Praca nad sobą i droga wewnętrznego rozwoju w życiu ojca Franciszka Blachnickiego
Ksiądz Franciszek Blachnicki od młodzieńczych lat podejmował intensywną pracę nad sobą, prowadził pamiętniki zapisując doświadczenia życia wewnętrznego i wysiłki podejmowanej pracy. Szczerość wypowiedzi i pragnienie pełnego zwycięstwa Bożej miłości w jego życiu przypominają wyznania świętych i mistyków. Dla nas, którzy często nazywamy go Ojcem, jest to skarbiec, z którego nie tylko możemy ale powinniśmy nieustannie czerpać wskazówki i pomoc dla naszej pracy nad sobą i duchowego wzrostu.
Pierwsze zapiski o świętości pojawiają się w listach z czasów wojny. Są one świadectwem wtargnięcia Boga w konkretne ludzkie życie i potwierdzeniem realności takiej Bożej ingerencji.
W najtragiczniejszym (po ludzku) momencie swego młodego życia – w oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci – spotyka Boga żywego w Jezusie Chrystusie. Zostaje mu darowana łaska żywej wiary, łaska światła, która całkowicie przemieniła życie 21-letniego Franciszka, nadała mu zupełnie nowy kierunek, który można określić perspektywą świętości.
W korespondencji do najbliższych daje świadectwo o stałej mocy ducha, o postawie, która może być w człowieku jedynie owocem działania łaski Bożej.
Temat świętości i pracy nad sobą podejmie Franciszek Blachnicki na nowo już jako człowiek dojrzały. Wstępując do seminarium duchownego w 25 roku życia ma za sobą dramatyczne przeżycia czasu wojny i głębokie przemyślenia z celi śmierci. Od chwili nawrócenia w celi więziennej towarzyszy mu nieustannie pragnienie doskonałości i świętości: „Świętość to nie żarty! Bóg chce ofiary zupełnej, absolutnej”.
W szkole mistrzów
Wielki wpływ na rozwój jego życia wewnętrznego podczas formacji w seminarium duchownym wywierają lektury z zakresu życia duchowego: Semenenki „Życie wewnętrzne”, Grafa „Tak Ojcze”, Szymbora „Przewodnik dla alumnów” czy Ludwika Grignion de Monfort „O doskonałym nabożeństwie do Matki Bożej”. Te przewodniki duchowe Franciszek Blachnicki postanawia uczynić przedmiotem swoich rozważań tak długo, aż ich treść zostanie w pełni zrealizowana. One to wyznaczają zasadnicze idee jego życia wewnętrznego:
rozpoznawanie i wypełnianie do końca woli Bożej, uczenie się miłości poprzez rozważanie przymiotów Serca Jezusowego oraz pielęgnowanie w sobie pobożności Maryjnej aż do całkowitego oddania się Jej w niewolę.
Realizowanie tych postanowień staje się tematem codziennej pracy nad sobą, rachunku sumienia i nowej gorliwości:
Nad tym muszę popracować. Muszę wnikać w tajniki i skarby Serca Jezusowego, stawiać je sobie nieustannie przed oczy – przez czytanie książek tych, którym dane było poznać w głębszym wejrzeniu Serce Jezusa. I muszę pracować świadomie nad „moją” metodą rozmyślania, która jest tak zaniedbaną i zapomnianą bo nie pracowałem nad nią świadomie (Pamiętniki)..
Rozmyślanie to rozumie jako wejście „w szkołę Serca Jezusowego” i jednoczenie się z jego uczuciami i myślami, by w ich świetle spoglądać na własne myśli i uczucia – i przekształcać je według wzoru Jezusa. W obcowaniu z żywym Jezusem widzi jedyną drogę przemiany i upodobnienia się do Niego.
