Przyglądając się ludziom Biblii pod kątem tego jak słuchali i przyjmowali Słowo Pańskie, trzeba powiedzieć, że w tym kontekście prawie na każdego można znaleźć jakiegoś „haka”
Myślę, iż nikogo nie trzeba przekonywać, że bohaterowie Biblii to nie same świetlane postacie, takie zupełnie bez zarzutu. Może raczej należy wręcz powiedzieć, że ze świeczką trzeba szukać wśród nich ideału. Przyglądając się ludziom Biblii pod kątem tego jak słuchali i przyjmowali Słowo Pańskie, trzeba powiedzieć, że w tym kontekście prawie na każdego można znaleźć jakiegoś „haka”.
Oczywiście występują w Biblii postaci bliskie ideału, takie jak Jozue, Tobiasz, Jan Chrzciciel, czy Maryja Matka Jezusa, którzy zawsze są posłuszni Panu (w każdym razie nie odnotowano ich potknięć), a także „czarne charaktery”, które nie idą za głosem Boga, mimo że On do nich przemawia (Kain, król Saul, czy Judasz). Jednakże przeważnie bohaterowie biblijni to ludzie jak większość z nas, którzy w pewnych sytuacjach poddają się woli Boga, a w innych kwestionują Jego wyroki.
Zaczynając od początku Biblii przypatrzmy się niektórym postaciom, starając się znaleźć w ich postępowaniu wskazówki dla siebie.
Adama i Ewę kojarzymy głównie z nieposłuszeństwem – z tym że ulegli podszeptom szatana i wbrew Bożemu zakazowi spożyli owoc z drzewa poznania dobra i zła. Jednakże nie oceniamy ich jednoznacznie źle, byli przecież posłuszni Bożemu wezwaniu by rozmnażać się i czynić sobie ziemię poddaną.
Często zapominamy, że wykonując swoje powszednie obowiązki, zmagając się z tym co nazywamy szarą codziennością, także wypełniamy wolę Bożą.
Inaczej postrzegany jest Noe, który jest dla nas wzorem posłuszeństwa Bogu wbrew ludzkiej logice. Zgodnie z Bożymi wytycznym precyzyjnie zbudował arkę, zgromadził w niej wszystkie zwierzęta, choć w oczach ludzi musiało to uchodzić za głupotę. Ale jednocześnie po potopie Biblia ukazuje nam Noego, który traci umiar w piciu wina i jest zgorszeniem dla własnych synów.
Sądzę, że ten biblijny fragment z jednej strony jest to zachętą, by nie oceniać ludzi na podstawie ich potknięć, a z drugiej strony jest to ostrzeżenie, że uczestniczenie w Bożych dziełach nie gwarantuje nam wolności od pokus i upadków. Kroczenie ścieżką posłuszeństwa Panu, wymaga czujności, ciągłego nawracania się.
Podobnie kojarzony jest Abraham, który był posłuszny Bogu aż do gotowości na ofiarę z syna. Z tej przyczyny jest nazywany ojcem wiary, ale nim to nastąpiło miał chwile wahania i wątpliwości co do bożej opatrzności. Mimo, że Bóg posłał go w drogę i obiecał mu swoje błogosławieństwo, będąc w Egipcie bał się, że zostanie zabity z względu na urodę swojej żony Sary. Kazał jej mówić, że jest jego siostrą, co doprowadziło do konfliktu z faraonem. Nie potrafił też zawierzyć Bożej obietnicy, że będzie miał własnego potomka. Z powodu niepłodności Sary, zbliżył się do niewolnicy Hagar i miał z nią syna Izmaela. Fakt ten był przyczyną zatargu rodzinnego, zakończonego wygnaniem Hagar i jej syna.
Myślę, że historia Abrahama pokazuje nam, iż zaufanie Bożym obietnicom to proces w życiu człowieka, ciągłe wzrastanie. Istotne jest to by usłyszeć głos Pana i ruszyć w drogę, opuścić swoje Ur Chaldejskie.
Jakub znał wartość Bożego Słowa, Bożego błogosławieństwa, ale jednocześnie chwytał się ludzkich forteli, by sobie zaskarbić Bożą przychylność. Wykradł błogosławieństwo należne jego bliźniaczemu bratu Ezawowi, pierworodnemu synowi Izaaka. Oszukał ojca oraz brata, ale później sam przez 20 lat był zwodzony przez swojego teścia Labana. Nie uniknął też rozłamu wśród własnych synów, do czego sam się przyczynił faworyzując potomstwo jednej z żon. Można powiedzieć, że Jakub poplątał sobie życie na własne życzenie, ale jednocześnie imponuje pragnieniem i uporem w pozyskiwaniu Bożego błogosławieństwa. Po latach spędzonych u Labana wracał by spotkać brata. W noc przed spotkaniem, drżąc ze strachu przed gniewem Ezawa, mocował się z Bogiem. W tym zmaganiu był tak zaciekły, że ustąpił dopiero gdy otrzymał obietnicę błogosławieństwa. Bóg dotrzymuje obietnicy. Jakub, mimo wielu zawirowań w życiu, umarł szczęśliwy (choć z dala od ojczyzny), w otoczeniu licznej rodziny.
