Młodzież

(160 -wrzesień -październik2008)

Pory wyboru

ks. Ryszard Nowak

Odkrycie osobistego powołania i jego akceptacja, jest jedną z najważniejszych treści i decyzji naszego życia, gdyż swoimi skutkami sięga na wieczność

Wakacje nie dla wszystkich uczniów i studentów były takim samym czasem jak w poprzednich latach. Jedni właśnie skończyli szkołę zawodową, inni zdali maturę, jeszcze inni ukończyli studia. Część z nich pytała, czy uczyć się nadal? Dla wielu absolwentów szkół i uczelni to jednak definitywne zamknięcie ważnego okresu życiu, ale jednoczesne wyzwanie wobec konieczności kreowania własnej, dojrzałej przyszłości.

Często z dużą presją wewnętrzną, u wielu młodych pojawia się pytanie o powołanie, o to co mają robić w dorosłym życiu. Pytania te dotyczą nie tylko spraw zawodowych, wynikających z wcześniejszych decyzji o wyborze szkoły, ale mają szerszą perspektywę, także tę wynikającą z płaszczyzny wiary. Założyć rodzinę, czy pozostać osobą samotną? Poświęcić się najbliższym, albo oddać się nauce, służbie chorym, wychowywaniu następnych pokoleń, a może połączyć jedno i drugie? Być księdzem, zakonnicą, a może włączyć się we wspólnotę życia konsekrowanego? Jeśli tak, to czy jako osoba świecka, czy jako duchowna? Jak to rozeznać, jak się nie pomylić? Do czego jest się powołanym? Skąd można zdobyć gwarancję, że to przyniesie szczęście i spełnienie?

Najogólniej rzecz ujmując, z faktu naszego istnienia wynika, że każdy człowiek został powołany do życia. Biorąc pod uwagę naturalną indywidualność poszczególnych ludzi oraz to, że nasze życie upływa wśród innych osób, każdy człowiek musi sobie odpowiedzieć na pytanie o własne miejsce w tej wspólnocie, o to co oraz wespół z kim chce robić przez większą część swojego życia. Aby to zrobić trzeba zacząć od przyglądania się własnym talentom i upodobaniom, sprawnościom oraz dziedzinom życia, które przynoszą satysfakcję, a następnie, w świetle tych kryteriów, wybrać ludzi, z którymi chce się dzielić te zainteresowania i wartości. To wszystko w konsekwencji będzie wpływać na całokształt stylu życia danej osoby.

Jeżeli na to naturalne spojrzenie nałożymy świadomość wiary, albo dokładniej chrześcijaństwa, to z faktu naszego istnienia na obraz i podobieństwo Boga wynika, że człowiek, oprócz powołania do życia, dodatkowo został powołany do bycia świętym. Dlatego każdy chrześcijanin powinienem nie tylko rozpoznać, jakie jest jego miejsce w płaszczyźnie relacji z innymi ludźmi, ale zrobić to w ścisłej współzależności z wizją, jaką dla jego życia ma Pan Bóg. Odkrycie osobistego powołania i jego akceptacja jest jedną z najważniejszych treści i decyzji naszego życia, gdyż swoimi skutkami sięga na wieczność.

Od poprawności tego rozeznania w dużej mierze będzie zależeć poczucie sensu życia, w którym człowiek postępując w świetle Bożego Słowa, przez miłość spełnia się w służbie bliźniemu. W tym wyraża się nasza rzeczywista odpowiedzialność za własne życie, które będąc darem Pana Boga, domaga się zrealizowania zamysłu, jaki wpisał w nie Stwórca. Dlatego zanim ktoś zacznie rozglądać się wokoło, próbując dookreślić swoje miejsce w codzienności, musi uprzednio zapytać się o to, do czego wzywa go Stwórca, a dopiero potem, z tą świadomością, spojrzeć na własne możliwości i kontekst środowiska, aby rozeznawać własne, szczegółowe powołanie.

