Na początku Bóg rozdzielił świat duchowy od świata materialnego (w. 1) Zanim Bóg przystąpił do organizowania świata materii w dniu drugim, dnia pierwszego zajął się światem ducha. Choć bezwładny świat materii na początku nie był przedmiotem Jego uwagi, nie znaczy to wcale, że nie był Bożym miejscem, przecież Jego Duch unosił się „nad wodami”, jak autor natchniony określił próżnię (w. 2). Bóg stworzył światło i oddzielił je od ciemności, powstała w ten sposób duchowa przestrzeń, w której mogło zaistnieć to, co świetliste, i to, co ciemne. Dobro i zło (w. 3-5). Św. Augustyn podkreśla, że Bóg nie stworzył ciemności. Ciemność jest tylko brakiem światła. (Tak, jak zło jest tylko brakiem dobra).
Drugiego dnia, jak zauważa współczesna komentatorka Maria Szamot, Bóg stworzył wszechświat, rozumiany tu jako przestrzeń, która istnieje poza naszą planetą. Bóg podzielił wodę (próżnię) na dwie części i rozdzielił je „sklepieniem” wyznaczającym przestrzeń, w której mogło rozwinąć się życie (w.6n). Przez wieki zastanawiano się, dlaczego drugi dzień nie został nazwany „dobrym” (w. 8). Zdaniem żydowskich komentatorów, Bóg nie pochwalił tego dnia, gdyż wtedy nic nie zostało stworzone, a nastąpił jedynie podział. Rozłam nie może być nazwany dobrym. Dla Boga dobre jest to, co istnieje. Istnienie jest dobrem.
Trzeciego dnia przychodzi kolej na przyrodę nieożywioną (starożytni dzielili przyrodę, patrząc na jej zdolność ruchu: nieporuszające się rośliny zaliczyli do materii nieożywionej, a poruszające się ciała niebieskie do ożywionej). Stworzenie „suchej powierzchni”, odnosi się przede wszystkim do naszej planety (w. 9). Ziemia została przyozdobiona roślinami (w. 11). To nic, że fotosynteza mogła zacząć się dopiero następnego „dnia”, po stworzeniu słońca. Chronologia nie była tak istotna dla autora natchnionego, jak dla jego późniejszych czytelników. Przez wieki próbowano przecież dosłownie odczytywać pieśń o stworzeniu. Ojcowie Kościoła, pozbawieni wiedzy o kreacjonizmie ewolucyjnym[1], poświęcili wiele miejsca wyjaśnianiu trudności sensu dosłownego i obronie tradycyjnego kreacjonizmu. Do dziś jeszcze wielu chrześcijan wierzy, że świat powstał w 144 godziny. Autor natchniony nie wiedział, za pomocą jakich narządzi został stworzony świat, nie znał teorii ewolucji. Chciał nam jednak przekazać niezaprzeczalną prawdę o tym, że to Bóg jest jego Stwórcą. Podziwiając działo sztuki, w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na jego piękno, technika ma znaczenie drugorzędne. Bóg jawi nam się w tym opisie jako wielki artysta, który potrafił docenić swoje własne dzieło, gdyż widział, że było dobre (w. 12).
Czwartego dnia powstały ciała niebieskie. Dokładność opisu stworzenia gwiazd pokazuje, że był to ważny temat dla autora natchnionego. Na starożytnym Bliskim Wschodzie wierzono, że ciała niebieskie są nie tylko żywymi istotami, ale nawet bóstwami samodzielnie poruszającymi się po niebie. Autor natchniony wyznacza im całkiem skromną, jak na ówczesne standardy, „funkcję”. Świadomie nienazwane po imieniu Słońce i Księżyc służą tylko do wyznaczania czasu i oświetlania Ziemi. Bóg stworzył czas dla dobra stworzeń, On sam jest przecież poza czasem. Uczy nas to, by nie tylko docenić dany nam czas, ale także starać się wprowadzać w niego ład w oparciu o dane nam przez Boga narzędzia. „Bo do pracy dzień ma służyć, do spoczynku ciemność nocy”.
Żyjący na przełomie II i III wieku Orygenes całej pieśni o stworzeniu poza sensem dosłownym przypisywał także znaczenie duchowe. Zdaniem aleksandryjskiego egzegety na niebie naszej duszy Bóg umieścił dwa światła, które będę nas oświecać: słońce, czyli Chrystusa, oraz księżyc symbolizujący w alegorycznej interpretacji Kościół. Chrystus jest światłością (J 8,12) która oświeca nas swoimi naukami. Kościół jest w stanie jaśnieć tylko światłem odbitym od Niego i oświeca tych, którzy przebywają wśród nocy niewiedzy (Mt 5,14). Im bardziej ktoś postąpi na drodze doskonałości, tym bliżej będzie Chrystusa i tym więcej dostanie Jego blasku. Na „sklepieniu” naszego duchowego nieba Bóg umieścił też gwiazdy, które według Orygenesa oznaczają świętych. Oni przez samą swoją obecność są świadkami wielkości Boga i, podobnie jak prawdziwe gwiazdy, ciągle przypominają o wszechmocy Stwórcy.
Zanim Bóg stworzył człowieka, powołał do istnienia przeogromne zastępy istot żywych (w. 20-25). Sensem ich istnienia jest to, by napełniły ziemię życiem. Bóg cieszy się z życia (w. 25). To z Jego woli ziemia tętni życiem, a życie zawsze wygrywa z martwotą. Przyroda ma w sobie moc ciągłego odradzania się. Na tak przygotowanej planecie dnia szóstego będzie mógł zostać stworzony człowiek.