Teoretycznie na pytanie co naprawdę lubię, mogę odpowiedzieć jednym wyrazem: rękodzieło. Jednak jak niewiele zdradza on z treści moich drobnych pasji. Zaczęło się dość klasycznie. Jako mała dziewczynka z zachwytem patrzyłam, jak moja mama dorabia dziewiarstwem (była to wtedy dość popularna forma chałupnictwa), a moja babcia obdarowuje nas cudnymi drobiazgami wykonywanymi drutami i szydełkiem. Jako siedmioletnia dziewczynka poprosiłam więc mamę, by mnie nauczyła robienia na drutach (do dziś nie wiem, jak tego dokonała, gdyż mama jest prawo- a ja leworęczna; i każda z nas dzierga robótki w inną stronę).
Rok później „wymusiłam” na mamie, by kupiła mi książkę o nauce robienia na drutach i szydełkiem, którą sobie upatrzyłam w pobliskiej księgarni. Dziś ta książka jest już mocno „sponiewierana”, ale skutecznie nauczyła mnie podstaw tego, co dziś potrafię.
Zdobyte umiejętności były bardzo przydatne, bo miałam niewiele pieniędzy, a duże serce – większość prezentów wykony-wałam więc ręcznie. Popularnością cieszyły się podarowywane przeze mnie szydełkowe buciki na wycieraczce, figurki z masy solnej, furorę zrobiło serce z rękoma i nogami. Koleżanki mojej młodszej siostry ciągle prosiły mnie o drobne figurki z modeliny. Moje lalki miały naprawdę dużą ilość wykonanych przeze mnie atrakcyjnych ubiorów.
Pod koniec liceum zaczęłam wykonywać także części garderoby dla siebie: bluzki, swetry, skarpetki, rękawiczki. Teraz, kiedy widzę kogoś w atrakcyjnej dzianinie, trudno mi oderwać wzrok, dopóki „nie rozbroję” wzoru. Jest to mało kłopotliwe, gdy ciekawy „ciuszek” należy do kogoś znajomego, gorzej, gdy „kusi” mnie coś, w co ubrana jest obca osoba, a moje „wglapianie” się w nią musi być dla niej zupełnie niezrozumiałe. Znajomi wiedzą, że jeśli mi coś pokażą, to powiem im jakim wzorem jest to wykonane i w jaki sposób i często dodam, że jest to „proste”.
Oczywiście hobby tylko wtedy może przynosić radość, jeśli nieustannie jest rozwijane. Podobnie jest ze mną. W tradycyjnych robótkach osiągam coraz większe „mistrzostwo”. Szukając nowych inspiracji zaczęłam przeglądać zasoby internetowe i… dopiero wtedy się „rozbuja-łam”. Do klasycznych robótek dołączyły zainteresowania specyficznym wykorzystaniem – prze-de wszystkim – szydełka: makra-mą szydełkową, koronką koniakowską (nasza rodzima koronka szydełkowa), koronką brugijską i koronką irlandzką (szydełkowe motywy roślinne połączone siatką), widełkami czy filetem szydełkowym.
Poznałam i zainteresowałam się również koronką igłową, przede wszystkim koronką wenecką, filetem na siatce i reticellą. Spodobały mi się też niektóre formy haftu płaskiego, np. haft czarny (nazwa pochodzi od kolorów nici, którymi był wykonywany, to rodzaj geometrycznej stebnówki, którą ozdabiano np. stroje angielskich królowych). Nauczyłam się też frywolitek (to robótka, do wykonania której używa się specjalnych czółenek). Oczywiście nowe techniki pobudzały wyobraźnię prowadząc do nowych „dzieł”, np. torebek czy nawet… kolczyków. Tworząc biżuterię łączę najczęściej elementy szydełkowe z koralikami, ale nauczyłam się także używać metalowych drucików.
To jednak jeszcze nie koniec. Pracuję w szkole pełniąc obowiązki wychowawcze, więc czasem trzeba się „wykazać” także na tym polu. W naszej szkole (gimnazjum) uczniowie rywalizują w międzyklasowym konkursie gazetek. „Moja” klasa nie była niestety w nim zbyt aktywna. Uczniowie niechętnie brali się w ogóle za wykonywanie gazetek, twierdząc, że im „i tak nigdy nic nie wychodzi”. Postanowiłam więc im udowodnić, że nie mają racji. Najpierw przygotowałam dwa quillingowe kwiaty, by widzieli, że to co ładne, wcale nie musi być trudne, a potem nauczyłam ich samej techniki (sprowadza się ona generalnie zawijania i zaginania papierowych pasków). Zainteresowałam się również origiami modułowym, z którego można tworzyć różne trójwymiarowe formy, np. wiszące kule nazywane kusudamą. Takie kule również zaczęliśmy wykonywać razem z uczniami. Przypadkiem trafiłam też na metodę będącą specyficzną odmianą origami modułowego – snapologią, za pomocą której wykonywaliśmy razem z klasą trójwymiarowe papierowe pisanki.
Wiem, że będą się we mnie jeszcze rozwijać nowe „robótkowe” zainteresowania. Fascynuje mnie wykonywanie kartek metodą pergamano (wytłaczanie wzorów na specjalnym rodzaju technicznej kalki), zamierzam korzystać z możliwości, jakie daje przy wykonywaniu kartek haft matematyczny. Chciałabym też rozwijać opanowane już techniki – tak wiele mogę się w nich jeszcze nauczyć. Swoimi pasjami (bo chyba jednak trudno to nazwać jedną pasją) „zarażam” też znajomych (nie wspominając o ucz-niach). Życzę wszystkim, by mieli tyle zainteresowań i radości z robienia tego, co naprawdę lubią.