Korzystając z dobrodziejstw demokracji mamy moralny obowiązek wpływania na decyzje sprawujących władzę
Są pewne tematy o których nie lubię się wypowiadać i to z różnych przyczyn. Np. o sporcie, bo się nim nie interesuję, o kolorach, bo tak szczerze nie umiem się znaleźć w zawiłościach ich odcieni, o polityce bo… No właśnie ten ostatni temat zazwyczaj powoduje moje milczenie, bo nie lubię tego narzekania, a zwłaszcza kłótni związanych z preferencją, a także dlatego, że jako ksiądz nic chcę nawet sugerować moich poglądów politycznych, aby nie zostały odebrane jako należące do Kościoła.
Ogólnie polityka to dość trudny temat z perspektywy wiary. Niestety ze swej natury jest ona nastawiona na władzę i kierowanie społeczeństwem. Często jest mylona z zaangażowaniem społecznym, czyli na rzecz określonej grupy ludzi. Nie każda działalność społeczna ma charakter polityczny. Do odpowiedzialności za ludzi wokół nas jesteśmy wezwani wszyscy i nie powinniśmy się od niej uchylać, zarówno jako obywatele, bo to nasze prawo, ale i nasz obowiązek, jak i jako chrześcijanie – zobowiązani do miłości nawet nieprzyjaciół. Z tych racji nie wolno nam uchylać się od działalności i odpowiedzialności społecznej. Ponieważ częścią życia społecznego jest wymiar polityczny, a więc wszelki wpływ na kierowanie i organizowanie społeczeństwa, to nie wolno na mówić, że to nie nasza sprawa. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy przynależeć do jakieś struktury o charakterze politycznym, np. partii politycznej.
Jako chrześcijanie, którzy zarazem są obywatelami konkretnego państwa i członkami konkretnych mniejszych społeczności, jesteśmy wezwani do kierowania się dwoma kryteriami we wszelkich decyzjach i zaangażowaniach społecznych i politycznych:
– Rozum – nie po to go otrzymaliśmy od Stwórcy, żeby go nie używać. Ten, który na stworzył, wezwał nas od odpowiedzialności za wszystko i wszystkich wokół nas, a nie tylko do władania nad nimi. Wyposażył nas w tym celu w rozum, który pozwala nam mądrze kierować naszym życiem i pozytywnie wpływać na społeczeństwo. Niekorzystanie z rozumu można by uznać za zaniedbanie, a w sensie moralnym za grzech. Nie możemy się zwolnić z myślenia. Nawet jak już nam się nie chce dbać o siebie samych, to musimy zadbać o innych. Odwołanie się do rozumu jest naszym zadaniem, wynikającym z godności człowieka i nie ogranicza się tylko do chrześcijan. Niestety współczesne życie polityczne co raz częściej prowadzi do zwolnienia z tego obowiązku, poprzez zrzucenie obowiązku myślenia na niewielką klasę zawodowych polityków.
– Sumienie – które pozwala nam odróżnić dobro od zła i wspiera nas w dokonywaniu wyborów. To ono wprowadza wymiar moralny zarówno w nasze wybory, jak i w całość życia społecznego. Bez tego, nawet kierując się rozumem moglibyśmy większy nacisk położyć np. na skuteczność działań, niż na to czy są one dobre. Zresztą nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek formy życia chrześcijańskiego, zwłaszcza w momentach podejmowania decyzji, bez odwołania do sumienia. Zawsze trzeba pytać się o wartość moralną wszelakich form aktywności. Polityka nie jest przecież czystą pragmatyką, gdyż wywiera wpływ nie tylko na całe społeczeństwo, ale i na indywidualne wybory. Jasne określenie tego co jest dobre, a co złe, zarówno poprzez prawo, jak i sposób postępowania, nawet w granicach prawa, pozwala prowadzić moralne życie każdego człowieka.
Dlatego tylko jednoczesne używanie obu tych darów pozwala nam dokonywać dobrych wyborów i wspiera polityków, aby nie zagubili się w niełatwym, często wręcz zdewastowanym moralnie, świecie polityki. Z całą pewnością trzeba, nie tylko w naszej Ojczyźnie, doprowadzić do odnowy moralnej polityki, która nie tylko oderwała się od wartości moralnych, ale nawet od codziennych problemów społeczeństwa. Przestała służyć, a uczyniła ze społeczeństwa pewną szarą masę poddawaną swoistej indoktrynacji. Mechanizmy demokracji mogą obrócić się przeciw niej samej, gdy społeczeństwo z lenistwa i wygodnictwa zda się na zawodowych polityków, którzy nie tylko nie mają kośćca moralnego, ale sukces i władzę przekładają nad inne wartości.
Korzystając z dobrodziejstw demokracji mamy moralny obowiązek wpływania na decyzje sprawujących władzę. Oczywiście nie oznacza to obowiązku uczestnictwa w życiu politycznym czy przynależności do jakiekolwiek partii, ale zachęca nas do podejmowania zaangażowania społecznego, brania odpowiedzialności na różnych wymiarach życia międzyludzkiego oraz wybierania do władz osób, co do których mamy przekonanie, że kierują się dobrem społecznym, a nie partykularnymi interesami jakiś partii politycznych.
