Sakramenty

(196 -listopad -grudzień2013)

z cyklu "Z Kopiej Górki"

Pana szukać nawet nocą

Krzysztof Marcinkiewicz

Wrzesień na Kopiej Górce od lat kojarzy się ze studentami. Dodatkowy turnus, dedykowany specjalnie dla nich, zawsze przyciągał uczestników, chcących zaczerpnąć wody żywej z oazy, chwilę przez rozpoczęciem roku akademickiego. Tak się stało i tym razem, w czasie trwania dwóch oaz studenckich, pierwszego i drugiego stopnia. Pierwszy stopień wraz z prowadzącymi ks. Edwardem Walą i Renatą Gębalą liczył ponad 40 osób; drugi – z ks. Zbigniewem Jankowskim i Dorotą Asztabską – nieco mniej. Pan przemawiał do nas w tym czasie poprzez swoje Słowo, posługę animatorów, drugiego człowieka, a także przez diakonię stałą posługującą w Krościenku. Była to dla nas niezwykła okazja do zaczerpnięcia z obecności żywych świadków życia Ojca Franciszka. Doświadczenia Boga w czasie rekolekcji najlepiej obrazują świadectwa uczestników i animatorów…

Rekolekcje – sporo niepewności, ogrom radości, wiele zrozumienia i nieopisana moc „z Góry”. Tak najkrócej mogłabym opisać te 15 dni w Krościenku. Pierwszy raz pojechałam na rekolekcje jako animatorka. Najpierw bardzo się cieszyłam, lecz kiedy zaczęli zjeżdżać się uczestnicy, czułam coraz większy lęk, że nie podołam.., ale przecież nie przyjechałam tu na swoją chwałę... Prosiłam Pana Boga, by zrobił z tym czasem, co chce, by, jeśli tylko tego chce, posłużył się mną i pomógł innym zrozumieć coś, co jest dla nich niejasne. Jednak mam wrażenie, że to ja więcej otrzymałam od tych ludzi – radość, miłość, uśmiech, pocieszenie, wsparcie. Kiedy pierwszego dnia mówiliśmy o miłości Boga do nas i Jego planie na nasze życie, to już każdy następny dzień był tą miłością przepełniony, miłością bliźniego, doświadczeniem miłości Boga od drugiego człowieka, człowieka, którego praktycznie nie znałam. To cudowne doświadczenie, jednak w mojej głowie ciągle tkwiła myśl, że lepiej byłoby, gdyby zamiast mnie był tam ktoś inny... Pan Bóg i tego faktu nie pozostawił bez odzewu, dwunastego dnia – podczas modlitwy uwielbienia tak mocno pokazał mi, że to właśnie jest miejsce, w którym ja mam być (Zosia).

Do Krościenka jechałem z myślą, aby utwierdzić się w wierze: pogłębić ją, odnowić, chciałem też poznać nowych, ciekawych ludzi. Nie miałem żadnego wyobrażenia, jak powinny wyglądać te rekolekcje, bo nigdy wcześniej nie byłem na oazie; za to byłem otwarty na to, co zastanę na Kopiej Górce. Pierwszy dzień był dla mnie szczególnym dniem, bo podczas medytacji przed Najświętszym Sakramentem głęboko trafiło do mnie Słowo. Drugim ważnym dniem dla mnie był dzień, w którym była celebracja sakramentu pojednania, kiedy to znów przeżyłem głębokie wzruszenie, a Sakrament Pokuty był dla mnie prawdziwym pojednaniem z Bogiem, poczułem prawdziwe oczyszczenie. Następnie, począwszy od Wigilii Zesłania Ducha Świętego ogarnęła mnie ogromna radość i chęć śpiewania i wychwalania Boga! Jednak chyba najważniejszym dniem był dla mnie dzień Zesłania Ducha Świętego, bo złożyłem wtedy deklarację członkowską KWC. W trakcie nabożeństwa odpowiedzialności i misji czułem jak ogarnia mnie spokój, a po złożeniu deklaracji KWC na Ołtarzu Pańskim czułem się wyzwolony, jakby Jezus zerwał ze mnie pęta zniewolenia! (Staszek)

Jechałam na te rekolekcje przepełniona lękiem i obawami. Walczyłam sama ze sobą, z szatanem, który na każdym kroku podszeptywał mi jaka jestem słaba, że sobie nie poradzę, nie dogadam się z ludźmi. Jednak wszystko to oddawałam Panu. Teraz jak patrzę na moją wcześniejszą wiarę, to widzę, że była płytka i skoncentrowana na moim „ja”. Już drugiego dnia rekolekcji Jezus zaczął uzdrawiać powoli moją duszę poranioną różnymi doświadczeniami całego roku. Sama byłam zaskoczona, że potrafię z taką otwartością poznawać wszystkie nowe osoby. Bardzo budujący wtedy był dla mnie fakt, że tak sporo osób czuje i myśli jak ja. Pan przemawiał do mnie właśnie przez nich. Pan jednak musiał mówić do mnie głośno, wyraźnie i powtarzać kilkakrotnie ten sam komunikat, aby w końcu do mnie trafił. Cały czas w mojej głowie kłębiły się słowa z Apokalipsy Świętego Jana „Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” Dopiero w piątym dniu oazy dotarły te słowa do mojego serca. Jak długo On już czeka, a ja nadal się waham, nadal się boję w pełni Mu zaufać. Skoro przyjęłam Go czwartego dnia jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela, czego mam się obawiać? I mimo, iż nie poczułam jakiejś gwałtownej zmiany, z dnia na dzień mój lęk topniał, obawy znikały, coraz odważniej podczas Eucharystii oddawałam swoje życie w ręce Chrystusa. Przepełniał mnie pokój, brak lęku, obaw, nadzieja oraz nie do opisania zaufanie i oddanie się w pełni Bogu. Przypieczętowane zostało to ogromem radości i rozlewającego się wkoło uśmiechu mającego źródło w Zmartwychwstałym Jezusie Chrystusie, który uwolnił mnie od wszystkiego, co mnie hamowało i trzymało. Za to DZIĘKUJĘ CI PANIE ! (Marysia)

 

Wielką inspiracją i pomocą w przeżywaniu tegorocznych rekolekcji była piosenka roku – „Narodzić się na nowo”. Słysząc już w pierwszym wersie, że trzeba nam wiary i miłości, by szukać Pana nawet nocą, pojawia się konkretne polecenie, co powinniśmy zabrać ze sobą w naszą drogę, która do najłatwiejszych nie należy. Te dwie rzeczy, niezbędne w naszej wędrówce, mają motywować nas do wypełniania woli Bożej. Nie stawiajmy granic Bożemu Miłosierdziu. Przygotujmy się na drogę, jednak zamiast prowiantu i łechtania swojego ego – ,,odrzućmy serce z kamienia”, a także ,,zaczerpnijmy mocy z wody i ducha”. Będąc tak wyposażonym, nic nie jest straszne – ani ciemna noc, ani jakakolwiek pokusa zboczenia z trasy. Oaza to czas obfitujący w dobro, zbierajmy jej owoce jak najdłużej.