Czyżby mimo opisanego w poprzednim rozdziale (Rdz 14) spektakularnego sukcesu Abraham był w depresji? Pokonał sprzymierzone wojska czterech królów, wspaniałomyślnie odmówił przyjęcia wojennego łupu na rzecz króla Sodomy, był bohaterem na ustach wszystkich, a mimo to Bóg powiedział do niego: „Nie obawiaj się Abramie” (w. 1). Jak to rozumieć?
Zmęczenie? Kryzys wiary? Obawa przed zemstą pokonanych królów? Wątpliwości, czy należało rezygnować z zapłaty? Nie wiemy, jakie były emocje Abrahama. Komentatorzy zwracają uwagę, jak na nie zareagował Bóg. Po pierwsze zawołał Abrahama po imieniu. Ten zaszczyt był pocieszeniem i umocnieniem wiary. Zdaniem rabinów receptą na lęk przed zemstą było zapewnienie o tym, że sam Bóg jest jego obrońcą (dosł. „tarczą”), a potwierdzeniem decyzji o rezygnacji z łupu były słowa: „Nagroda twoja będzie sowita”. Tora pokazuje nam tu, że różne obawy mogą przychodzić, mimo głębokiej wiary. Bóg jednak zna myśli swoich wybranych i Jego wolą jest by nie dawali się pokonać lękom, cokolwiek się wydarzy. Dziś wiemy, że najwspanialszą nagrodą dla wierzących jest sam Bóg i możliwość udziału w Jego życiu już tu, na ziemi, w królestwie niebieskim (1 Kor 2,9).
Abraham dosłownie przyjął słowa Boga. „Po co mi nagroda? Co mi po błogosławieństwie, skoro nie mam dziecka?” (w. 2). W tamtym czasie Abram usłyszał już obietnicę „wielkiego narodu” (12,2) i potomstwa licznego jak „pył ziemi” (13,16). Wypełnienie tej, obietnicy odsuwało się jednak w czasie i zapewne Abraham miał pokusę, by ją reinterpretować. A jeśli Bóg nie mówił o potomstwie biologicznym, ale adoptowanym (dosł. „syn domu”)? Odczytana dosłownie niecierpliwa odpowiedź Abrahama nie stawia go w najlepszym świetle. Zaraz po tym, jak Bóg powiedział, że będzie jego „tarczą”, Abraham podważył Boże dary.
Tora przypomina nam tu, że i my mamy tendencję do ulegania niewierze i niecierpliwości, kiedy spełnienie się naszej modlitwy lub wypełnienie Bożych obietnic przychodzi później albo inaczej niż się spodziewamy. Bywa, że i wierzący mają problem z zaakceptowaniem wyroków Bożej Opatrzności wtedy, gdy się z nimi nie zgadzają. Bóg nie potępił za to ojca naszej wiary, tym bardziej nie potępi nas.
Zauważmy, że druga odpowiedź Abrahama, udzielona być może po namyśle, jest już bardziej stonowana. Abraham po prostu przedstawił Bogu swoją sytuację. W tym stwierdzeniu faktów nadal jest jednak niepokój. „Skoro nie mam dziecka, to moje „potomstwo” będzie się wywodzić od Eliezera” (w. 3). Druga odpowiedź Abrahama daje Bogu okazję do złożenia obietnicy.
Niektórzy komentatorzy, wychodząc z założenia, że główną troską Abrahama było wypełnienie się Bożej obietnicy potomstwa, dostrzegają drugie dno w jego odpowiedziach. Ta interpretacja jest bardziej przychylna Abrahamowi. Wypełnienie się Bożej obietnicy było jego głównym marzeniem. Bez niego nic nie miało znaczenia: ani bogactwo, anie sława ani zwycięstwa.
Bóg zareagował na skargę Abrahama. Nie na tę pierwszą, wypowiedzianą niecierpliwie, ale na drugą. Rozwiał obawy Abrahama i odpowiedział łaskawym zapewnieniem, że obiecane potomstwo, będzie potomstwem biologicznym (w. 4). Pan nagradza tych, którzy modlą się z pokorą i podporządkowują się Jego woli. Co więcej, Bóg wyprowadza Abrahama na zewnątrz i pokazuje mu gwiazdy, obiecując, że jego potomstwo będzie tak liczne, jak one (w. 5). Abraham, który martwił się, że w ogóle nie będzie miał potomka, otrzymał obietnicę ludu nie tylko niezliczonego, jak „pył ziemi”, ale i „jak gwiazdy” chwalebnego. Abraham całkowicie uwierzył tej nowej obietnicy (w. 6). Ta wiara wystarczyła, by został uznany przed Bogiem za sprawiedliwego.
Nowy Testament rzuca dodatkowe światło na opisane tu widzenie. W Liście do Rzymian (4,18-22) czytamy, że Abram nie okazał wahania ani niedowierzania, przeciwnie: umocnił się w wierze. Sam Jezus powiedział, że Abraham ujrzał w widzeniu „Jego dzień” i ucieszył się (J 8,56). Zdaniem chrześcijańskich komentatorów Abraham, patrząc na gwiazdy, ujrzał przyszłą chwałę swojego potomka. Nie była to chwała Izaaka czy Jakuba, ale chwała Jezusa z Nazaretu. To dlatego św. Mateusz zaczyna rodowód Jezusa właśnie od Abrahama (Mt 1,1). Abraham zobaczył, że w przyszłości jego rodzonym synem będzie sam Mesjasz, którego Izaak jest tylko figurą. Zaufanie tej obietnicy wymagało wielkiej wiary Abrahama (Hbr 11,13). My otrzymaliśmy od Jezusa, syna Abrahama, obietnicę życia w Jego Królestwie, obietnicę życia na co dzień z Duchem Świętym (J 14,25-29). Tora uczy nas tu byśmy w wierze nie stosowali się tylko i wyłącznie do miary naszego własnego pojmowania, ale już teraz zaufali Bogu i dali dowody głębokiej wdzięczności.