Dokonała się przemiana w wielu oazowiczach, uwierzyliśmy, że Pan Bóg może nas powoływać do bardziej odległych miejsc, że dla Niego nie ma nic niemożliwego.
Wieczernik:Dlaczego jako Ruch mamy angażować się w działalność misyjną? Tyle jest do zrobienia w Polsce, coraz więcej ludzi jest zagubionych, traci wiarę, musimy bronić życia, ewangelizować, przemieniać nasze społeczeństwo.
Marcin Skłodowski: Zgadzam się, to są z pewnością zadania dla ludzi Ruchu, do tego jesteśmy powołani. Ale Jezus również dziś wybiera i wysyła ludzi jako swych świadków do najdalszych zakątków świata, aby współpracowali w Jego misji, Jego słowa wciąż są aktualne: Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1, 8). Wymienione krainy wskazują na coraz szersze kręgi działalności uczniów Chrystusa, dobra nowina ich przepełniała w tak wielkim stopniu, że chcieli ją zanieść każdemu człowiekowi.
Zrozumiałe jest, że gdy słyszymy te słowa, mogą rodzić się w nas wątpliwości, bardzo łatwo też „przyrastamy” do naszych posług i wtedy skłaniamy się ku odpowiedzi: „Panie Jezu, dobrze mi w Jerozolimie, a krańce ziemi… przydziel innym”. Odpowiedzią więc na powtarzane pytanie „dlaczego misje” jest proste stwierdzenie: tego chce nasz Pan, to On powołuje, porusza serca, wzywa, taki jest Jego nakaz.
W.:Czemu właśnie Ruch Światło-Życie powinien iść na krańce świata? Czy to też mieści się w naszym charyzmacie? Przecież są zakony zajmujące się misjami, wyspecjalizowani misjonarze?
M.S.: Doskonałej odpowiedzi na tak postawione pytanie udziela bł. Jan Paweł II:
„Mam wrażenie, że nadszedł moment zaangażowania wszystkich sił kościelnych w nową ewangelizację i w misję wśród narodów. Nikt wierzący w Chrystusa, żadna instytucja Kościoła nie może uchylić się od tego najpoważniejszego obowiązku: głoszenia Chrystusa wszystkim ludom” (encyklika Redemptoris Missio, 3).
W tym krótkim fragmencie pada kilka ważnych słów, po pierwsze: „wszystkie siły kościelne”, „żadna instytucja Kościoła nie może się uchylić”. Z pewnością możemy uznać, że słowa te są wezwaniem skierowanym do Ruchu.
Jesteśmy potężną siłą w Kościele, ponad 45 tys. oazowiczów co roku bierze udział w rekolekcjach, choć pewnie trzeba byłoby też stwierdzić, że jesteśmy głęboko uśpioną armią, dobrze nam w koszarach.
Po drugie: „najpoważniejszy obowiązek”, z tym także wiążą się pewien problem, co dla mnie jest najważniejsze? Każdy z nas ma coraz więcej obowiązków, codziennie tysiące spraw do załatwienia, ale ile razy w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca myślę o wypełnieniu najpoważniejszego obowiązku…
Jest jeszcze drugi aspekt naszego głoszenia.
„Misje bowiem odnawiają Kościół, wzmacniają wiarę i tożsamość chrześcijańską, dają życiu chrześcijańskiemu nowy entuzjazm i nowe uzasadnienie. Wiara umacnia się, gdy jest przekazywana!” (RM 2).
Dobra Nowina przemienia tych, którym jest przekazywana. To jednak nie wszystko. Ona daje niesamowity entuzjazm samym misjonarzom, wiara nabiera nowego smaku. Doświadczamy tego w Diakonii Misyjnej, pomimo różnorakich trudności. Z pewnością wiele nas kosztuje przygotowanie wyjazdu np. do Chin, dziesiątki spotkań i rozmów, tłumaczenia materiałów, zbieranie funduszy, poświęcanie oszczędności, rezygnacja z urlopu, kilkadziesiąt godzin na lotniskach i w samolotach, upały, nietypowe jedzenie i wiele innych doświadczeń, ale wracamy i… jesteśmy szczęśliwi. Rzeczywiście entuzjazm jest zupełnie nowy i wierzymy, że zaangażowanie misyjne nie tylko odnowi, ożywi poszczególne osoby, ale także Ruch Światło-Życie.
