W swoim życiu postawieni zostali przed wyborem: miłość albo obojętność. I wybrali w sposób właściwy
Jednym z najbardziej inspirujących elementów przesłania chrześcijańskiego jest prawda o powtórnym przyjściu Jezusa oraz sądzie, który przeprowadzi na końcu czasów. Zapowiedzi obu wydarzeń odcisnęły niezwykłe piętno na całej kulturze chrześcijańskiej zarówno w sferze duchowej, jak i materialnej. Dziś, gdy wpatrujemy się w przepiękne mozaiki, freski i obrazy ilustrujące eschatologiczne teksty Pisma Świętego, odkrywamy olbrzymią głębię teologicznych nadziei i przemyśleń.
Wśród takich przedstawień na pierwszy plan wysuwa się scena Sądu Ostatecznego zawarta w dwudziestym piątym rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza. Niezwykłe arcydzieła Fra Angelica, Giotta, Memlinga czy Michała Anioła w sposób niezwykle sugestywny przybliżają sens zawarty w tego przejmującego tekstu. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że to, co dla artystów było najważniejsze, nie do końca pokrywa się z tym, co stanowi ponadczasowe przesłanie tekstu Ewangelii.
1. Motyw sądu w Piśmie Świętym
Nikt z pewnością nie zdziwi się, że elementy zapowiedzi sądu bardzo często pojawiają się w całym Piśmie Świętym. Nie ulega wątpliwości, że wynikają one z głębokiego przekonania o sprawiedliwości Boga. Motyw sądu pojawia się przede wszystkim wtedy, gdy jakaś grupa lub jednostka czuje się pokrzywdzona. Sąd Boży powinien więc w ich oczekiwaniu przywrócić sprawiedliwość osobom pokrzywdzonym oraz wymierzyć karę tym, którzy dopuszczają się nieprawości. Motyw sądu pojawia się również wówczas, gdy prorocy próbują zmotywować Izraelitów do nawrócenia lub do trwania przy Bogu.
W Starym Testamencie, poza tekstami, które powstały bardzo późno, jak np. Księga Mądrości, zapowiedziany sąd nie miał być sprawowany w przyszłym świecie, lecz stanowił on element kształtujący rzeczywistość doczesną. Tak należy rozumieć np. zapowiedzi proroka Izajasza (Iz 2, 4), czy też proroka Micheasza (Mi 4, 3) co do sądu nad całymi narodami. Podobnie ma się sprawa z osądem jednostek, czego przykład znaleźć możemy w Psalmie 1. W czasach kształtowania tych tekstów nauka o życiu pozagrobowym była w powijakach.
Rozumienie sądu zmienia się w Nowym Testamencie. Wynika to z faktu, że na myślenie chrześcijan pierwszych dziesięcioleci po Zmartwychwstaniu Chrystusa bardzo mocno oddziaływała nadzieja Paruzji. To właśnie obietnica życia wiecznego zmieniała wszystko. Począwszy od Ewangelii wg św. Mateusza po Apokalipsę św. Jana ciężko znaleźć teksty, w których odbija się nadzieja na sprawiedliwość doczesną. Św. Paweł ujął to w następujący sposób: „Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę” (Rz 12, 19-20). Podobne myśli odkryjemy w Pierwszym Liście św. Piotra. Znajdujemy w nim motywacje do cierpliwego oczekiwania sprawiedliwości w postawie samego Jezusa: „Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie” (1 P 2, 21-23).
Nikt z ludzi nie ma wystarczającej wiedzy aby sądzić innych. Tylko Bóg bada sumienia. Dlatego w wielu miejscach zachęcani jesteśmy do powstrzymywana się od kategorycznych osądów. Trafnie wyraził to św. Paweł mówi o sobie samym: „sam siebie nawet nie sądzę. Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę” (1 Kor 4, 3-5). Nowy Testament zachęca więc, aby „krzywdy cierpliwie znosić” i oczekiwać sprawiedliwości Tego, który przyjdzie i to przyjdzie już niebawem.
2. Miejsce przypowieści o Sądzie Ostatecznym w Ewangelii Mateusza
Ewangelia wg św. Mateusza stanowi „Ewangelię Kościoła”. Nie tylko dlatego, że tylko w niej użyty został termin ekklesia (16, 18; 18, 17), ale przede wszystkim dlatego, że w całości stanowi ona najbardziej systematycznie ukształtowany zbiór zasad, którymi powinna kierować się wspólnota uczniów Chrystusa. Autor Ewangelii na różne sposoby legitymizuje Jezusa wobec Żydów, do których w pierwszym rzędzie skierowywał swe dzieło, jako nowego – wyczekiwanego od wieków prawodawcę, o którego Bóg przyobiecał Mojżeszowi: „Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę” (18, 18).
