Dar Ruchu Światło-Życie

(198 -luty -marzec2014)

z cyklu "To lubię"

Rękodzieło

Asia Hadzik

Jestem osobą, dla której doba jest zdecydowanie za krótka, a na pytanie o to co jest moja największą pasją trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo jest ich kilka. Od dziecka marzyłam, żeby zostać lekarzem – tak jak mój tato, jednak mimo starań, nie wyszło i wylądowałam na studiach inżynierskich. Tak więc swoje życie zawodowe związałam z naukami ścisłymi, jednak moje pasje zdecydowanie od tego odbiegają. Choć na zajęciach mój umysł jest pochłonięty fizyką, matematyką i innymi tego typu naukami, to do moich największych pasji należy rękodzieło.

Pod nazwą rękodzieło kryje się  naprawdę wiele – tworzenie biżuterii, kartek okolicznościowych, haftowanie szycie, dzierganie i wiele innych. 

Wszystko zaczęło się, kiedy byłam dzieckiem, a mama plas-tyczka zaraziła mnie rysowaniem. Praktycznie cały wolny czas dzieliłam na czytanie oraz rysowanie czy malowanie rysunków do naszej domowej galerii rysunków – wieszanych wszędzie gdzie się da albo na robienie dla wszystkich laurek. Później idąc za pasją zaczęłam chodzić na kółko plastyczne do domu kultury, gdzie jeszcze bardziej się w to wgłębiałam robiąc jednocześnie całe mnóstwo prac na konkursy plastyczne. Tak to trwało mnie więcej do pierwszej klasy gimnazjum, gdzie, dzięki starszym znajomym, zaraziłam się robieniem kartek okolicznościowych i kolczyków, nie zaprzestając działalności na kółku plastycznym. Zaczęłam od zwykłego składania koralików, a w kartkach od rysowania i malowania – od tego co znałam najbardziej. 

Od tamtego czasu zaczęłam zagłębiać się w to coraz bardziej, poznawałam nowe techniki, takie jak haft matematyczny, quilling czy decoupage, co wykorzystuję przy tworzeniu nowych rzeczy. Przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą w moim pokój staje się istną mini fabryką kartek, które wysyłam po znajomych. Kolczyki robię głównie dla siebie, bo uwielbiam mieć coś na uszach, ale też powstają często jako prezenty dla znajomych. 

Ostatnio zakochałam się na nowo w robieniu na drutach. Wiem, że jest to czynność kojarzona ze starszymi kobietami, ale mi to wcale nie przeszkadza. Pamiętam, że jak byłam w młodszych klasach podstawówki i spędzałam popołudnia u dziadków, to nie mogłam się nadziwić, jak to jest, że starsze panie siedzące przed kamienicą stykają jakieś dwa patyki i później z tego powstaje np. szalik czy sweter. Wtedy babcia wyciągnęła druty i zaczęła mnie uczyć. Początkowo szło mi dość topornie, oczka mi się mieszały, gubiły, ale zrobiłam wtedy czapkę dla lalki. Odłożyłam druty na długo, do czasu kiedy w gimnazjum postanowiłam zrobić sobie szalik. Zrobiłam go, choć nie wyszedł do końca tak chciałam, ale się nie zniechęciłam. Krótko później zrobiłam następny, taki długaśny i kolorowy. Później odstawiłam druty znowu na jakiś czas, a ostatnio, kiedy modne stały się tzw. kominy (tak jakby szalik tylko jego końce są ze sobą połączone), to postanowiłam zrobić sobie takowy. Powstał najpierw jeden, później następny, i następny dla przyjaciółki i jeszcze szalik dla chłopaka i kilka innych;) Choć nie wiem czy udałoby mi się zrobić sweter, to i tak idzie mi dość dobrze. 

Jedną z rzeczy, którą też lubię robić to bransoletki z muliny. Swego czasu to było bardzo modne, a podstawowe wzory znało naprawdę wiele osób. Do dziś robię wiele takich, głównie z napisami, kiedyś nawet udało mi się zrobić taką bransoletkę z foską :). Moje rzeczy można także zobaczyć na moim blogu – wystarczy w googlach wpisać „Mój ręcznie robiony świat”.

A co tak w tym wszystkim lubię? Przede wszystkim to, że wszelakiego rodzaju robótki ręczne bardzo mnie uspokajają i pozwalają odreagować wszystkie złe emocje, a także uczą niezwykłej cierpliwości. Uwielbiam też ten moment, kiedy obdarowany cieszy się jakimś wykonanym przeze mnie prezentem, to jest naprawdę miłe.

Jak widać w ramach rękodzieła zajmuję się naprawdę wieloma rzeczami, do tego dochodzi jeszcze zamiłowanie do czytania oraz nauka, więc doba naprawdę jest za krótka;) I chyba nie znam osoby, która w ramach rękodzieła zajmowałaby się tylko i wyłącznie jedną dziedziną – jedna często dominuje, ale tylko jedna zdarza się chyba naprawdę rzadko. :P