Modlitwa
(140 -listopad -grudzień2005)
z cyklu "Wieczernik Domowy"
Przeżyj to sam
Barbara i Krzysztof Janowscy
Jest już jesień. Czas ostatnich wakacji to wspomnienia, nawet dla studentów..
Ale mimo wszystko chcemy wrócić do czasu wakacji. Tym bardziej, że następne bardzo powoli się zbliżają i może warto już troszkę o nich pomyśleć…
W wakacje możemy pojechać na letnie rekolekcje oazowe. Oaza jest rekolekcjami przeżyciowymi, to znaczy, że najważniejsze na niej nie jest to co się tam usłyszy, wiedza jaką się pozna, ale najważniejsze jest to co się przeżyje.
Nawet gdybyśmy posłuchali innych, którzy byli na takich rekolekcjach, obejrzeli film z takich rekolekcji to nie to samo co na nich być.
Rekolekcje oazowe są ułożone według schematu 15 tajemnic różańca (tajemnice radosne, bolesne i chwalebne). Zarówno rekolekcje Domowego Kościoła jak i młodzieżowe są organizowane w trzech stopniach. I stopień to odkrywanie Jezusa jako naszego osobistego przyjaciela i zbawiciela, II stopień to wspólna z Izraelem wędrówka przez pustynię, a III stopień to poznawanie Kościoła jako Matki chrześcijan.
Rekolekcje oazowe Domowego Kościoła oprócz tematów osobistej formacji chrześcijańskiej mają czas poświęcony na formację małżeńską. Nawet powiedzielibyśmy, że starają się, aby osobista formacja chrześcijańska była wtopiona w formację chrześcijańskich małżonków. Jeśli jest na przykład mowa o miłości, to mówimy nie tylko o miłości Boga do człowieka, ale także o miłości małżonków między sobą.
Wielu małżonków od dłuższego czasu uczestniczy w spotkaniach kręgów rodzin, ale jakoś ciężko im wybrać się na oazowe rekolekcje. A są one bardzo ważne już chociażby przez to że podobnie do modlitwy czy dialogu małżeńskiego są jednym ze zobowiązań Ruchu.
Jednym z powodów, dla których czasami ciężko nam pojechać na rekolekcje jest ich długość. 15 dni plus dzień wyjazdu i przyjazdu, to dość długi urlop. Niektórym nie udaje się go dostać w pracy, a innym nawet się udaje, ale szkoda im cały urlop przeznaczyć na taką formę spędzania czasu. Boją się, że nie będą go mieć dla współmałżonka i dzieci. To naturalna troska o spędzenie chociaż wakacji z bliskimi, gdy w czasie roku pracy człowiek musi ciągle się spieszyć. Ale na szczęście na oazie rodzin na ogół jest dość dużo czasu wolnego i mamy go okazję spędzić również z naszymi pociechami i najbliższymi. A z drugiej strony dzieci mają swój program zajęć i na ogół nie narzekają na nudę. Dopiero dzieci starsze czasami mogłyby się nudzić i stąd w założeniach Ruchu Światło–Życie było napisane, że od pewnego wieku dzieci w tym samym czasie jeżdżą na swoje rekolekcje Oazy Dzieci Bożych czy później Oazy Żywego Kościoła. To, że z małym dzieckiem udało się niektórym przeżyć oazę, to fakty. My byliśmy z naszym synkiem na pierwszej oazie, gdy miał 7 miesięcy i wspominamy ja bardzo dobrze. Chociaż w tym czasie dostał swoją pierwszą „osobistą” nianię i jak chyba wszyscy rodzice na początku obawialiśmy się jak sobie radzi, gdy nas nie ma przy nim. Ale w tym roku mieliśmy jeszcze młodszego uczestnika, a raczej uczestniczkę. Dwumiesięczna Ania w czasie rekolekcji oazowych przyjmowała chrzest i było to wielkie wydarzenia nie tylko dla jej rodziny, ale także dla pozostałych uczestników rekolekcji.
Rekolekcje oazowe to także czas nowych wyzwań dla dzieci, w tym naszego synka: pierwsza niania, dużo rówieśników z którymi może się bawić, poznawanie sytuacji biblijnych, mnóstwo rysunków, Święty Mikołaj w środku lata, koledzy i koleżanki których jeszcze długi czas się wspomina.
Istotne jest to, aby moderatorzy rekolekcji dostosowywali sposób realizacji programu do wieku uczestniczących w nich dzieci. W końcu Domowy Kościół ma gromadzić katolickie rodziny, które są także otwarte na dar życia i zabieranie im możliwości przeżywania rekolekcji z małymi dziećmi byłoby jakąś wewnętrzną niespójnością.
Dla nas, dorosłych, oaza to przede wszystkim czas bycia z Bogiem i innymi małżeństwami podobnie patrzącymi na świat i mającymi często podobne problemy. To coś na kształt rzeczywistej oazy na pustyni, gdzie można odpocząć, spotkać innych i nabrać sił na dalszą wędrówkę. Myślę, że bardzo ważne są tutaj też spotkania nieformalne. Obieranie ziemniaków, pogaduszki przy kawie czy wspólne spacery, gdzie mamy możliwość poznać innych uczestników, posłuchać o sprawach ważnych dla nich i podzielić się tym co jest w nas.
Ktoś zwrócił uwagę, że piętnastodniowe rekolekcje oznaczają bycie pewnych osób razem ze sobą przez około 12 godzin dziennie, co daje (12 razy 15) 180 godzin bycia razem w ciągu 15 dni. Gdy spotykamy się z innymi małżeństwami w trakcie kręgu w ciągu roku, to takie spotkanie trwa zazwyczaj 3 godziny i jest takich kręgów 10. Czyli w ciągu roku spotykamy się w sumie 30 godzin. Aby spotykać się przez 180 godzin (czyli tyle ile spotykamy się w ciągu jednych piętnastodniowych rekolekcji) musi upłynąć 6 lat spotkań rocznych w kręgu. To takie matematyczne przedstawienie, jak ważne są rekolekcje…
Warto już teraz, kiedy jeszcze nie mamy zaplanowanych wakacji, poważnie rozważyć tę propozycję Ruchu Światło–Życie. Tym bardziej, że często zapisy na rekolekcje wakacyjne rozpoczynają się w zimie i potem mogą być już czasem trudności z dostaniem się w wybrane miejsce…
Do zobaczenia kiedyś na wspólnych rekolekcjach…