W.:Działalność Diakonii Misyjnej zaczęła się od Kazachstanu. Jak to było?
M.S.: Wszystko zaczęło się od apelu ks. bp. Janusza Kalety do Ruchu Światło-Życie.. Ks. Biskup zwracał się z prośbą o posłanie animatorów do Kazachstanu. Ciekawe, że list od ks. biskupa odczytano na dniach wspólnoty w całej Polsce, a dwie animatorki zgłosiły się właśnie z diecezji warszawsko-praskiej. Nikt z nas jeszcze wtedy nie myślał o zakładaniu Diakonii Misyjnej, spotykaliśmy się co miesiąc, aby modlić się za Kasię i Natalię, czasami porozmawiać na Skypie. Choć tak naprawdę wszystko szybko się potoczyło. W tamtym czasie naszym moderatorem był ks. Piotr Główka, bardzo otwarty i charyzmatyczny kapłan, i już po kilku tygodniach zaczęliśmy przygotowywać rekolekcje ewangelizacyjne na Ukrainie, a potem na Litwie i tak wszystko się potoczyło.
W.:A co obecnie się dzieje w Kazachstanie? Czy nadal wysyłani są wolontariusze? Czy są jakieś inne plany?
M.S.: Obecnie nie ma wolontariuszy w Kazachstanie, ale nie znaczy to, że porzuciliśmy ten kierunek, wręcz przeciwnie, przygotowujemy się do bardziej zintensyfikowanych działań. Na wakacje planujemy wysłanie ekipy, żeby poprowadziła rekolekcje oazowe dla młodzieży, a działania byłyby kontynuowane przez kolejnych wolontariuszy. Szczególnie mnie cieszy, że Kazachstan wciąż żyje w animatorach, którzy pełnili tam posługę w poprzednich latach, a teraz pragną wrócić tam choć na kilka tygodni. Po raz pierwszy mamy tak komfortową sytuację, że już na wiele miesięcy przed wyjazdem zgłosiły się dwie wolontariuszki. Wierzymy, że po rekolekcjach młodzież będzie chciała dalej wzrastać w charyzmacie Światło-Życie, a nasze animatorki będą odpowiadały za prowadzenie nowopowstałej wspólnoty.
W.:W ubiegłym roku odbyła się oaza w Chinach. Wiemy, że oazę prowadził tam Moderator Generalny. Jakie była rola Diakonii Misyjnej w organizowaniu tej oazy?
M.S.: Diakonia Misyjna odpowiadała za całość rekolekcji tzn. kontakty z Chinami, poszukiwania animatorów, tłumaczy, bilety, wizy i zdobycie funduszy. Oczywiście najważniejsze rzeczy ustalaliśmy z ks. Adamem.
W.:Jak tam wygląda obecnie? Czy nadal Diakonia Misyjna pilotuje oazy w Chinach?
M.S.: Z Chinami cały czas jesteśmy w kontakcie, choć nie mamy bezpośredniego wpływu na codzienne życie tamtejszej wspólnoty. Chińczycy są bardzo dobrze zorganizowani, więc też nie ma zbyt dużo trudności, żeby zebrać uczestników i przygotować rekolekcje. W lutym tego roku podjęliśmy kolejne wyzwanie, gdy zdecydowaliśmy się na zorganizowanie rekolekcji dla księży i sióstr z diecezji Handan. Wzięło w nich udział ok. 150 osób, a ojcem rekolekcjonistą również był Moderator Generalny, który sprawę chińską ma głęboko w sercu. W najbliższe wakacje planujemy przeprowadzenie trzech oaz piętnastodniowych, a także udział Chińczyków w rekolekcjach w Krościenku.