Sama bowiem struktura tej Ewangelii akcentuje, że Jezus jest nowym prawodawcą. Nauczanie Jezusa zostało w Ewangelii św. Mateusza zebrane w pięć wielkich mów, aby zbudować podobieństwo do Pięciu Ksiąg Tory, której autorem według tradycji żydowskiej miał być Mojżesz. Są to: 1. „Mowa o świętości Królestwa Bożego” (5, 1 – 7, 29); 2. „Mowa do głosicieli Ewangelii” (10, 1-42); 3. „Mowa o właściwościach Królestwa Bożego” (13, 1-52); 4. „Mowa o braterskiej miłości” (18, 1-35) i 5. „Mowa eschatologiczna” (24, 1 – 25, 46).
Im bardziej badamy strukturę całości Ewangelii wg św. Mateusza, tym bardziej widzimy jak bardzo przemyślane dzieło ona stanowi. Przypowieść o Sądzie Ostatecznym została włączona do „Mowy eschatologicznej” i to w bardzo znaczącym miejscu. Przypowieść ta kończy bowiem całą mowę. Takie jej umiejscowienie spowodowało, że stała się ona konkluzją całego nauczania Jezusa. Na drugim końcu mów Jezusa znajduje się „Osiem Błogosławieństw” (5, 3-10), które stanowią jakby wielkie wprowadzenie do całości mów Jezusa, a zarazem preambułę Konstytucji Nowego Przymierza, jak często nazywa się „Mowę o świętości Królestwa Bożego” czyli tzw. „Kazanie na górze”. Jeżeli więc sam układ treści i przesłanie Ośmiu Błogosławieństw każe nam je traktować jako fragment o niezwykłej wadze, to z podobną uwagę powinniśmy traktować fragment o Sądzie Ostatecznym.
3. Problemy z tytułem
Czy jednak słusznie tekst Mt 25, 31-46 opatrujemy tytułem „Sąd Ostateczny”? Wydaje się być to oczywiste. Czyni tak większość tłumaczy Biblii na język polski. Pamiętajmy jednak, że tytuły poszczególnych perykop nie są natchnione. Często zdarza się nawet, że wypaczają istotę przesłania biblijnego.
Czy w odniesieniu do tej przypowieści możemy mówić w ogóle o sądzie? Nie jest to wcale pytanie retoryczne. Zwróćmy uwagę, że w omawianym tekście nie padają w ogóle słowa „sąd”, „sądzić” ani „sędzia”. Brakuje także oskarżycieli i obrońców. Skojarzenia z wokandą sądową mogą sprowadzać nasze myśli na niewłaściwe tory.
Niniejszy tekst nawiązuje do zupełnie innej sytuacji, która często miała miejsce w starożytności. Król otoczony świtą przyjeżdża do podległej części swego królestwa. Przybycie to nie ma na celu poszukiwania winnych wykroczeń i niedociągnięć. Pamiętajmy, że rolą sądu nie jest nagradzania – ale wymierzania kar lub uniewinnienia oskarżonych. Opisywany król przyjeżdża z gotowymi postanowieniami. Jednych podwładnych chce awansować, innych natomiast zdegradować i ukarać. Jeżeli więc chcemy obronić skojarzenia tego tekstu z sądem, to tylko przez to, że ogłoszony jest wyrok oraz jego uzasadnienie. Może więc zamiast tytułu „Sąd Ostateczny” powinniśmy używać, jak czyni to Biblia Poznańska, tytułu: „Rozrachunek z miłości”.
