Jeśli będę człowiekiem wyzwolonym, moje działania będą wyzwalające, nawet jeśli nie będę podejmował żadnej szczególnej działalności wyzwoleńczej
Kiedy został ogłoszony temat OŻK 2019 „Wolni i wyzwalający”, u mnie, mieszkającego w Irlandii, od razu pojawiło się pytanie, jak przetłumaczyć ten zwrot na język angielski. Zadanie to wcale nie jest takie proste, jak by się mogło wydawać. Każde bowiem środowisko posługujące się swoim żargonem może żywić przekonanie, że jakieś pojęcie jest powszechnie rozumiane (przynajmniej w swoim światku) i nie wymaga głębszych wyjaśnień – podczas, gdy w rzeczywistości może być rozumiane różnie. Myślę, że tak jest ze słowem „wyzwalający”. Gdybyśmy się głębiej zastanowili, co ono dla nas znaczy, moglibyśmy się nieźle nagłowić, aby komuś z zewnątrz wyjaśnić, co mamy na myśli. Czy chodzi o to, że jesteśmy grupą osób zajmujących się wyzwalaniem jako akcją? A może raczej sama nasza obecność już jest wyzwalająca – to znaczy będąc sobą jesteśmy sami z siebie wyzwalający, nawet jeśli nic konkretnego nie czynimy? Większość z nas pewnie rozumie ten termin w pierwszym znaczeniu. Ale czy nie może być ukazany w tym drugim?
Pojęcie wyzwalający, którego używamy w Ruchu, ma oba znaczenia, zgodnie z ulubioną przez Ojca a zaczerpniętą od św. Tomasza z Akwinu zasadą agere sequitur esse, która mówi że nasze działania są następstwem i przejawem naszego istnienia. Jeśli będę człowiekiem wyzwolonym, moje działania będą wyzwalające, nawet jeśli nie będę podejmował żadnej szczególnej działalności wyzwoleńczej. Działanie wynikające z wewnętrznej tożsamości będzie nosiło jej znamiona.
W tomiku „Wolni i wyzwalający” z 1999 roku, którego tytuł jest inspiracją do obecnego tematu roku formacyjnego, jako motto wybrano stwierdzenie Ojca Franciszka z Godziny Odpowiedzialności i Misji dla I turnusu OŻK 1981 r.:
Nie naszą rzeczą jest sądzić. Naszą rzeczą jest świadczyć. Świadczyć, jak słońce. O miłości i dobroci Boga. Świadczyć przez prostą i pokorną służbę. Z wykluczeniem własnych interesów, własnego egoizmu. Tą bronią jedynie możemy zwyciężyć zło.
Ojciec Franciszek wypowiedział te słowa w kontekście polaryzacji sił politycznych, jakie skupiały się wokół ruchu Solidarności i wzywał ludzi Ruchu, aby przeniknęli jak zaczyn ten ruch robotniczy, będąc w nim uzdrawiającą obecnością pośród tworzącego się napięcia.
W Irlandii jestem zanurzony zarówno w polskie przeżycia emigracyjne jak i irlandzką codzienność. Żyję więc pośród różnych narodów i doświadczeń kulturowych. Co dla mnie znaczy życie tutaj charyzmatem Ewangelii Wyzwolenia w roku 2019? Aby na to odpowiedzieć, muszę wyjaśnić, jak rozumiem dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka – z perspektywy kogoś, kto do tego dzieła włączał się dwukrotne mając za sobą doświadczenie nieobecności przez jedną dekadę.
Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że dołączenie się do KWC z jednej strony daje pewne „nowe oczy” w patrzeniu na rzeczywistość oraz jest w pewnym sensie „mieczem obosiecznym”, który nie objawia się tak wyraźnie, kiedy Krucjatę zawęża się jedynie do przestrzeni abstynencji alkoholowej.
Co mam dokładnie na myśli mówiąc o obosiecznym mieczu? Moim ulubionym fragmentem modlitwy Krucjaty są słowa:
Niepokalana, Matko Kościoła! Wpatrując się w Ciebie, jako wzór Człowieka w pełni odkupionego i wyzwolonego i dlatego przez miłość bezgranicznie oddanego w Duchu Świętym Chrystusowi, uświadamiamy sobie wieloraką niewolę, w której są uwikłane nasze serca. Pragnąc w pełni wyzwolić siebie i podać rękę naszym braciom oczekującym objawienia się w nich wolności synów Bożych zbliżamy się do Ciebie i oddajemy się Tobie, aby wraz z Tobą, mocą tego samego Ducha, który bez przeszkód działał w Tobie, pełniej zrealizować swoją wolność w oddaniu się Chrystusowi a przez Niego – Ojcu.
Wskazane w modlitwie zadanie nie jest proste, jak i sama modlitwa nie jest prosta. Odmawianie jej ze zrozumieniem i pragnieniem wypełnienia wymaga duchowego wysiłku. Ale już w tych dwóch pierwszych zdaniach modlitwy KWC widzę szeroki program życiowy wykraczający daleko poza samą jedynie przestrzeń abstynencji alkoholowej. Przytoczone słowa tej modlitwy nie mówią przecież nic o tym, jak owa „wieloraka niewola” się przejawia (powie o tym dopiero kolejne zdanie). Można zaryzykować stwierdzenie, że ten fragment modlitwy mógłby stanowić osobną całość, którą można by promować nawet wśród osób, które do KWC nigdy się nie dołączą. Uświadamia on bowiem, że doświadczenie wyzwolenia nigdy nie wychodzi całkowicie poza orbitę mojego osobistego doświadczenia życiowego, nie przestaje mnie zajmować. Ono sprawia, że mogę żyć w stałym doświadczeniu bycia wyzwalanym mocą tego samego Ducha, który bez przeszkód działał w Niepokalanej. To są te „nowe oczy”, które pozwalają mi z innej perspektywy widzieć rzeczywistość, w której żyję.
