Chciałabym podzielić się działaniem Pana Boga w życiu mojej rodziny związanym z początkami macierzyństwa.
Nasza pierwsza wyczekiwana córeczka urodziła się w lipcu. Przez całą ciążę nastawiałam się, iż będę karmiła ją piersią, gdyż to najlepszy z różnych względów sposób żywienia niemowlęcia. Wszędzie wokół siebie (od znajomych, z przeczytanych książek, w szkole rodzenia) słyszałam, że każda kobieta może karmić dziecko piersią po urodzeniu, kobiety w Afryce także karmią piersią i nie ma z tym żadnego problemu. Nie brałam zatem za bardzo pod uwagę tego, iż mogą pojawić się problemy z laktacją. A jednak się pojawiły…
Poród był zarówno dla mnie, jak i dla córeczki raczej traumatycznym przeżyciem i to był pierwszy powód trudności z karmieniem. Mi samej za bardzo nie szło przystawianie jej do piersi z racji dużego zmęczenia po porodzie, a ona będąc zestresowana samym porodem nie chciała ssać piersi. Po kilku (raczej mało udanych) próbach nakarmienia jej piersią w szpitalu, zostało jej podane mleko modyfikowane. Cały czas żyłam jednak w przekonaniu, że gdy wrócimy do domu, atmosfera będzie spokojniejsza i wtedy znacznie łatwiej będzie z karmieniem piersią.
Wyszłyśmy zatem ze szpitala po zakończonej drugiej dobie, a ja czekałam na pierwszą wizytę położnej, która miała przyjść do domu następnego dnia. Kolejna próba karmienia z położną nawet się udała, ale po jej wyjściu nie udało się już powtórzyć sukcesu, gdyż córeczka na widok mojej piersi krzyczała wniebogłosy. Zaczęłam się wtedy modlić do Pana Boga, aby przyszedł do tej trudnej dla mnie sytuacji, aby Jego chwała objawiła się w procesie laktacji. I tak się powoli zaczęło dziać.
Jako że karmienie piersią nie wychodziło, zaczęłam odciągać mleko dla córki laktatorem (pierwsze odciąganie miało już miejsce w szpitalu). Z początku tego mleka było naprawdę jak na lekarstwo, a ja cały czas modliłam się, aby Boża chwała objawiła się w moim mleku! Po tygodniu jego ilość wzrosła, ale i tak było go dużo za mało w ujęciu dobowym, więc córeczka była karmiona także mlekiem modyfikowanym. I tak rozpoczęło się odciąganie mleka 8 razy na dobę.
Dość szybko ujawniło się duże zmęczenie fizyczne: spanie jedynie po kilka godzin na dobę i brak czasu nawet na porządny posiłek. To spowodowało, że zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam porzucić pomysłu karmienia córki własnym lekiem i przejść na mleko modyfikowane. Na szczęście jednak, głównie dzięki wsparciu męża i mamy, nie wprowadziłam tego pomysłu w życie.
Na początku września zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy i tak od słowa do słowa przeszłyśmy do tematu karmienia niemowląt odciąganym mlekiem. Okazało się, że ona w ten sposób wykarmiła swoje bliźniaki. Zaczęłam stosować jej metodę odciągania mleka i zaczęła przynosić wymierne rezultaty (to kolejny znak od Pana Boga).
Kilka dni później popsuł mi się laktator elektryczny i byłam zmuszona kupić nowy (mimo iż pierwszy był na gwarancji musiałam mieć jakiś sprzęt na czas naprawy gwarancyjnej). Na początku pomyślałam, że to tylko kolejny wydatek. Okazało się jednak (i tu znowu dostrzegam działanie Pana Boga), że nowy sprzęt innej marki znacznie skuteczniej i mniej boleśnie ściągał mleko.
Tak więc z połączenia tych dwóch wydarzeń (rozmowy z koleżanką i wymiany laktatora) w ciągu około 2-3 tygodni ilość ściąganego mleka wzrosła niemal dwukrotnie, a po dwóch miesiącach było już go tyle, że zaczęłam się martwić co robić z nadwyżkami mleka ☺.
Przez cały ten czas modliliśmy się z mężem o to, aby Pan Bóg miał opiece karmienie Karolinki i aby Jego chwała objawiła się w całym tym procesie. Tak też się stało i trwa do chwili obecnej. Chwała Panu!