W.:Dwa lata temu miała miejsce Mission Oasis – oaza w języku angielskim w Krościenku. Czy to doświadczenie będzie ponawiane?
M.S.: Mission: Oasis było niesamowitym doświadczeniem różnorodności Kościoła, warto przypomnieć, że uczestnicy pochodzili z Chin, Kenii, Pakistanu, Słowacji, Mołdowy i Polski. Tak różne doświadczenia, kultury, a wszyscy zgromadzeni w Krościenku, zanurzeni w charyzmacie Światło-Życie. Z perspektywy czasu widzę, że chyba największe owoce rekolekcje wydały w Polsce. Tak wielkie było poruszenie na dniach wspólnoty na Kopiej Górce, na Błyszczu i innych miejscach. Dokonała się też przemiana w wielu oazowiczach, uwierzyliśmy, że Pan Bóg może nas powoływać do bardziej odległych miejsc, że dla Niego nie ma nic niemożliwego.
Na razie nie planujemy kolejnych rekolekcji misyjnych, ale co roku są grupy na Kopiej Górce, które dzięki tłumaczowi mogą uczestniczyć w programie rekolekcji.
W.:A co z Ruchem w Kenii? Jak wspomniałeś, byli uczestnicy stamtąd na Mission Oasis..
M.S.: Wciąż mamy kontakt z Kenią, głównie przez program Adopcji na odległość, w którym uczestniczy ok. 150 dzieci. Chcielibyśmy zorganizować rekolekcje w Afryce, posłać animatorów na dłuższy czas, ale to wymaga dobrego zaplecza ludzkiego i finansowego. Wierzymy, że jest to możliwe, nie chcemy jednak budować na piasku.
W.:Na czym na co dzień polega praca Diakonii Misyjnej? Czy tylko jest to przygotowywanie oaz za granicą i koordynowanie kontaktu z nimi?
M.S.: Przygotowywanie oaz jest naszą główną działalnością, w tym widzimy naszą misję: ewangelizacja poza granicami Polski i zakładanie wspólnot Ruchu Światło-Życie. Jednak to nie wszystko, chcemy uczestniczyć w życiu misyjnym Kościoła, przede wszystkim przez modlitwę, ale też konkretne działania takie jak już wspomniana Adopcja na odległość, wolontariat w Kazachstanie, inne projekty pomocowe w Kenii i Pakistanie. Ważne są też spotkania na rekolekcjach, we wspólnotach, gdzie dajemy świadectwo i dzielimy się doświadczeniem działań misyjnych.
W.:Diakonia Misyjna to młoda diakonia. Gdzie w Polsce są grupy tej diakonii?
M.S.: Obecnie działają trzy grupy diakonijne – w Warszawie, Łodzi i Poznaniu, ale przy okazji konkretnych działań wspomaga nas mnóstwo życzliwych osób z całej Polski, trudno ich zliczyć.
W.:Gdyby ktoś chciał powołać Diakonię Misyjną w swojej diecezji, co powinien robić?
M.S.: Jest kilka dróg, ale zawsze najważniejszy jest zapał, pragnienie czegoś więcej. Można przyłączyć się do wyjazdu zagranicznego, tłumaczyć w Krościenku, pojechać do Kazachstanu, bo to właśnie daje nową perspektywę, nowy entuzjazm. Nie oznacza to jednak, że znajomość języków jest warunkiem koniecznym, można uczestniczyć w wielu akcjach w Polsce np. 20 maja organizujemy happeningi uliczne w Warszawie, Poznaniu i Łodzi pod nazwą Mejd in Czajna, poprzez które chcemy propagować sprawę chińską. Warto też wziąć udział w Oazie Modlitwy Diakonii Misyjnej tradycyjnie organizowanej w listopadzie. Zapraszamy animatorów oraz małżeństwa z Domowego Kościoła do kontaktu misje@oaza.pl oraz odwiedzenia naszego bloga www.misje.oaza.pl.