4. Struktura przypowieści
Przypowieść ta stanowi bardzo klarownie zbudowaną całość. Składa się ona z kilku części:
a. Wstęp: zdefiniowanie osób, określenie czasu
b. Pozytyw: nagrodzenie miłosiernych
– ogłoszenie nagrody
– uzasadnienie wyroku
– zdziwienie obdarowanych
– odpowiedź wyjaśniająca króla
c. Negatyw: ukaranie niemiłosiernych
– ogłoszenie kary
– uzasadnienie wyroku
– zdziwienie obdarowanych
– odpowiedź wyjaśniająca króla
d. Konkluzja: stwierdzenie dotyczące dalszych losów bohaterów fragmentu
Tekst ten w swojej centralnej części składa się tak naprawdę z jednego obrazu odmalowanego słowami. Obraz ten przedstawiony jest najpierw jako pozytyw, natomiast drugi raz jako negatyw. Kształt postaci się nie zmienia. Zmienia się jedynie ich zabarwienie. Mateusz zastosował więc typową dla literatury hebrajskiej figurę retoryczną, którą dla naszych potrzeb możemy z poezji rozciągnąć na prozę i nazwać „paralelizmem antytetycznym”. Druga (negatywna) część danej całostki stanowi jedynie tło pierwszej (pozytywnej) całostki. Taki zabieg retoryczny pozwalał na uwypuklenie przedstawianej myśli oraz powodował, że była ona lepiej zapamiętywana. Wystarczy tak naprawdę skupić się na pierwszej części, gdyż na niej został położony punkt ciężkości.
5. Przesłanie przypowieści
a. uniwersalizm
W przeciwieństwie do wielu biblijnych tekstów, w których podaje się konkretne wskazówki co do czasu lub miejsca sądu Boga, w Mt 25, 31-46 brakuje takich informacji. Nie wiemy, gdzie Syn Człowieczy zgromadzi ludzi, wobec których ogłosi swoje wyroki. Nie wiemy także kiedy to nastąpi. Wiemy jednak, że używając słowa „wszystkie” („wszystkie narody” – 25, 32) autor Ewangelii akcentuje, że tekst ma charakter bardzo uniwersalny. Kryteria, którymi posługuje się Król w wydawaniu wyroków nie uprzywilejowują żadnej grupy ludzi. Każdy człowiek, niezależnie od miejsca urodzin i swego zamieszkania ma takie same możliwości, aby znaleźć się po prawej stronie Chrystusa.
b. błogosławieni czy szczęśliwi
Powyżej został zarysowany związek pomiędzy niniejszym tekstem, a tekstem „Ośmiu Błogosławieństw” wynikający ze struktury Ewangelii wg św. Mateusza. Wydawać by się mogło, że skoro w obu fragmentach znajduje się określenie błogosławieni możemy bez problemu harmonizować przesłania obu fragmentów. W obu tekstach jednak grupy osób przedstawionych przez Jezusa zostały określane odmiennie. Pomimo że tekst pierwszy nosi zazwyczaj nazwę „Osiem Błogosławieństw”, to jednak brakuje tam określenia błogosławieni (gr. eulogemenoi), a znajduje się określenie szczęśliwi (gr. makarioi). Tekst, który otwiera przygodę podróży za Jezusem, akcentuje szczęście wynikające z nadziei. Natomiast tekst z 25. rozdziału, który zamyka nauczanie Jezusa, wskazuje na wypełnienie tych nadziei.
Termin błogosławieni został użyty tylko jeden raz w tej przypowieści. Stanowi on jednak najważniejsze określenie ludzi nagrodzonych przez króla. Jak więc należy go rozumieć? W komentarzach możemy odkryć, że błogosławieni oznacza tyle, co umiłowani przez Boga lub wybrani, przeznaczeni do chwały (patrz Biblia Poznańska). Kontekst wskazuje na to, że ludzie zostali określeni tym mianem z bardzo konkretnej przyczyny. W swoim życiu postawieni zostali przed wyborem: miłość albo obojętność. I wybrali w sposób właściwy. W całym tekście odbija się jakby echem ponadczasowy tekst z Księgi Powtórzonego Prawa: „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście (…) Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego” (30, 15.19).
Każdy chrześcijanin w spotkaniu z człowiekiem potrzebującym postawiony jest przed takim wyborem. Nauczanie Jezusa akcentowało tę rzeczywistość bardzo dobitnie czy to w przykazaniu miłości bliźniego, czy w konieczności wypełniania woli Bożej. Dlatego myśląc o końcu historii zbawienia, a więc o powtórnym przyjściu Jezusa i osądzeniu narodów, warto wrócić do jej początków. A tam spotykamy Abrahama, który również musi dokonać wyboru. Sam Bóg motywując go do wyjścia z jego ziemi ojczystej zapewnia go: „będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rz 12, 2-3).
