Całkiem sporo razy zdarzyło mi się stanąć wobec kogoś jako „nowa”. Wejście z zewnątrz w jakąś grupę często (z zasady?) jest niełatwe i w sumie dotyczy to zarówno sytuacji bardziej oficjalnych jak praca, jak i mniej oficjalnych jak jakieś środowisko (np. oazowe) czy rodzina. Zderzenie się obojętnością, wyczuwanym dystansem nie jest jeszcze tak przykre jak uświadomienie sobie, że ktoś jeszcze mnie nie poznał, a już ma uprzedzenia i „wie” czego się może spodziewać, zatem z góry wpisuje mnie w jakieś schematy.
Wejście nowej osoby w jakąś grupę nie jest sytuacją łatwą i od drugiej strony – jak przyjąć kogoś nowego, nieznanego, przecież może okazać się potencjalnym zagrożeniem mojej pozycji, będzie trzeba się wysilić, aby go poznać, a w ogóle to co on/ona sobą reprezentuje, kim jest, czy czegoś nie udaje….
Raz w roku, podczas Wigilii Paschalnej, kapłan w imieniu Kościoła zadaje nam pytanie „Czy wyrzekasz się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych?” Żyć w wolności dzieci Bożych. Być człowiekiem wolnym…. Co to tak naprawdę znaczy?
W przytoczonym w bieżącym numerze „Wieczernika” tekście ks. Franciszka Blachnickiego przeczytamy, że istotą niewoli jest egoizm, że niewola bierze się z lęku i obaw, zatem należy wywnioskować, że człowiek wolny – ks. Blachnicki precyzyjnie powie wewnętrznie wolny – nie daje się opanować lękom i strachom, wie, że jego wyzwolicielem i Panem jest Jezus. I nie jest to wybór emocjonalny, jest to wybór bardzo racjonalny i trzeźwy. Pojawia się jednak pytanie, jak mamy realizować tę wolność w praktyce. Najprościej tu sięgnąć do Słowa Bożego i takie właśnie analizy przekazują nam w swoich artykułach dwa bibliści, jednocześnie duszpasterze-praktycy, księża Adam Prozorowski i Artur Andrzejewski. Jak nie przegapić Jezusa w spotkaniu z kimś nowym, obcym? Co robić kiedy pojawiający się lęk przeslania moją godność dziecka Bożego?
Ważne jest tutaj nie tylko to, co konkretnie robimy (albo czego nie robimy), ważna jest przede wszystkim nasza postawa. Odejście od Boga może dokonać się nie tylko przez konkretne czyny, ale również przez zaniedbanie dobra a nawet przez myśli. O tym pisze ks. Mariusz Pohl.
Wśród nękających różne strony świata kryzysów są takie, które zdają się nas nie dotykać i takie, które dotykają nas głównie za pośrednictwem mediów, budząc nie mniejsze emocje niż gdybyśmy je mieli na co dzień w naszych parafiach. Warto przemyśleć razem z Maksymilianem Kuźmiczem różnicę między migrantami a uchodźcami, a z Jackiem Skowroński zasadę ordo caritatis, zgodzić się na brak prostych odpowiedzi i – cóż innego można zrobić – dalej szukać dróg wcielania w życia światła Słowa Bożego. Bez lęku. W wolności dzieci Bożych. Słuchając rzeczywistego głosu Kościoła. Roztropnie i wielkodusznie. Z miłością, która usuwa lęk.