Z realizacją tych idei Franciszek wiąże nieustanną pracę nad doskonaleniem w sobie takich cnót jak: umartwienie rozumu, woli, serca i zmysłów; obowiązkowość i dyspozycyjność w stosunku do pracy organizacyjnej oraz pobożność, polegającą na udoskonalaniu schematu swoich ćwiczeń duchowych. Można stwierdzić, że każda strona jego zapisków świadczy o gorliwości w pracy nad sobą a źródło jej intensywności jest niezmienne. Oto dwa z postanowień rekolekcyjnych:
Refleksja na temat rannego rozmyślania częściej w ciągu dnia. Rozmyślanie ma kształtować życie, trzeba więc w ciągu dnia kontrolować swe czynności w świetle ideału uświadomionego sobie w rozmyślaniu. To jest zasadnicza treść pracy (27 czerwca 1949),
Konkretny plan pracy na cały dzień i w miarę możliwości wierność temu planowi to główne środki wiodące do celu. Jedno jeszcze pozostaje do zrobienia: realny plan pracy. Chodzi o to, aby zwyciężyć ducha pośpiechu oraz ów zewnętrzny nieporządek roztargnienia.
Pułapki i przeszkody
Długoletni okres zmagania o własną doskonałość, walki ze swymi słabościami, z sobą samym, przyniósł Franciszkowi doświadczanie nieustannych porażek. W jego życiu wewnętrznym obecne są liczne stany „wegetacji duchowej” i jak stwierdza, najgorszej oziębłości, w których doświadcza roztargnienia i braku skupienia podczas modlitwy, lenistwa duchowego, zaniedbań w rachunku sumienia, mechanicznego odmawiania modlitw.
Także w dziedzinie nauki, relacji z bliźnimi, podejmowania jakichkolwiek postanowień doświadcza podobnej martwoty. W takiej sytuacji zdumiewa wyznanie Franciszka, który tak opisuje swój stan duchowy:
A jednak – co najdziwniejsze – przy tym wszystkim nie wątpię w to, że jest we mnie prawdziwe życie wewnętrzne, że działa we mnie łaska Boża, że (...) ciągle postępuję naprzód. Bóg chce abym umierał.
Trwające umieranie pychy czy pragnienia prowadzi do całkowitego zwątpienia w siebie i stanięcia z całą świadomością na dnie swojej nędzy. Wobec takich stanów zajmuje postawę wiary i ufności, bo jak zauważa:
Chodzi o to, aby we wszystkich chwilach oschłości, ciemności w niepowodzeniach, w doznaniu swej absolutnej niemocy i opuszczenia – widzieć wolę Bożą. Ufać wtedy, że to jest droga, którą nas Bóg prowadzi, pojmować to, jako krzyż, jako próbę, jako oczyszczenie (Spojrzenia w świetle łaski, Światło-Życie).
Zgoda na ciągłe zaczynanie od nowa, choć uważa ją za najważniejszą w życiu wewnętrznym, nie jest dla niego czymś łatwym do przyjęcia. Stwierdza wręcz, że tego właśnie brak w jego życiu wewnętrznym i musi nauczyć się w praktyce po Bożemu znosić chwile opuszczenia i niemocy.
Lektura kilkuletnich zapisków Sługi Bożego pomaga stwierdzić, że niezmienne jest w nim pragnienie dążenia do świętości, do zjednoczenia z Chrystusem. Realizacja tego celu napotyka jednak na dwie przeszkody. Pierwsza z nich to nędza człowieka, skażenie, wady i ułomności, drugą przeszkodę stanowi wola ludzka, pragnąca doskonałości i świętości dla siebie. Jak stwierdza Blachnicki, nędza człowieka, doświadczenie swojej słabości nie jest przeszkodą dla działania łaski Bożej w duszy. Najgroźniejszą przeszkodą na drodze do świętości jest skażona pychą, przewrotna wola człowieka, która nie pozwala postępować na drodze wiary nadziei i miłości:
Moje obecne życie wewnętrzne przedstawia obraz marnej wegetacji. Gdyby zostawić to, co się obecnie we mnie dzieje, z tym co piszą różne książki ascetyczne o życiu wewnętrznych i jego praktykach – trzeba by chyba określić moje obecne życie jako najgorszą oziębłość. Gdzież są i jak wyglądają moje wszystkie ćwiczenia duchowne? Modlitw ustnych wspólnych w ogóle nie potrafię ze skupieniem odmawiać. Zawsze jestem „nieobecny”, myśl moja zajmuje się czymś innym a usta mechanicznie powtarzają słowa. Tak jest zawsze, przy wszystkich modlitwach. Rozmyślanie jest leniwe i jałowe. Brewiarz odmawiam okropnie, w ogóle treść religijna nie dociera do mej wewnętrznej świadomości. Rachunki sumienia – żadnych konkretnych rzeczy z mego postępowania mi nie odsłaniają. – Różaniec odmawiam czysto mechanicznie. Postanowień – nie czynię żadnych. Jakiejś świadomej pracy nad sobą, umartwień nie stosuję wcale. Czytania duchowne, słyszane nauki – w niczym nie wzbogacają mej świadomości – żadnych nauk z zewnątrz nie potrafię w siebie wchłaniać. Gdyby ktoś, co z zewnątrz na mnie patrzy – mógł zajrzeć do mojej świadomości – zdumiałby się że taka nędza może chodzić po świecie – i jeszcze uchodzić za pobożnego. Ta sama martwota cechuje inne dziedziny mojego życia – jak studium, stosunek do innych. Nie ma we mnie nic, co można by nazwać dobrym, szlachetnym – żadnego religijnego uczucia – skruchy, czci, miłości, wdzięczności lub tp.