Myślę, że nie oto chodzi by naśladować Jakuba w komplikowaniu sobie życia, ale warto mieć świadomość, że jeśli będziemy słuchać Pana, to On potrafi wyprostować wszystkie ścieżki, nawet te zawiłe.
Mojżesz, podobnie jak wcześniej wspominany Noe, miał do zrealizowania precyzyjny plan, zamierzony przez Jahwe. Jego zadaniem było przeprowadzić Lud Wybrany z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Pomimo początkowych oporów (wyrażonych w czasie dialogu przy gorejącym krzewie) podjął się tego dzieła i realizował je do końca życia. Czytając Księgę Wyjścia widzimy, że Mojżesz cały czas słuchał Boga, prowadził z Nim nieustający dialog, w imieniu własnym i jako pośrednik dla ludu. Można jednak wyróżnić szczególne momenty tej relacji; Bóg przemawiał we wspomnianym krzaku, czynił znaki widoczne dla wszystkich, spotykał się z Mojżeszem twarzą w twarz – w Namiocie Spotkania, przemówił przez usta teścia Jetry, wezwał Mojżesza na Synaj by przekazać mu Słowo pisane – tablice z przykazaniami. W historii Mojżesza jest jednak potknięcie, które sprawiło, że Ziemię Obiecaną mógł zobaczyć tylko z oddali, jako „panoramę” z góry Nebo. Za brak wiary i nie objawienie świętości Jahwe wobec ludu podczas szemrania przy wodach Meriba, Bóg odebrał mu łaskę wejścia do Kanaanu. Czytając ten tekst (Lb 20,12), można odnieść wrażenie, że kara jest zbyt surowa, niewspółmierna do winy.
Zdarzenie to okrywa tajemnica, nie wiemy czym praktycznie zawinił przewodnik Ludu Wybranego. Z drugiej strony, może losu Mojżesza nie należy odczytywać w kategoriach kary, ale jako katechezę, że podejmując Boże dzieło wcale nie musimy znać końca drogi, że czasem Bóg oczekuje od nas wytrwałości w działaniu, zaufania Jego zamysłom, nawet wbrew własnym ludzkim nadziejom.
Relacja z Bogiem innej biblijnej postaci – Samsona, jest określana zwrotem: oddziaływał na niego Duch Pana. Ponadto Samson był nazarejczykiem, co oznacza że złożył szczególny ślub Bogu, Jemu poświecił swoje życie. Pan dał mu niespotykaną siłę, dzięki której stał się pogromcą Filistynów, którzy w owym czasie panowali nad Izraelem. Jednakże Samson, jakbyśmy powiedzieli współczesnym językiem, wiązał się z niewłaściwymi kobietami. Zarówno filistyńska żona jak i późniejsza kochanka Dalila zdradzały tajemnice Samsona jego wrogom, na skutek czego Samson został pojmany i oślepiony. Łaskawy Bóg wysłuchał ostatniej modlitwy Samsona, przywrócił mu siły i pozwolił zadać Filistynom jeszcze jeden, druzgocący cios. Jednak ceną za tę łaskę była równoczesna śmierć wraz z przeciwnikami.
Jaką naukę możemy wyciągnąć z błędów tego bohatera? Myślę, że jednym z wniosków może być stwierdzenie, że Ci którzy zawierzyli swoje życie Panu, w bliskich, ludzkich relacjach muszą szukać takich osób, z którymi mogą dzielić swoje przekonania, swoją wiarę, którym mogą zaufać. Bardzo trudno być mocnym w Panu, jeśli nie ma się wsparcia w najbliższych, oparcia we wspólnocie.
Z bogatego życia króla Dawida szczególnie znane są dwa fakty: pokonanie Goliata oraz cudzołóstwo z Batszebą i związane z tym zabójstwo jej męża. W pierwszym przypadku widzimy głęboką ufność pokładaną w Panu w obliczu niebezpiecznego przeciwnika, w drugim zaślepienie żądzą i władzą. Mówiąc w dużym uproszczeniu, relacja Dawida z Bogiem układała się harmonijnie do czasu gdy był w ciężkim położeniu, prześladowany przez Saula. Kiedy jednak został królem i utwierdził już swoja władzę licznymi podbojami, to nagle stracił czujność, zgnuśniał. Zdarzyło się pewnego roku, że wysłał wojska na wojnę, a sam pozostał w Jerozolimie, gdzie uległ pokusie i popełnił wspomniane grzechy. Oczywiście nie można przez pryzmat tego czynu oceniać całego panowania Dawida, które trwało 40 lat, ale na pewno położyło się ono cieniem na jego relacji z Bogiem. Ważne jest też, to że król potrafił przyznać się do błędu i żałować za grzech (patrz Ps 51). Skoro rozważamy w jaki sposób bohaterowie biblijni słuchali Pana, to warto przypomnieć, że Dawid zrozumiał swój grzech dzięki słowom proroka Natana, który nie zganił go wprost, lecz opowiedział mu stosowną przypowieść.
