Eucharystia

(146 -wrzesień -październik2006)

z cyklu "Skarbnica Kościoła"

Prymas

Marta Dalgiewicz

Zapowiedź przejścia na emeryturę kard. Józefa Glempa (pozostającego 2 lata na stanowisku po osiągnięciu 75 lat) wywołała mnóstwo spekulacji. I to nie tylko dotyczących tego, kto zajmie jego miejsce. Nie do końca jasne jest bowiem jaka będzie przyszłość tytułu prymasa: nadal będzie przysługiwał arcybiskupom Gniezna czy też przejdzie do Warszawy.

Godność prymasa znana była w Kościele zachodnim od czasów starożytności chrześcijańskiej. Od XIII wieku Stolica Apostolska ustanawiała godność prymasa z urzędem legata, bądź też nadawała tytuł legata tym prymasom, którzy go jeszcze nie mieli. W Polsce tytuł prymasa pojawił się w XV w. Po soborze w Konstancji (1417 r.) abp gnieźnieński Mikołaj Trąba powraca z tym tytułem; nie istnieje jednak lub zaginął dokument z tym związany, pozostają jedynie wzmianki w kronice Jana Długosza. Odtąd każdy kolejny arcybiskup Gniezna był prymasem.

Polscy prymasi przez szereg lat nie mieli jednak tytułu legata. Otrzymał go w 1515 roku abp Jan Łaski. Leon X obdarzył go tytułem legata urodzonego (legatus natus), co oznaczało, że godność na stałe związana jest ze stolicą gnieźnieńską. Podwójny urząd prymasa i legata sprawiał, że pełniący je dostojnik kościelny był pierwszą po królu osobą w kraju. Jego zadaniem było m.in. zwoływanie senatu czy przewodniczenie obradom episkopatu. Polskie prymasostwo wyróżniało się ponadto tym, że w czasie bezkrólewia prymas stawał się interreksem: po śmierci króla zarządzał państwem aż do wyboru następnego.

Gdy w 1819 r. powstało Królestwo Polskie, Rzym utworzył metropolię warszawską; wówczas papież na prośbę caratu nadał arcybiskupowi warszawskiemu - był nim abp Malczewski - czysto honorowy tytuł Prymasa Królestwa Polskiego. Do 1918 r. arcybiskupi warszawscy posługiwali się więc tym tytułem, a nie tytułem Prymasa Polski. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości arcybiskupi Gniezna i Poznania (ta sama osoba w obu diecezjach) na powrót samorzutnie przyjmują tytuł Prymasa Polski. W tym punkcie historii istotne stało się pytanie, która stolica arcybiskupia ma prawo do dziedziczenia tytułu prymasowskiego: Gniezno czy Warszawa. Za pierwszą przemawiała wielowiekowa tradycja, druga natomiast jako miasto stołeczne stała się głównym ośrodkiem życia państwowego i kościelnego. Kardynał Edmund Dalbor, arcybiskup gnieźnieński, wystosował do Stolicy Apostolskiej urzędowe pismo z prośbą o formalne rozstrzygnięcie kwestii prymasostwa w Polsce. W lutym 1925 roku Kongregacja dla Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych postanowiła, że arcybiskup Gniezna będzie nosił tytuł Prymasa Polski, a arcybiskup Warszawy kard. Aleksander Kakowski - Prymasa Królestwa Polskiego. Tak też było do śmierci kard. Kakowskiego.

W 1946 r. papież połączył Warszawę i Gniezno unią personalną - obie diecezje: warszawska i gnieźnieńska były zatem kierowane przez jedną osobą. Kolejni kardynałowie: August Hlond, Stefan Wyszyński i Józef Glemp rezydowali w stolicy, ale będąc zarazem arcybiskupami gnieźnieńskimi nosili miano prymasów.

Wraz z upadkiem komunizmu rola prymasa zaczęła maleć. Kard. Glemp stał się wyłącznie zarządcą archidiecezji warszawskiej, po powrocie do Polski urzędu nuncjusza apostolskiego stracił zasadniczy wpływ na nominacje biskupie. W 1992 r. miały miejsce ostatnie zmiany statusu prawnego polskiego prymasostwa (w związku z reorganizacją terytorialną Kościoła w Polsce dokonaną przez Jana Pawła II) - przestał on być zarządcą metropolii gnieźnieńskiej. Jednak Jan Paweł II zostawił tytuł prymasa przy kard. Glempie mianując go kustoszem relikwii św. Wojciecha. Sam Ojciec Święty żartował, widząc bpa Henryka Muszyńskiego i kard. Józefa Glempa podczas wizyty biskupów w Watykanie w 1998 r., że „nawet w Rzymie o tym nie słyszeli - Prymas i metropolita gnieźnieński w dwóch osobach”.

Tytuł ten jest dzisiaj zatem honorowy. Wszyscy zastanawiają się, co będzie dalej. Eksperci prawa kanonicznego uważają, że tytuł prymasa powinien być związany z katedrą w Gnieźnie, ale zaznaczają, że ostatnie słowo należy do Watykanu.