Kain odszedł z ziemi Boga i rozpoczął w kraju Nod nowe życie. Nie było to tylko odejście w sensie geograficznym. Kain zaczął żyć bez spotykania się z Bogiem i to określało sens jego dalszej egzystencji. Praca straciła dla niego swój wymiar duchowy i stała się jedynie sposobem walki o byt. Kain podął tę walkę i to nawet z sukcesami. Zdany tylko na swoją inteligencję i talent, jako pierwszy z ludzi zbudował miasto. Co znamienne, nazwał je imieniem swojego syna Henocha (w. 17). Nazwy nadawane miastom przez patriarchów przeważnie były związane z jakimś ważnym wydarzeniem: Beer-Szeba, Betel, Penuel... Nadanie miastu imienia syna, świadczy o randze tych narodzin w życiu Kaina. Tak jakby bał się, że przekleństwo, które usłyszał (4,12), przekreśli jego szanse na bycie ojcem.
Współcześni komentatorzy twierdzą niekiedy, że Kain-tułacz z wiersza 16. został na etapie redakcji sztucznie połączony z Kainem-budowniczym miast z wiersza 17. Oczywiście musimy pamiętać, że zamysłem autora natchnionego nie było przekazywanie chronologii wydarzeń. Omawiany starożytny rodowód nie miał na celu przekazania informacji historycznych, lecz pokazanie, jak grzech Kaina rozprzestrzenił się na następne pokolenia. Obserwujemy też przypisanie osiągnięć cywilizacyjnych konkretnym potomkom zabójcy (w. 20-22). I tak Jabal (znaczy „prowadzić”) jest ojcem hodowców bydła, Jubal (znaczy „trąbka”) – pierwszym muzykiem, a Tubal – (nazwa ludu z północy wydobywającego metale) pierwszym kowalem.
Tora uczy nas tu, że ludzie cieleśni, którzy przywiązują wagę jedynie do rzeczy światowych, nierzadko mogą być nawet bardziej skuteczni od tych trwających w bliskości z Bogiem. W rodzie Kaina byli nauczyciele różnych sztuk. Oni zapewne wiedzieli, jak uczynić miasto bogatym i potężnym. Ale nie było wśród nich nikogo, kto by powiedział, jak być wiernym Bogu. Kult i służba Boża została ustanowiona nie przez synów Kaina, ale Seta (w. 26). Jego imię tłumaczono jako „Zastąpił”, gdyż to on zastąpił w Bożym planie wybranego Abla. Set był praojcem nie tylko Noego, ale także samego Mesjasza.
Najbardziej barwną postacią wśród potomków Kaina jest Lamek. Jego pieśń (w. 23-24), zwłaszcza w tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia, pokazuje nam obraz człowieka, który był jeszcze bardziej zdeprawowany niż Kain. Częste użycie zaimków pierwszej osoby wskazuje na brutalny egocentryzm Lameka. Człowieka, który liczył tylko na własne siły i w tym, co go spotykało, nie dostrzegał działania Bożej Opatrzności. Człowieka, który sam dla siebie był prawodawcą i do tego pełnym niszczycielskiej pasji. Dla niego każdy był potencjalnym wrogiem. Lamek nie chciał czekać, aż jego winowajca otrzyma karę od Boga (por. 4, 15), lecz pragnął samemu poczuć smak brutalnej zemsty (w. 24).
Starożytni interpretowali tę postać często zupełnie inaczej niż my dzisiaj. Tradycyjne interpretacje opierały się na nieco innym tłumaczeniu, w którym czasowniki w pieśni Lameka występują w czasie przeszłym. W tych interpretacjach Lamek dosłownie zabił jednego dorosłego i jednego młodzieńca. Efrem Syryjski, podobnie jak rabini, uważał nawet, że Lamech zabił samego Kaina i jego prawnuka Tubal-Kaina. Zdaniem żydowskich komentatorów zrobił to nieświadomie. Efrem przypisał mu jednak celowe działanie powodowane gorliwością. Według niego Lamek zabił Kaina, by potomkowie Seta zechcieli się żenić z córkami z rodu Kaina, bez obawy, że przekleństwo niepłodnej ziemi przeniesie się na ich gospodarstwa.
Nieco bardziej optymistyczna jest interpretacja Bazylego Wielkiego. Jego zdaniem Lamek wprawdzie popełnił dwa morderstwa, ale jednak żałował i sam, nie czekając na oskarżenie, przyznał się do swojego grzechu. Zdaniem świętego Bazylego wyznanie grzechów ma ogromny wpływ na nawrócenie, a zaprzeczanie winie jest gorsze niż samo przewinienie. Lamek, wyznając grzechy i porównując zbrodnię Kaina do swojej, nie tylko przyczynił się do ograniczenia swojej kary, ale w ogóle uniknął sądu Bożego.
Te dwie interpretacje postaci Lameka pokazują nam dwie drogi, jakimi każdy z nas może pójść. Droga oparcia się tylko na sobie i radzenia sobie w świecie materii bez Boga oraz droga nawrócenia i pokornego uznania swojej małości i słabości wobec Najwyższego. Codziennie mamy tysiące małych okazji, by pójść jedną z nich. Po co zechcesz, po to wyciągniesz rękę (Syr 15,15-20).