Myślę, że historia Dawida uczy nas, iż w walce z własnymi słabościami nie wolno spocząć na laurach i wciąż na nowo trzeba ruszać do walki oraz że Bóg posługuje się często drugim człowiekiem jako prorokiem, który może nam przynieść Jego Słowo.
Niejako wzorem tych, którzy w Piśmie Świętym objawiają nam Słowo Pana, a zarazem słuchają go, jest prorok Eliasz. Z powodu jego tajemniczej śmierci (ognisty rydwan uniósł go do nieba) wśród Żydów utrwaliło się przekonanie o jego powtórnym przyjściu, niejako forpoczty Mesjasza. Dlatego też zebrani nad Jordanem pytali Jana Chrzciciela: Czy ty jesteś Eliaszem? I chociaż Jan zaprzeczył, to sam Jezus utożsamiał go z tym prorokiem (por. Mt 11,14). O wyjątkowości Eliasza świadczy również to, że wraz z Mojżeszem towarzyszą Jezusowi na górze Przemieniania. A przecież i tego Bożego człowieka teksty biblijne nie oszczędzają i ukazują go także w chwili słabości. Było to już po tym jak doświadczył Bożej opieki – cudownego rozmnożenia żywności – podczas pobytu u wdowy w Sarepcie Sydońskiej w okresie głodu. Nieustraszony dotąd prorok, który wytracił mieczem proroków Baala, nagle zląkł się pogróżek królowej Izebel. Ratował się ucieczką na pustynię, gdzie dopadło go zwątpienie w opatrzność Bożą i wypełniło pragnienie śmierci. Pan jednak nie opuścił swojego wybrańca, dał mu pożywienie i wysłał w drogę. Po tych wydarzeniach nastąpiła piękna, znana scena, gdy Bóg objawia się Eliaszowi w łagodnym powiewie.
Zapewne zgodzimy się z tym, iż każdy może mieć chwile słabości, nawet wielki prorok, który na co dzień słucha Pana. Myślę, że świadomość tego faktu jest ważna, bo to nam przypomina, że źródłem naszych sił jest Pan.
W kontekście słuchania Pana ciekawa jest postawa mieszkańców Niniwy, którzy nawrócili się na podstawie samych słów proroka Jonasza. Uwierzyli, że ich uczynki mogą sprowadzić na nich zagładę, choć zewnętrznie nic nie zapowiadało kataklizmu. Nie zbagatelizowali usłyszanego słowa i podjęli pokutę. Przeważnie nie przejmujemy się zagrożeniem, dopóki nie nabierze realnych kształtów.
Myślę, że ta historia ma nam pokazać, że słowo Pana ma moc przemieniać serca, nawet jak jest głoszone przez proroka, który nie jest zbyt chętnym współpracownikiem Boga.
Wracając do samego Jonasza, warto przypomnieć, że gdy usłyszał Boże wezwanie, zaczął uciekać. Wsiadł na statek i chciał odpłynąć jak najdalej od Niniwy, do której był posłany. Bóg musiał posłużyć się sztormem i wielką rybą, by skierować kroki proroka na właściwą ścieżkę.
Przesłanie księgi Jonasza odbieram dość prosto, choć z realizacją bywa ciężko: najlepsze dla człowieka jest to co dla niego zamierzył Bóg. Szukanie własnych ścieżek kończy się katastrofą.
Przechodząc do Nowego Testamentu, chcę zwrócić uwagę na Apostołów. To byli ludzie, którzy przez około trzy lata byli z Jezusem dzień w dzień, słuchali Jego słów, widzieli znaki, a zachowywali się tak jakby nic nie rozumieli. Chcieli mieć Jezusa tylko dla siebie, kłócili się o pierwszeństwo między sobą, troszczyli się głównie o to co będą jeść i pić, bezskutecznie próbowali czynić cuda za plecami Jezusa, w Ogrójcu posnęli, choć Jezus liczył na ich towarzystwo. Rozumienie słów Pana spłynęło na nich dopiero z faktem pustego grobu.
Potwierdza to prawdę, że wiara i rozumienie Słowa Bożego wymaga łaski Bożej, bo można być tuż obok Jezusa i mieć oczy niejako na uwięzi.
Postacie biblijne w swoich zmaganiach, by jak najlepiej, na miarę swoich możliwości sprostać Bożym wezwaniom są dla nas drogowskazami, które podpowiadają kierunek. Oni przecierają szlaki, pokazują z jakimi zagrożeniami trzeba się liczyć na ścieżkach słuchania Pana, ale sami też błądzą
Na koniec widzimy Jezusa. Przychodzi On jako Ten, który potrafi w sposób doskonały przyjąć i wypełnić Słowo Boże. On sam jest Słowem, dlatego w Nim Słowo i Życie stają się jednością. On mówi: moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który mnie posłał (J 4, 34). Tylko On jest Drogą Prawdziwą do Życia.