Drogi Pielgrzymie, gdy przybędziesz do Wiecznego Miasta, zwłaszcza nie po raz pierwszy, skieruj swe kroki ku rzadziej uczęszczanym a pięknym zabytkom. Dziś chciałbym Ci zaproponować jedno miejsce związane ze św. Pawłem Apostołem i dwa kościoły średniowieczne, a na koniec spacer po jednej z rzymskich „willi”. Przyznaję, są to miejsca odległe od siebie, ale dla mnie osobiście jedne z ciekawszych. Nie opiszę Ci ich dokładnie - zrobią to lepiej przewodniki. Po prostu chcę Cię nimi zainteresować.
Najpierw podjedź niebieską linią metra do końcowej stacji południowej, Laurentina, i przejdź pieszo do Opactwa Trzech Źródeł (Abbazia Tre Fontane). Nim wejdziesz w jego bramy zatrzymaj się i uświadom sobie, że tutaj oddał życie za Jezusa Apostoł Narodów. Pobyt w tym miejscu w roku św. Pawła powinien być bardziej pielgrzymką, niż wizytą turystyczną. Kompleks opactwa tworzą trzy osobne kościoły: kościół świętych Wincentego i Anastazego, który zachował struktury średniowieczne, kościół „Matki Bożej Schodów do Nieba” oraz kościół „św. Pawła przy trzech źródłach” z okresu reformy katolickiej, eleganckie i proste. Ten ostatni stoi podług tradycji na miejscu, gdzie oddał życie Apostoł Narodów. Rzeczywiście, w kościele słychać wciąż szum trzech źródeł, jakie z niego wypływają. Mówi się, iż głowa Pawłowa, gdy spadła po uderzeniu miecza, trzy razy odbiła się od ziemi dając początek trzem źródłom... W opactwie żyją dziś trapiści, którzy prowadzą sklep z własnymi wyrobami spożywczymi i medykamentami. Warto tam wejść i nabyć co nieco do domowej apteczki. Przed rokiem Pawłowym do tego miejsca nie docierało zbyt wiele grup. Myślę, że teraz jednak nie wolno go omijać. O figurze św. Bernarda, o legendzie na temat całego legionu chrześcijańskiego, wybitego za wiarę przeczytasz w przewodnikach. Zwrócę Twą uwagę na inny sugestywny element opactwa: zachowany do dziś fragment rzymskiej drogi, wiodącej do miejsca egzekucji. Być może na tych kamieniach stawiał Paweł ostatnie kroki na tym świecie...
Po nawiedzeniu opactwa wróć do „niebieskiego” metra i podjedź do stacji Colosseo. Po wyjściu przejdź na drugą stronę ulicy w stronę samego Koloseum i mijając je po prawej stronie skieruj się ku bazylice św. Klemensa (san Clemente). Mieści się ona przy ulicy San Giovanni in Laterano. Nie rzuca się ona od razu w oczy, gdyż jej poziom mieści się poniżej współczesnego poziomu ulicy. Jest to jednak jeden z najstarszych kościołów Rzymu. Właściwie są to dwa kościoły zbudowane jeden na drugim. Ów „pod spodem” jest starszy, sięga na pewno IV wieku. We wczesnym średniowieczu był to jeden z najważniejszych kościołów rzymskich. W 1084 podczas najazdu Normanów na Rzym bazylika ta została tak poważnie zniszczona, że zdecydowano się zbudować ją na nowo, a dokładniej nadbudować nową bryłę bezpośrednio na starej. Poprzez wieki bowiem poziom ziemi w mieście znacznie się podniósł. Stara konstrukcja została całkowicie zapomniana i odkryto ją dopiero w XIX wieku.
Zejdź więc Pielgrzymie do dolnej bazyliki. Droga tam wiedzie poprzez zakrystię „nowego” kościoła. Zwróć uwagę na liczne freski, wśród nich jedenastowieczne przedstawienie legendy o św. Klemensie. Opisy towarzyszące obrazom stanowią jeden z najstarszych zabytków starego języka włoskiego. Nie zdążysz oniemieć przed tymi malowidłami, a zdziwisz się niepomiernie, gdy schody w lewej nawie zaprowadzą cię jeszcze niżej, do podziemi przedchrześcijańskich. Cóż w nich dziwnego? Otóż zaskakujący jest fakt, iż znajduje się w nich miejsce pogańskiego kultu Mitry. Był to kult ezoteryczny pochodzenia orientalnego. Niektórzy uczeni utrzymują, że to miejsce kultu współistniało z pierwotną budowlą chrześcijańską.
