To trzeci numer „Wieczernika" poświęcony rekolekcjom oazowym - dwa lata temu zajmowaliśmy się III stopniem a rok temu II stopniem. Spośród tych trzech stopni trzeci jest na pewno najbardziej „medialny" - statio, spotkania z żywym Kościołem, różnorodność wynikająca z miejsc, gdzie oaza się odbywa - to wszystko tworzy barwną mozaikę. Z kolei II stopień ma również swój swoisty zewnętrzny urok przez odwołanie się do, jakby nie patrzeć, nieco egzotycznego świata Starego Testamentu. To oczywiście nie oznacza, że oazy nie mają głębokich treści. Mają jak najbardziej, ale dodatkowo są w nich elementy zewnętrznej atrakcyjności.
Na tym tle I stopień mógłby jawić się nieco ubogo. Mówi się na nim przecież o podstawowych pojęciach, takich które w życiu Ruchu wracają wielokrotnie. Na każdym dniu wspólnoty czy rekolekcjach jest przecież na przykład czas na Namiot Spotkania. Jednak zatrzymanie się nad I stopniem pozwala przyjrzeć się tym pojęciom, odświeżyć spojrzenie na nie i zastanowić się, na ile są one obecne w życiu.
A brak zewnętrznej atrakcyjności? I stopień to przecież początek drogi. Nawet jeśli ktoś przedtem odbywa formację OND czy jest wiele lat w Ruchu nie wyjeżdżając na oazy, to tak naprawdę dopiero wyjazd na I stopień otwiera przed nim to, co w Ruchu najważniejsze. I choć każde spotkanie i każde rekolekcje to przyprowadzanie do Jezusa, to I stopień jest przyprowadzaniem do Jezusa w najpełniejszym tego słowa znaczeniu. Czy może być wspanialszego niż przyprowadzenie człowieka do Jezusa?