Decyzja o podjęciu konkretnej diakonii to było kilkumiesięczne zastanawianie się i modlitwa o to, w jaką formę służby Ruchu powinnam się zaangażować
Służba to dla mnie oddanie cząstki siebie: swojego czasu, zdolności, umiejętności – dla dobra innych. To takiego ułożenie codziennych obowiązków, aby i na służbę starczyło sił i możliwości czasowych. Co nie zawsze jest takie oczywiste zważywszy na mój nienormowany czas pracy. Służba jest dla mnie konsekwencją przejścia oazowej formacji i stwierdzenia po rekolekcjach ORD, że po uczestniczeniu przez lata w różnych spotkaniach i rekolekcjach naturalne jest przejście do etapu, w którym teraz ja dam coś z siebie dla dobra innych we wspólnocie. W moim przypadku decyzja o podjęciu konkretnej diakonii to było kilkumiesięczne zastanawianie się i modlitwa o to, w jaką formę służby Ruchu powinnam się zaangażować. W grę wchodziło kilka diakonii. Ostatecznie, w głównej mierze pod natchnieniem konferencji wysłuchanych na Kongregacji Odpowiedzialnych na Jasnej Górze i po modlitwie w tej intencji, wybór został podjęty na rzecz posługiwania słowem w redakcji „Wieczernika”. W ramach spotkań redakcji staram się służyć umiejętnościami językowymi oraz sugestiami przy doborze tekstów do tematów kolejnych numerów.
Służba w Ruchu to także cotygodniowe przygotowywanie i prowadzenie spotkań formacyjnych dla oazy dorosłych. To czas dzielenia się z członkami grupy doświadczeniami na wskazany temat i odkrywania naszej różnorodności. W tym roku rozważamy Poemat o dzielnej niewieście z Księgi Przysłów starając się zastanawiać nad ideałem kobiety według zamysłu Pana Boga oraz jak ten ideał możemy przenieść do życia codziennego. To niesamowite, że nawet w małej grupie (od tego roku na spotkania regularnie przychodzą tylko cztery osoby) może być taka rozmaitość stanów w jakich się znajdujemy: mamy w grupie matkę, osobę, która wybrała życie w samotności, osobę przygotowującą się do sakramentu małżeństwa na etapie narzeczeństwa oraz osobę aktywnie poszukującą kandydata na męża !
Po trzecie służba w Ruchu i dla Ruchu to dla mnie indywidualna adoracja zainicjowana około półtora roku temu. Mamy siedem osób, z których każda wybrała sobie jeden stały dzień tygodnia, w którym co tydzień modli się przed Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie. Mi przypadła w udziale sobota, gdyż pozostałe osoby wolały wybrać sobie inny, roboczy dzień tygodnia. Początkowo sobota była dla mnie dość problematyczna, gdyż albo miałam zaplanowane jakieś wyjście, wyjazd, które uniemożliwiały mi wybranie się na adorację, albo w kościele, do którego zwyczajowo się udawałam, były jakieś prace porządkowe, remontowe lub po prostu odbywały się w sobotnie przedpołudnie jakieś inne wydarzenia: spotkania dla ministrantów, dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii, spotkania okresowe dla kapłanów. Na początku te cotygodniowe trudności doprowadzały mnie chwilami albo do irytacji, albo powodowały uśmiech na twarzy, że znów w kościele o wybranej przeze mnie godzinie coś się dzieje… Z czasem jednak dotarło do mnie, że pewnie Pan Bóg i w ten sposób chce mnie doświadczyć i usłyszałam, że te trudności mam także Jemu ofiarowywać w intencji oazy. Tak się przyzwyczaiłam do sobotnich adoracji, że nie wyobrażam sobie, aby z nich zrezygnować. Na początku tego roku formacyjnego padło też pytanie z mojej strony do osób, które przestały uczęszczać regularnie na spotkania w naszej grupie o to, czy chcą kontynuować modlitwę uwielbienia na adoracji. Odpowiedź wszystkich zapytanych osób była twierdząca, co jest dla mnie osobiście bardzo budujące.
Dorota