Gdy wrócisz do „wyższego” kościoła, pod sobą, przed sobą i nad sobą będziesz miał arcydzieła mozaiki średniowiecznej. Podłoga, kandelabr spiralny, ambony, cyborium a nade wszystko absyda to dzieło warsztatu rodziny Cosmati, XII-XIII wiek.
Uwaga: zwiedzanie dolnej części bazyliki św. Klemensa winno być wcześniej zgłoszone.
Jeśli spodoba Ci się rzymska sztuka średniowiecza, przejdź poprzez via dei Querceti a następnie via dei Santi Quattro Coronati do kościoła Świętych Czterech Ukoronowanych (czyli Santi Quattro Coronati właśnie). Kim byli ci święci? Według prastarej tradycji czterech starożytnych rzeźbiarzy chrześcijan odmówiło wykonania posągów bóstw pogańskich. Artyści zostali więc skazani na śmierć. Jednak czterech żołnierzy: Sewer, Sewerian, Karpofor i Wiktoryn odmówiło wykonania wyroku, gdyż sami byli chrześcijanami. Tak więc zostali zabici również i ci żołnierze. Oni właśnie są owymi czterema ukoronowanymi, którym poświęcony jest kościół. Wszakże również rzymscy rzeźbiarze uważają go za swój, ze względu na swoich bohaterskich poprzedników. Sam kościół, o zewnętrznych kształtach fortecy, został założony już w IV wieku a przebudowany względnie odbudowany został w wiekach IX oraz XII. Choć ostatnia odbudowa odbywała się w tym samym czasie, co prace przy nowej formie bazyliki św. Klemensa, założenia były zupełnie inne: kościół w nowej formie został pomniejszony. W starożytnej nawie głównej zmieszczono trójnawową bryłę nowej świątyni z tym, że pozostawiono starą absydę. Daje to efekt dziwnej dysproporcji. Zdziwień zresztą będzie podczas tej wizyty więcej, ale wspomnę tylko o jednym. Otóż w absydzie w XVII wieku umieszczono barokowe freski. Wyższy z nich przedstawia glorię wszystkich świętych. Przypatrz się aniołom: czy nie wydaje ci się, że są to raczej... anielice? W tym kompleksie klasztornym (bo nie jest to tylko sam kościół) koniecznie musisz zobaczyć kaplicę św. papieża Sylwestra z freskami przedstawiającymi jego spotkanie z cesarzem Konstantynem.
Jeśli chcesz odprężyć się po intensywnej podróży do rzymskiego średniowiecza, wysil się jeszcze odrobinę i wróć do metra. Dojedź do stacji Termini, przesiądź się do linii czerwonej i wysiądź na stacji Spagna. Skieruj się ku wyjściu na Piazza di Spagna, ale tuż przed opuszczeniem tunelu wjedź windą powyżej placu i jego słynnych schodów. Rzuć okiem na tętniący życiem plac i pełne młodzieży schody i idź w kierunku Villa Borghese. „Willami” są nazywane wielkie parki. Villa Borghese jest podzielona na wiele mniejszych parków. W niektórych miejscach spotkasz studentów historii sztuki, którym obowiązkowo zadaje się narysowanie niektórych fragmentów parku i jego zabudowań jako ćwiczenie. Wodę z fontann możesz pić bez obaw. Jest zimna i czysta, jak górskie potoki. Jeśli będziesz tam latem, a masz szczęście mówić po włosku, zachęcam cię do pójścia na wieczorne przedstawienie teatralne w Globe Theatre, drewnianym teatrze pod gołym niebem. Przez kilka letnich miesięcy wybrane trupy aktorskie wystawiają tam przeważnie klasykę włoską i światową, głównie Shakespeare'a. Bilety na platea są bardzo tanie, ale trzeba zabrać sobie kawałek karimaty, by mieć na czym usiąść. Ostrzegam jednak lojalnie, że po zakończeniu spektaklu, czyli późnym już wieczorem, będziesz miał nieco problemów z czerwoną linią metra: wieczorami jest ono wcześnie zamykane ze względu na remonty, które są prowadzone w nocy. Zamiast metra podstawiane są dodatkowe autobusy, lecz informacja o ich przystankach i częstotliwość ich kursowania pozostawia wiele do życzenia.
Mimo wszystko Rzym wciąga, Rzym rozkochuje w sobie. Pisząc te słowa mam już w planach kolejna wizytę w mojej ukochanej cesarskiej i papieskiej stolicy...