No tak, znów ci czarni o pieniądze wołają! Jeszcze im mało! - te, a zazwyczaj icenzuralne słowa można usłyszeć, ilekroć rozmowa zejdzie na kwestię potrzeb materialnych Kościoła. Mało która kwestia budzi tyle emocji, sporów, nieraz i ostrych słów. A co gorsza, rzadko znajduje ta sprawa swoje rzeczowe i spokojne przedstawienie. Nawet w liście biskupów o nowych przykazaniach, trzecie i czwarte doczekało się szczegółowego objaśnienia, piąte natomiast pozostawiono bez komentarza.
Już w czasach Starego Testamentu na prawowiernych Izraelitach spoczywał obowiązek, by składać swoje datki na utrzymanie świątyni i kultu. Kapłani i lewici mieli swój udział w ofiarach składanych Panu. Ofiarę taką składała Maryja, choćby przy ofiarowaniu Jezusa, a zapewne czynił to i Jezus, przebywając nie raz w świątyni Jerozolimskiej. Pochwalił nawet wdowę, która wrzuciła do skarbony przy świątyni dwa pieniążki. Jednocześnie sam wraz z Apostołami korzystał z ofiarności swoich wyznawców. Czytamy w, że wraz z Jezusem szły pobożne niewiasty, które usługiwały im ze swego mienia (Łk 8,3).
Nowy Testament wyraźnie pokazuje, że pierwsze wspólnoty chrześcijańskie poczuwały się do obowiązku wspierania materialnie Kościoła, a także do troski o ubogich. W Dziejach Apostolskich spotykamy opisy, iż: „właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i składali je u stóp Apostołów. Każdemu rozdzielano według potrzeby" (Dz 4,34-35). Pismo Święte pochwala wielką hojność św. Barnaby, który „sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów" (Dz 4,37). W listach św. Pawła znajdujemy wiele informacji na temat zbiórek, jakie zasobniejsze gminy przeprowadzały na rzecz będących w potrzebie wspólnot chrześcijańskich. Św. Paweł stwierdził, że ci, którzy otrzymali dobra duchowe powinni odwdzięczać się dobrami doczesnymi „Macedonia i Achaja bowiem uznały za stosowne zebrać składkę na rzecz świętych w Jerozolimie. Uznały za stosowne, bo i są ich dłużnikami. Jeżeli bowiem poganie otrzymali udział w ich dobrach duchowych powinni im za to służyć pomocą doczesną" (Rz 15,26-28). Jeszcze wyraźniej pisał do Galatów: „Ten, kto pobiera naukę wiary, niech użycza ze wszystkich swoich dóbr temu, kto go naucza." (Ga 6,6) Św. Paweł nie tylko zachęcał innych do wspierania Kościoła, ale sam gorliwie wspierał ubogich w Kościele, czytamy o tym w liście do Galatów „...byleśmy pamiętali o ubogich, co też gorliwie starałem się czynić" (Ga 2,10).
Praktyka składania darów przez wiernych bardzo szybko zakorzeniła się w Kościele. W II wieku św. Justyn w swojej Apologii pisał: „Kogo stać na to, a ma dobrą wolę, ofiarowuje datki, jakie chce i może, po czym całą zbiórkę składa się na ręce przełożonego. Roztacza on opiekę nad sierotami, wdowami, chorymi lub też cierpiącymi niedostatek z innego powodu, a także nad więźniami oraz przebywającymi w gminie, jednym słowem spieszy z pomocą wszystkim potrzebującym". Zwyczaj składania ofiar trwał nieprzerwanie przez wieki, choć, wraz z przemianami społecznymi i ekonomicznymi, zmieniła się jego forma - dary w naturze zostały zastąpione przez ofiary pieniężne. Iwprost powiedzieć, że to nie tylko zwyczaj, ale i obowiązek płynący z sakramentu chrztu. Każdy, kto stał się członkiem Kościoła, ma także powinność dbania o jego potrzeby i sprawy, tak przez podejmowanie posług w Kościele, włączanie się w działalność apostolską i ewangelizacyjną, jak też poprzez troskę o potrzeby materialne. Przecież Kościół, mimo iż wskazuje drogę do „domu Ojca", to jednak działa na ziemi, i musi mieć i tu swoje zaplecze. Trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek działalność na dłuższy czas, bez zaplecza instytucjonalnego, materialnego, ludzkiego.
Owe ofiary składane przez ogół wiernych mają swoje potrójne przeznaczenie:
(a) utrzymanie kultu i budynków parafialnych (czy może szerzej - wszystkich budowli kościelnych, wszak kuria biskupia, seminarium itd. też są potrzebne), (b) utrzymywanie duchowieństwa, a wreszcie (c) umożliwienie podjęcia troski o ubogich.