c. dlaczego akurat ci
W omawianej przypowieści odnajdujemy sześć grup ludzi potrzebujących pomocy. Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy podobnego zestawienia. Ewangelie nie akcentują, żeby sam Jezus doświadczał problemów jak głód, pragnienie, nagość, choroby itd., ani też żeby Jego miłość do ludzi przybierała taką formę jak odwiedzanie chorych czy więźniów, odziewanie nagich, czy zabezpieczanie bytu podróżującym. Ludzie potrzebujący miłosierdzia znajdowali się także w innych sytuacjach. Nie należy więc ograniczać miłosierdzia do tych sześciu kategorii. Może właśnie dlatego mamy do czynienia z liczbą sześć, gdyż jest ona symbolem braku pełni. Wydaje się, że w przesłaniu tej perykopy nie chodzi o akcentowanie szczególnego problemu jakim był i jest: głód, pragnienie, nagość, podróże, choroby i kary więzienia, lecz rozbudzenie wrażliwości na potrzebujących.
Wspólnota pierwszych chrześcijan miała silne przekonanie, że ich tożsamość budowana jest na wierze w Jezusa i konieczności wypełnienia przykazania, które zostawił Jezus. Trzeba pamiętać, że w ówczesnym czasie poszczególne grupy judaizmu koncentrowały się na bardzo różnych aspektach religijności. Dla jednych najważniejsza była sprawa czystości i obmyć rytualnych, dla innych akcentowanie konieczności walki z okupantem, dla innych znów sprawa dowartościowania Bożego wyboru i tym samym odseparowywanie się od pogan.
Jezus wyraźnie określił czego wymaga od swoich uczniów: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12). Uczniowie nie zapomnieli o tym nakazie, lecz głosili z całą mocą: „my przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje trwa w śmierci” (1 J 3, 14). Mieli świadomość, że „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20).
W świetle głoszonego i oczekiwanego przyjścia Chrystusa okazywanie miłości wobec potrzebujących stawało się fundamentalne. To właśnie tam czynna miłość wysuwała się na pierwszy plan i miała znaczenie ewangelizacyjne (zob. J 13, 35). Więcej nawet, to miłosierdzie, czyli okazywanie miłości wobec biednych i potrzebujących stawało się nadzieją na dzień sądu, którego się spodziewano. Dlatego w obliczu tego sądu św. Jakub zachęca: „Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 12-13).
d. „Cóż mamy czynić bracia?” (Dz 2, 37)
Każdy kto uważnie czyta całe przesłanie Nowego Testamentu zauważy, że życie wieczne uzależnione jest od różnych czynników. Spośród nich na pierwszy plan wysuwa się wiara, która stanowi pójście za Jezusem. Czy to w ewangeliach synoptycznych („Kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony” – Mk 16, 16), u świętego Jana: („Abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” – J 20, 31), czy też u świętego Pawła: „Człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę” – Rz 3, 28).
W tekście przypowieści, którą omawiamy, nie ma jednak żadnej wzmianki o wierze. A jedynym kryterium zbawienia czy potępienia stanowią czyny miłosierdzia. Czy więc tekst ten stoi w opozycji do przesłania innych fragmentów biblijnych? Czy nie stanowi on podbudowy dla ludzi, którzy wyrokują o zbawieniu w oparciu o same czyny niezależnie od wiary. Czyż nie słyszymy często o zmarłych: „On nie był wierzący, ale był dobrym człowiekiem, Pan Bóg na pewno da mu życie wieczne”.
Przesłanie biblijne musimy odkrywać w całości. Nie ma i nie może być sprzeczności pomiędzy poszczególnymi fragmentami. Dlatego tekst tej przypowieści powinniśmy traktować jako uzupełnienie biblijnej nauki o zbawieniu. Wszystkie czyny ucznia Chrystusa muszą wypływać z wiary. To nie one zbawiają człowieka, lecz są elementem wiary, przez który wiążemy się z Bogiem i pełnimy Jego wolę. Trzeba pamiętać, że „łaską jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili” (Ef 2, 8-10).
* * *
Nie ulega wątpliwości, że przypowieść o Sądzie Ostatecznym jest skierowana do chrześcijan. Stanowi ona przypomnienie o tym, co naprawdę ważne. Zmieniają się problemy i okoliczności życia, borykamy się z innymi wyzwaniami i zobowiązani jesteśmy walczyć z odmiennymi zagrożeniami. Jednak to co ważne nie ulega zmianie, „gdyż w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość” (Ga 5, 6).