A jednak – co najdziwniejsze – przy tym wszystkim nie wątpię w to, że jest we mnie prawdziwe życie wewnętrzne, że działa we mnie łaska Boża, że ciągle, chociaż powoli, na kształt organicznego wzrostu, postępuje naprzód.
Jest we mnie wiara i ufność. Żyją we mnie te dwie cnoty Boskie i rozwijają się. One stanowią nowe, Boże życie we mnie. Ufność mówi mi, że wszystko, co się we mnie dzieje, to wola Boża – to etapy na drodze do Boga przez Niego przewidziane i zamierzone. Bóg w tej chwili nie potrzebuje moich aktów, ćwiczeń i postanowień. Chce tylko, abym umierał. Aby zamierała moja pycha, pragnienie doskonałości dla siebie – abym realnie brał na siebie swoją nędzę i dostosowywał do niej moje samopoczucie.
To się dokonuje nieustannie. Dlatego jestem spokojny na widok mojej bezgranicznej nędzy i martwoty, wiem, że czeka mnie długi czas takiego umierania, aż stanę mocno cała moją świadomością na dnie mojej nędzy. Rozumiem, teraz jak złudną jest rzeczą oceniać czyjeś życie wewnętrzne według tego z jakim zapałem i z jaką doskonałością wykonuje on swoje ćwiczenia duchowne! Zachęcać kogoś do życia wewnętrznego nie znaczy zawsze zachęcać go do odbywania gorliwego ćwiczeń duchownych”.
Tę myśl kontynuuje w pracy naukowej, kończącej studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, badając istotę świętości bohaterów książki Władysława Grabskiego „W cieniu kolegiaty”. Dedykacja jaką wpisał diakonowi Zenkowi, serdecznemu przyjacielowi pokazuje, że świętość była przez niego rozważana nie tyle i nie tylko teoretycznie, a przede wszystkim była przedmiotem modlitwy i codziennej pracy nad sobą – współpracyz łaską Boga. Postawę Sadoka – jednego z głównych bohaterów powieści – nazywał w dzienniku życia wewnętrznego „duchem fanatyzmu”, namiętnością. Sadok w swym heroicznym zmaganiu o świętość nie osiągnął żadnych rezultatów, co stało się powodem jego rozpaczy. Inga – druga bohaterka powieści – z prostotą i pokorą otworzyła się na łaskę Bożą. Zrozumiała, że Królestwo Boże to rzeczywistość, którą można jedynie przyjąć, a wnieść w nie można jedynie swoją wolną wolę, aby stała się narzędziem i wykonawcą woli Chrystusa. Ze strony człowieka konieczna jest więc pewna bierność, aby w niej i przez nią mógł dokonać się najtrudniejszy i najwyższy wysiłek, jakiego domaga się stan duszy, która ma wyjść z siebie, a wejść w Chrystusa. Właśnie ta bierność pozorna w życiu duszy jest cząstką Marii klęczącej u stóp Jezusa i wsłuchanej w Jego słowa.
Postęp w życiu wewnętrznym
Ks. Franciszek podejmując głęboką refleksję nad dotychczasowym etapem pracy nad do odkrywa bardzo ważną prawdę z zakresu życia wewnętrznego:
Postęp wewnętrzny nie na tym polega, aby moje wnętrze stawało się substancją lepszą i szlachetniejszą, ale aby rosła siła wiary, potęga ufności i moc modlitwy. To jest postęp w życiu wewnętrznym (F. Blachnicki, Spojrzenia w świetle łaski).