Warto w tym momencie podkreślić, że Kościół nie ma w sobie nic z instytucji politycznej i nie należy utożsamiać go z żadną partią polityczną. Oczywiście katolicy w wielu partiach stanową przytłaczającą większość i w swym programie politycznym odwołują się do chrześcijańskiej hierarchii wartości, a nawet wskazują na społeczne nauczanie Kościoła, jako punkt odniesienia, a moralność chrześcijańską, jako zalecaną dla dobra wspólnego. Nie oznacza to jednak, że takie siły polityczne reprezentują Kościół. Bardziej pokazują dobrze rozumianą świadomość moralną poszczególnych chrześcijan, którzy włączyli się we wzburzony i niebezpieczny nurt życia politycznego.
Z tych racji podstawowa misja Kościoła w odniesieniu do świata polityki polega na kształtowaniu sumienia poszczególnych ludzi – zarówno polityków, jak i wyborców, aby używali go w codziennych wyborach i aby to sumienie było prawe. Kolejna misja to wspieranie w kształtowaniu dojrzałości chrześcijańskiej, która przejawia się dostosowaniu postaw życiowych do wyznawanej wiary. Kłania się tu znana nam zasada światło-życie. Po prostu mamy być chrześcijanami tak samo podczas Mszy, jak i przy urnie wyborczej, w ławach sejmowych, czy w gabinetach ministerialnych. Chodzi o pytanie się Boga, czy to co robię jest dobre czy nie i czy pomoże naszemu społeczeństwu, czy nie.
Dojrzałość chrześcijańska przejawia się także poprzez zdolność do korzystania z rozumu i podejmowaniu decyzji w sposób samodzielny w oparciu o rozeznawanie duchowe. A to już sztuka, polegająca na szukaniu Bożej, a nie swojej woli. To także zdolność do nie uleganiu naciskom, modom, popularności, gotowość do straty ze względu na dobro. To postawa służby, bezinteresownego daru z siebie. Przejawiać się to będzie także nieprzejmowaniem wątpliwie moralnych postaw sił konkurencyjnych i swoistemu zachowaniu od zepsucia tego świata. Mimo niemoralnych sposobów walki politycznej, żaden chrześcijanin nie ma prawa ich naśladować, czy przejmować, nawet gdy konkurencja gra nieczysto. Tutaj jest przestrzeń „wpływów” Kościoła – kształtowanie prawdziwie chrześcijańskiej postawy i to postawy dojrzałej w wierze.
Trzeba zawsze przypominać politykom o moralności i kiedy przekraczają granicę zła włączyć im ostrzegawcze światło. Należy dbać o godność człowieka, bronić życia, rodziny i troszczyć się o potrzebujących – bo to wynika z prawa naturalnego. Obowiązkiem chrześcijanina jest upomnienie się o prawa pokrzywdzonego, troska o tych, którzy nie mogą się bronić. Nie oznacza to jednak, że prawa stanowione przez państwo mają narzucać chrześcijańską moralność we wszystkich aspektach życia wszystkim obywatelom nawet niechrześcijanom. Prawa naturalne są niezbywalne (życie, rodzina, godność człowieka itp.). Pozostałe kwestie dają wolność wyznania i wizji świata, także negującej Boga.
Oczywiście należy szanować każdego człowieka i jego przekonania, jednak pamiętać trzeba, że są wspomniane wcześniej fundamenty niezależne od światopoglądu – po prostu przynależne do rodziny ludzkiej. Mogą być rzecz jasna takie sytuacje, których choć są dopuszczone przez prawo państwowe, chrześcijanie nie mają zamiaru się dopuszczać, gdyż byłoby to sprzeczne z ich systemem moralnym. Jednocześnie musi być zagwarantowane przez prawo państwowe, niezmuszanie chrześcijan do postępowania, wprawdzie zgodnego z prawem państwa, ale sprzecznym z chrześcijańską moralnością. Co ciekawe, obecnie jest trend, aby tak chronić wyznawców różnych mniejszych i większych religii, ale z wyłączeniem chrześcijan, a zwłaszcza katolików, często zmuszany do postępowania dla nich niemoralnego, zwłaszcza w sytuacjach różnych grożących im życiowych szykan. Dbanie o takie stanowienie prawa jest wezwaniem dla polityków, którzy są chrześcijanami niezależnie od tego do jakiej partii należą.
Papież Franciszek w jednym ze swoich ostatnich wystąpień zakwestionował sensowność tworzenia partii politycznej złożonej tylko z katolików – podkreślając jednocześnie konieczność zajmowania się polityką przez katolików. Świat polityki nazwał rodzajem męczeństwa i to codziennego męczeństwa, polegającego na dążeniu do wspólnego dobra bez ulegania korupcji. Podkreślił to przez przykład katolików, którzy „nie pobrudzili” się zajmując się polityką: Alcido de Gasperiego we Włoszech i Roberta Schumana we Francji, którego proces beatyfikacyjny jest w toku. Pokazał przez to, że można zostać świętym, uprawiając politykę.
Ostatnio mój znajomy z Indii powiedział, że kiedy Kościół wchodzi w mariaż z władzą, to najczęściej źle na tym wychodzi. Coś w tym jest. Dlatego bardzo potrzebujemy być swoistym moralnym i duchowym kompasem społeczeństwa. Jednocześnie Kościół ma wychowywać poszczególne osoby do korzystania z rozumu i sumienia, aby mogły prowadzić społeczeństwo uczciwie w duchu służby, angażując się w życie społeczne. Ma także uczyć dokonywać mądrych wyborów decydujących o kształcie społeczeństwa i jego warstwy politycznej.