Ignacy Loyola mówiąc o rozeznawaniu powołania wskazał na trzy tzw. „pory wyboru”, które nie tyle precyzują czas, co raczej sposób, drogę jego rozpoznania. Pierwsza mówi o sytuacji, w której ktoś, niejako „od zawsze”, jest przekonany, co ma robić w życiu i nie przeżywa z tego powodu żadnych wątpliwości, albo też zdobywa niezachwiane przekonanie co do własnej drogi życia na mocy wewnętrznego doświadczenia (np. jak św. Paweł pod Damaszkiem). Druga polega na rozsądnym zważeniu wszystkich „za i przeciw” wobec możliwych wizji życia i decyzji za tą opcją, która mówiąc najprościej, ma najwięcej „plusów” i najmniej „minusów”, co jest potwierdzone spolegliwością uczuć. W trzeciej, gdy rozeznający nadal nie jest w stanie dokonać wyboru, św. Ignacy zaleca, aby w modlitwie niejako stanąć nad własną trumną, albo na sądzie ostatecznym i ze względu na zbawienie własnej duszy zadać pytanie o to, kim wolałbym umierać, albo stanąć przed Bogiem w dniu ostatecznym i podjąć decyzję, która wydaje się najbardziej roztropna. Tu należy skorzystać z czysto naturalnego rozumu.

Rozeznawanie powołania, jak i każde inne, zawsze jest procesem. Dlatego podjęta decyzja w drugiej, czy też trzeciej porze wyboru, domaga się kolejnej weryfikacji przez uczucia, bądź to potwierdzające nasz wybór, bądź odwodzące do niego i nakazujące dokonania jego korekty. Niezależnie od tej osobistej, wewnętrznej drogi rozeznania musi dokonać się jego zobiektywizowanie. Papież Paweł VI miał kiedyś powiedzieć, że „powołanie to pragnienie plus zdolność”. Zatem znalezienie swojego miejsca w życiu, we wspólnocie Kościoła, w świecie zawiera zarówno czynnik subiektywny - pragnienie, osobiste przekonanie, jak i czynnik obiektywizujący - opinię otoczenia, decyzję odpowiedzialnych w danej dziedzinie, do której pretenduje dana osoba. Z punktu widzenia wiary, nasza osobista decyzja zawsze musi być potwierdzona przez wspólnotę Kościoła, która jest faktycznym środowiskiem rozpoznania, właściwej danemu człowiekowi, drogi życia.

Powołanie nie jest ani „za karę”, ani też nie jest „w nagrodę”! Zarówno motywy ekspiacji, wynagrodzenia za grzechy własne lub najbliższych, jak i myślenie o sobie w kategoriach bycia „tym kimś szczególnym, wyjątkowo-wyjątkowym, naznaczonym przez Pana i wybranym ze względu na nadzwyczajne walory swoje osobowości” z założenia zaciemniają poprawność procesu rozeznawania czyniąc go często wręcz niemożliwym.

Punktem wyjścia w rozeznawaniu własnego powołania zawsze jest otwarte pytanie o to, do czego wzywa mnie Pan Bóg, kim jestem i co mam robić w swoim życiu? Trzeba prosić Ducha Świętego o wolność wewnętrzną w szukaniu odpowiedzi na powyższe pytania, aby niejako z góry nie zawężać możliwości dokonania wyboru. Potem należy zebrać informacje o tym, co jest faktem w moim życiu i poddać to rozumowej analizie wraz z towarzyszącą temu modlitwą. W następnym kroku, podjętą decyzję należy poddać pod ocenę autorytetów (rodziców, spowiednika, kierownika duchowego, przełożonych, przyjaciół...).

Na koniec tak trochę osobiście. Minęło 25 lat od czasu, kiedy przekroczyłem bramy Seminarium Duchownego w Katowicach. Wchodziłem tam z drżeniem, bo musiałem zgodzić się na wewnętrzny głos zapraszający mnie na drogę przygotowania do kapłaństwa. Wcześniej przez 18 lat mojego życia zawsze myślałem tylko o założeniu rodziny wyobrażając sobie swą przyszłość przy boku żony i gromadki dzieci. Rok pracy po maturze, długie modlitwy i trzy rozmowy, jedna z „przypadkowo” spotkanym zakonnikiem i dwie z katechetą, zburzyły moją dotychczasową wizję życia. Babcia się bardzo modliła, pozostała rodzina szanowała mój wybór, znajomi śmiali się, że prędzej mnie wyrzucą z Seminarium, niż tam się znajdę, a przełożeni przez sześć lat wielokrotnie sprawdzali moje powołanie... W maju minęło dziewiętnaście lat mojej posługi. Jestem bardzo wdzięczny Chrystusowi Słudze za to, kim jestem i co robię. Nieraz jest pod górkę i wiatr wieje w oczy, ale czuję się spełniony i szczęśliwy jako kapłan.