Bezgraniczna wiara i ufność stały się od tej chwili głównymi wartościami na drodze całego jego życia. Znamienne jest wyznanie ks. Franciszka: „W każdej chwili brać na siebie wszystko, co jest we mnie i mówić: «Jezu ufam Tobie»”.
Wiara i ufność ks. Blachnickiego wyrażają się w dwóch wewnętrznych postawach: w modlitwie i w krzyżu. W nich upatruje moc do pełnienia woli Bożej w codziennym życiu. Istotą modlitwy, według niego jest zajmowanie swojej świadomości Bogiem. Jak pisze, „nie chodzi o to, aby Boga zająć sobą i swoimi sprawami (a tak często bywa), ale by siebie zająć Bogiem”.
Drugą postawą o której pisze ks. Blachnicki, to przyjęcie krzyża. Jest to największa łaska i najpewniejsza, bezpieczna, spokojna i skuteczna droga naśladowania Chrystusa. Droga wewnętrzna wyraża się w misterium krzyża. W czasie rekolekcji przed święceniami subdiakonatu pisze:
Będę się modlił, abym otrzymał łaskę krzyża (...). Ma to być krzyż najpierw mój własny, krzyż mojej nędzy, krzyż pokuty. Potem krzyż miłości zgotowany przez nędzę i grzechy naszych bliźnich.
Z duchowych zapisków księdza Franciszka wyłaniają się także szczególne cechy duchowości kapłana, których nieustanny rozwój jest konieczny dla dobrego wypełnienia posłannictwa. Rozumie, że: „Jednym z najważniejszych przymiotów kapłańskich jest miłość”, która wymaga przyjmowania w życiu postawy Chrystusa Sługi, nawet za cenę poniesienia największych wyrzeczeń czy ofiary.
Stąd też ksiądz Franciszek pragnie poprzez swoją kapłańską posługę bardziej „być” niż „mieć”. W swoich zapiskach odnotował:
Wiem, że jestem nędzny. Jeżeli więc idę [do kapłaństwa] to dlatego, że poznałem, iż do kapłaństwa mogę iść z tym, co otrzymałem i co otrzymam w dniu święceń. To jest rzecz najważniejsza i istotna w kapłaństwie. Nie chodzi o to, co ja „mam” i co ja wnoszę jako „ja”, ale o to, co ja otrzymuję i co mam do ludzi nieść”. To „bycie dla” wymaga całkowitego daru z siebie, poświęcenia siebie bez reszty, gdyż „na tym polega miłość, żeby oddać siebie bez reszty
– podkreśla ks. Franciszek. Nie ma to nic wspólnego z zewnętrzną aktywnością, której należy się wystrzegać, a która może wypływać jedynie z pobudek czysto ludzkich jako „naturalna gorliwość”. W takim wypadku jest to jedynie szukanie siebie. Gorliwe rzucanie się w zewnętrzną działalność, bez odpowiedniego pogłębienia, może być podyktowane pragnieniem ucieczki przed wewnętrzną pustką.
Ks. Franciszek dąży do nieustannego rozwoju swego życia duchowego. Punkt ciężkości wszelkich wysiłków pragnie przesunąć na sprawowanie Mszy św., na lepsze skupianie się na tekstach liturgicznych, na modlitwę i pogłębianie w sobie pobożności maryjnej.
Na szczególną uwagę zasługują zapiski Sługi Bożego z ostatniego okresu życia w Carlsbergu. Ojciec Franciszek przeżywa szczególną próbę nadziei. Doświadczając ogromu duchowych i fizycznych cierpień kieruje swoje serce ku rozważaniu Męki Pańskiej i w niej znajduje pociechę.
Życie wewnętrzne ks. Franciszka Blachnickiego w tym okresie jest umieraniem i swoistą szkołą posłuszeństwa Bogu. Towarzyszy mu modlitwa ciemności – trwanie przed Bogiem w absolutnej ciemności i niemocy. W jednym z ostatnich zapisków wyznaje:
Wczoraj wieczorem znów całkiem nieoczekiwanie spadła na mnie straszna, ciemna noc ducha. Myślałem – w czasie poprzednich nocy – że większego cierpienia już być nie może. To wczorajsze było straszne! Przeżyłem konanie na krzyżu! Dziś przed południem znów błąkałem się po lesie. Nie był to jednak krzyk bólu raczej cicha skarga (...). Pogodziłem się z tym, że ja umrę tu, na Górze Nebo – zanim wejdę do Ziemi Obiecanej! (F. Blachnicki, Trzy nawrócenia).