Zobaczmy bliżej te trzy kwestie. (ad a) Każdy chce, by jego kościół był wyremontowany, czysty, by organista ładnie grał, kościelny starał się o sprawy bieżące, a proboszcz co jakiś czas zajął się choćby remontem świątyni. To wszystko jednak wymaga kosztów i to sporych. Dorośli dobrze wiedzą, jakie rachunki mają co miesiąc do opłacenia za własne mieszkanie czy domek. W kościele wszystkie te opłaty są nieporównywalnie wyższe. Wielkość świątyni przekłada się na koszty jej utrzymania. Jeśli jeszcze jest ona zabytkiem, to wszelkie zabiegi przy jej upiększaniu, czy konserwacji stają się bardzo drogie. Pracownikom (kościelny, organista, itd.) trzeba co miesiąc wypłacić pensję - wszak muszą z czegoś żyć i utrzymać rodziny. Do tego jeszcze trzeba pamiętać, że spora część z tego, co dajemy na tacę idzie poza parafię - każdy proboszcz odprowadza część dochodu na potrzeby kurii, seminarium czy różnych dzieł diecezjalnych.
Księża (ad b) - są zajęci pracą w parafii i też muszą posiadać środki na własne utrzymanie. Jasna rzecz, powinni pamiętać o tym, by nie żyć ponad stan, przykłady negatywne niewątpliwie da się znaleźć. Jednak większość duchownych ma świadomość, że ofiary które otrzymuje nie są ich własnością i też spieszą z nich z wsparciem dla potrzebujących. Choć oczywiście czynią to dyskretnie, więc zazwyczaj mało kto owie. Starczy jednak pomyśleć ile razy w naszych wspólnotach jest tak, że osoba, o której wiemy, że jest z ubogiej rodziny, jedzie na rekolekcje - jasny znak, że ksiądz moderator po prostu za tę osobę zapłacił.
Poszczególne diecezje prowadzą także sporo dzieł charytatywnych (ad c). W ostatnich latach prężnie rozwija się w Polsce Caritas, powstają różne formy opieki. W mojej diecezji centra Caritas istnieją we wszystkich większych miejscowościach, powstały dwie bursy dla młodzieży z ubogich rodzin uczących się w szkołach średnich, oraz bursa akademicka dla studentów, trwa właśnie budowa hospicjum, nie wspominając o wielu mniejszych dziełach - wszystko to jest możliwe dzięki ofiarności wiernych wspierających te dzieła.
Jeśli wierni nie będą czuć się odpowiedzialni za potrzeby materialne Kościoła, ilość tego typu dzieł nie będzie mogła wzrastać. Zauważmy zarazem, jak dyskretne i delikatne jest omawiane przykazanie - wierni są zobowiązani dbać o potrzeby materialne Kościoła, każdy według swoich możliwości. Wyraźnie jest zastrzeżone, że wedle możliwości. Wiele grup religijnych, nie wspominając już o sektach, wyznacza wprost procent, i to znaczny, dochodu. W przykazaniu ustalenie wielkości owej troski materialnej zostało pozostawione sumieniu każdego z osobna. Osoba która sama ma problemy materialne, złoży na potrzeby Kościoła ewangeliczny „wdowi grosz" i będzie to jej wielka zasługa. Jednak dla osoby, która zarabia względnie dobrze, ograniczenie się do „złotówki" na kolektę, będzie już naruszeniem tego przykazania. „Według swoich możliwości" oznacza, że jeśli kogoś stać, powinien być gotowy ofiarować znacznie większe wsparcie dla Kościoła. Nie przypadkiem mówimy o ofierze - a ofiara musi kosztować, musi być jakimś wyrzeczeniem, a nie marnym groszem, którego nawet się nie zauważy. Znamy pewnie dobrze przykład pewnego biznesmena z południa Polski, który w znacznym stopniu z własnych funduszy sfinansował budowę bazyliki Miłosierdzia Bożego w Krakowie i to pomimo spotykających go szykan. Szkoda, że do takiej ofiarności dorosła tylko mała część naszej „klasy średniej". Przecież potrzeb jest wiele, zawsze można uzgodnić z proboszczem, iż jestem gotowy wesprzeć jakąś inwestycję w parafii, czy jakąś akcję, choćby wakacyjne wyjazdy dla dzieci z ubogich rodzin. Od razu warto zrobić sobie rachunek sumienia, czy rzeczywiście dbam o potrzeby materialne Kościoła według swoich możliwości.
Na koniec przypomnijmy sobie jeszcze słowa Apostoła: „Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg" (2 Kor 9,6-7).