Tymi oczami patrzę na mój irlandzki świat i widzę rzeczywistość wołającą o wyzwolenie. Już w 1984 roku ks. Blachnicki napisał w Liście z Irlandii:
Dlatego sytuację, jaka tam istnieje, można określić mianem pustyni. Sytuacja pustyni zawiera jednak w sobie też coś pozytywnego. Pustynia jest zawsze wołaniem za życiem. Rodzi się tam tęsknota, nawet podświadoma, i wołanie za oazą życia.
Przez te 35 lat pustynia opanowała jeszcze większe obszary, więc i wołanie staje się tym bardziej dramatyczne. Symptomy niewoli są takie sam jak definiował je Ojciec Franciszek 40 lat temu powołując KWC. Jest to lęk przed pójściem pod prąd panującej opinii, bardzo silne natarcie różnych form ideologii, których nie wolno kwestionować, jeśli nie chce się być nazwanym różnego rodzaju „fobem” lub ponieść także bardziej konkretne nieprzyjemności np. w środowisku pracy. Pustynia wyraża także wewnętrzną destrukcję człowieka przejawiającego się zniewoleniem substancjami, tak alkoholem jak i narkotykami oraz rosnącą pogardą wobec życia poczętego – jako ostatecznej formy idolatrii własnego „ja”.
Czy poza świadectwem abstynencji (bardzo tu aktualnym, być może bardziej aktualnym niż w Polsce), wymiar charyzmatu Ewangelii Wyzwolenia może objawiać się jeszcze jakoś dodatkowo w naszej rzeczywistości? Ja widzę wiele przestrzeni, także poza odwagą wiary konsekwentnej i pójścia pod prąd „w świecie”. Jedną z nich jest dawanie świadectwa przez swoje życie, że dramatycznej sytuacji wspólnoty Kościoła nie uzdrowią nowe plany, oficjalne oświadczenia prasowe (których w Irlandii Kościół wydaje bardzo wiele, można nazwać to sprawnym „zarządzaniem medialnym”) czy jakieś naiwne formy mesjanizmu w „nową teologię” i „nową moralność” mającą zatrzeć wspomnienie przeszłości i ukazać Kościół jako rzeczywistość atrakcyjną.
Bycie wyzwalającym w tej przestrzeni określiłbym jako dawanie publicznego świadectwa, np. na kościelnych spotkaniach czy po prostu w rozmowach ze świeckimi katolikami oraz duchowieństwem, że rozwiązanie i wyzwolenie w obecnym bardzo trudnym dziś Kościoła w Irlandii, może przynieść tylko Jezus Chrystus i realny zwrot do Niego: „Panie ratuj, bo giniemy!” (Mt 8, 25) i przyjęcie Jego życiodajnego słowa: „Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8,35).
Nie chodzi w powyższych stwierdzeniach o postawę „aby wszystko spadło z nieba”, przed którą przestrzegał Papież Franciszek w Evangelii Gaudium (EG 82) ale o pierwszeństwo łaski, które nam na początku nowego tysiąclecia przypomniał św. Jan Paweł II (por. Novo millennio ineunte 38). Wydaje mi się bowiem, że jednym z największych zagrożeń jest uczynienie z radykalizmu drogi ucznia Chrystusa pewnej bardzo wypolerowanej i nieuwierającej wizji „chrześcijaństwa humanistycznego”, gdzie zbawcza obecność Jezusa Chrystusa zdaje się niknąć.
Oczywiście nie da się szczegółowo opisać wszystkich obszarów gdzie człowiek doświadczający wyzwalającej obecności łaski Chrystusowej może stać się jak słońce rzucające ciepło promieni innej, nowej rzeczywistości pośród ciemności zła i grzechu. Nie chciałbym też uczynić tego za Czytelnika aby nie zabierać mu procesu rozeznawania, który każdy z nas musi osobiście i wspólnotowo przeżywać. Dlatego bardzo świadomie odwołałem się do mojego świata w którym większość naszych Czytelników nie uczestniczy, bardziej po to aby pokazać jak we mnie owocuje charyzmat Ewangelii Wyzwolenia niż po to aby pokazać że KWC jest potrzebna także poza Polską. Kluczowym dla mnie w doświadczeniu bycia wyzwalającym w podwójnym wymiarze, zarówno swojego istnienia jak i działania, jest postawa przyjmowania daru wolności od Jezusa: pozwoleniu Mu aby w tym wymiarze dawał mi „nowe oczy” a one dostrzegą gdzie powinny pójść moje nogi i co powinny mówić moje usta aby działanie stawało się wyzwalające.
Na koniec krótka historia z minionej Kongregacji Odpowiedzialnych. Za sprawą jednej z osób z Diakonii Misyjnej znalazłem się w studiu Radia Jasna Góra i na koniec półgodzinnej rozmowy o Ruchu, pani redaktor zadała mi znienacka pytanie: „a czy Ojciec czuje się wolny?”. Zaintrygowało mnie to pytanie i próbując na nie znaleźć na szybko satysfakcjonującą odpowiedź powiedziałem, że o ile na pewno nie jestem jeszcze w pełni wolny to na pewno smakuję w wolności. Życzę Tobie drogi Czytelniku, aby Twoje smakowanie rozbudzało apetyt za wolnością u tych którzy jej nigdy nie zaznali albo pozostało im jednie wspomnienie smaku z dalekiej przeszłości.