Przewodnik
Bogatym zbiorem pism ukazujących perspektywę świętości są listy skierowane do Zespołu Niepokalanej, który dziś znany jest jako diakonia stała Ruchu, czyli Instytut Niepokalanej Matki Kościoła (INMK). Ks. Franciszek w kierownictwie duchowym jego członkiń dzieli się tym, czego sam doświadcza na drodze życia duchowego. Przede wszystkim prowadzi te osoby drogą wiary i zaufania Bogu, stawiając na pierwszym miejscu życie wewnętrzne. W kierownictwie duchowym jest to jego zasadnicze wymaganie: :
Wyczytałem niedawno takie zdanie w książce niemieckiej: Bóg nie chce niczego od nas. On chce nas! Praktycznie chodzi o to, abyście wśród obecnych swoich zajęć zawsze stawiały na pierwszym miejscu sprawę swego uświęcenia. Życie wewnętrzne nie może paść ofiarą pośpiechu, braku czasu i nawału zajęć. Musimy dojść do tego, aby naszą postawę wewnętrzną wyrażało zdanie: muszę już przerwać modlitwę, bo czeka mnie inny obowiązek, zamiast: muszę iść na różaniec – a tyle mam jeszcze do zrobienia (F. Blachnicki, Dominus vobiscum, Dursztyn)
Listy do wspólnoty zawsze zaczyna od słowa „Maryja”, a kończy pozdrowieniem: „Regnum Christi – Per Immaculatam!” określając w ten sposób wyraźnie swoją relację do Niepokalanej, natomiast przy każdej przeżywanej trudności stale zaleca odmawianie „Magnificat”. Wzywając do pielęgnowania ufności i wdzięczności, wyznaje: „Ufam, że Niepokalana sprawiła to, iż przyjęłyście ze spokojem i poddaniem się Jej woli wszystko, co zaszło, i że nie zapomniałyście odmówić «Magnificat»” (F. Blachnicki, Listy więzienne).
Realizację powołania do świętości uzależniał od odważnego kroczenia drogami nawrócenia:
Wpatrujcie się w Niepokalaną i nieustannie oddawajcie się w Jej ręce. Niechaj Ona kształtuje was podług pragnień Serca swego. Nie wahajcie się prosić Ją o pełną świętość, proście Ją, aby nie oszczędzała waszej pychy i miłości własnej. Bo powołanie wasze jest powołaniem do świętości”
Jako kapłan i duszpasterz oddzielony murami więzienia i pozbawiony możliwości działania, ukazuje najistotniejsze zadanie duszpasterskie, jakim jest formowanie świętych. Z więzienia przekazuje wezwanie:
Trzeba się zdecydować zostać świętym! Trzeba świętych „ściągnąć z obłoków” i uczynić z nich ideał powszedni, „normalny” dla wierzących, aby znowu (...) słowa „święty” i „chrześcijanin” stały się synonimami. Trzeba się też zdecydować zostać świętym – jeżeli się chce cokolwiek uczynić dla zbawienia dusz bliźnich. Bo uświęcać można tylko przez promieniowanie własną świętością. Świadczyć o Bogu skutecznie może tylko ten, kto nosi Go w sobie. Żadnego wrażenia nie zrobi dziś „świadek fałszywy”», który głosi to, w co sam nie wierzy dogłębnie i co w nim nie żyje!
Ks. Blachnicki perspektywie świętości podporządkowuje całą formację Ruchu na wszystkich jej etapach i we wszystkich stanach: dzieci, młodzieży, dorosłych, małżeństw, osób konsekrowanych, kleryków i kapłanów:
Istotą oazy jest wychowanie do dojrzałego chrześcijaństwa. Celem oazy nie jest przygotowanie grup do jakichkolwiek zadań specjalnych w ramach parafii. Celem nie jest nawet w pierwszym rzędzie apostolstwo, akcja, zadanie do spełnienia. To są wszystko rzeczy wtórne będące konsekwencją oazy, w której chodzi o formowanie dojrzałych chrześcijan (F. Blachnicki, BiblioteczkaAnimatora. Zeszyt II).
