poszli za Jezusem…
Myślę, że tak jak w przypadku innych trudnych pytań warto sięgać przede wszystkim do Ewangelii, Katechizmu i do nauczania społecznego Kościoła. Czasem mam wrażenie, że katolicy szukają odpowiedzi wszędzie, tylko nie tam… A i tej sfery życia dotyczy przecież pytanie Jezusa „Czy miłujesz Mnie…?”