Trzy nawrócenia
Próbując ogarnąć całościowo drogę 64 lat swojego życia na podstawie rozwoju życia wewnętrznego ks. Blachnicki wyodrębnił w nim trzy etapy – trzy nawrócenia: nawrócenie wiary, nawrócenie ufności, nawrócenie miłości. W nawróceniu wiary na pierwszy plan wysuwa się poznanie nadprzyrodzonej rzeczywistości w sposób egzystencjalny i personalny oraz zasadnicze zwrócenie – poddanie jej swojego życia. Jest to więc poznanie Jezusa i Bożego planu zbawienia. Ks. Blachnicki umieszcza to doświadczenie w ramach czasowych: „W moim życiu to okres od „B1” – do wstąpienia do seminarium i pierwsze lata pobytu tam”.
Nawrócenie ufności, trwające ponad 30 lat, przeżywa jako zasadniczą rezygnację z pragnienia zbawienia siebie i oczyszczenia własnym wysiłkiem. To wielkie przeżycie, którego doświadczał szczególnie w ostatnich latach seminarium doprowadza go do zrozumienia, że tylko Bóg zbawia. Zaowocowało ono w jego życiu zbawczą ufnością, wiarą w odpuszczenie grzechów oraz nowym nastawieniem do swoich niedoskonałości. To właśnie w tym okresie życia wewnętrznego i poszukiwania dróg świętości odkrył „Życie wewnętrzne” Semenenki i podjął gruntowne studium nad problemem „Sadoka – pustelnika z pogańską twarzą i Ingi”. Na fundamencie tego nawrócenia ks. Blachnicki buduje całe swoje kapłańskie życie i działalność duszpasterską.
Nawrócenie miłości jest przedmiotem tęsknoty i wołania Sługi Bożego podczas całego pobytu w Carlsbergu. Można dziś stwierdzić, że ten czas jest przygotowaniem oczekiwanego nawrócenia, poprzedzonego śmiercią „starego człowieka” (por. Ef 4, 24; Kol 3, 10).
W swoich zapiskach wyróżnia trzy fazy nawrócenia miłości w swoim życiu. Przeżycie ciemnych nocy ducha, mistycznej śmierci określa jako pierwszy etap nawrócenia miłości, natomiast przeżycie „mistycznego ukrzyżowania” w Bad Mergentheim, powtórzone potem w Carlsbergu staje się momentem przełomowym tegoż nawrócenia. Drugi etap wiąże się z uporządkowaniem natury, oczyszczeniem zastarzałych braków, wad, niedoskonałości. Towarzysząca mu dłuższy czas modlitwa ciemności to trzecia faza nawrócenia, w której doświadcza trwania przed Bogiem w absolutnej ciemności i niemocy. Ks. Franciszek podkreśla, że tylko świadomość opróżniona z własnego „ja” może przyjąć miłość. Stąd też samo nawrócenie miłości dokona się wtedy, gdy on sam pozna jak jest miłowany.
Pamiętniki księdza Franciszka, jego listy, prace naukowe, materiały formacyjne Ruchu Światło-Życie tylko uchylają rąbka tajemnicy jego miłości do Chrystusa, która zaowocowała tak wielką gorliwością na drodze powołania kapłańskiego. Wskazują one na właściwe rozumienie Chrystusowego kapłaństwa, które realizuje się nie tylko poprzez duszpasterską działalność zewnętrzną, lecz przede wszystkim przez formowanie kapłańskiej duszy i nieustanne podejmowanie pracy nad sobą. Prowadzenie głębokiego życia wewnętrznego oraz w odczytywanie wszystkich zdarzeń zewnętrznych jako celowego działania Boga to główne kierunki formacji realizowane przez Ojca Franciszka.
„Świętość jest darem Boga” – jest to zasadnicze stwierdzenie obecne w tekstach ks. Franciszka Blachnickiego. Człowiek nie jest w stanie własnymi siłami osiągnąć doskonałości moralnej. Świętość życia zależy więc od wiary i ufności w działanie Boga w człowieku i przez niego. Zależy od jego osobistego życia modlitewnego i umiłowania krzyża oraz gotowości do ponoszenia ofiar. Dlatego też, w rozwoju życia duchowego człowiek powinien iść nie tyle w kierunku samodoskonalenia ile w kierunku otwarcia się na Boga.