Synod Biskupów o reformie liturgicznej
Jakie są owoce październikowego Synodu Biskupów o Eucharys-
tii? Trzeba przede wszystkim pamiętać, że w Kościele katolickim synod to nie sobór powszechny. Nie podejmuje on uchwał precyzujących formuły dogmatyczne czy wprowadzających reformy. Synod przedstawia podsumowanie swych dyskusji w formie propozycji składanych papieżowi. Tym razem po raz pierwszy propozycje te zostały opublikowane - pod wpływem doświadczeń z poprzednich lat, gdy i tak pojawiały się przecieki do prasy.
Propozycje wiele mówią o atmosferze prac Synodu. Nie sposób ich tu omówić w całości, skupię się zatem jedynie na wybranym as-pekcie - stosunku Synodu do posoborowych reform liturgicznych oraz na synodalnych sugestiach dalszych przemian w liturgii.
Wotum zaufania dla Soboru
Kluczem do lektury całego tekstu „Propozycji" przedstawionych Benedyktowi XVI jest wstępny artykuł zatytułowany „Reforma liturgiczna II Soboru Watykańskiego". Biskupi mówią w nim o błogosławionym wpływie tej reformy na życie Kościoła. Reforma uwypukliła piękno celebracji eucharystycznej. Pojawiające się czasem nadużycia są coraz rzadsze i „nie mogą zaciemniać dobra i ważności reformy, która zawiera bogactwa jeszcze nie w pełni odkryte". Takie sformułowanie jest bardzo mocnym potwierdzeniem prawomocności i słuszności posoborowych przemian.
Taki obrót dyskusji synodalnej można uznać za niespodziankę. Komentatorzy częściej spodziewali się bowiem, że ten synod dokona krytycznego rozliczenia z ostatnim Soborem. Okazja była dobra, bo zbliża się przecież 40. rocznica zakończenia obrad Vaticanum II. Wstępne wypowiedzi nielicznych biskupów można było nawet zinterpretować jako wezwanie do uznania Soboru za główne źródło nieszczęść, jakie spadły na Kościół w ostatnim 40-leciu. Ton ten szybko jednak zaniknął, gdy inni zaczęli podkreślać dobre owoce soborowych reform. W duchu Soboru biskupi skupili się nie tyle na potępianiu nadużyć, ile na cierpliwej formacji, edukacji i wychowaniu. Ważniejsza od samego przestrzegania przepisów liturgicznych jest bowiem świadomość, dlaczego takie normy istnieją. Istotne znaczenie ma tu charakterystyczne sformułowanie z „Propozycji": „Najlepszą katechezą o Eucharystii jest Eucharystia dobrze celebrowana".
Wiele osób podejrzewało, że podczas tego synodu powstanie większość skłonna ułatwić sprawowanie liturgii według przedsoborowego mszału. W tej sprawie żaden z biskupów nie zabrał jednak głosu. Owoce synodalnej dyskusji są zatem klęską dla środowisk tradycjonalistycznych. Z pontyfikatem Benedykta XVI wiązały one nadzieje m.in. na odwrócenie przemian liturgicznych, które uznają za początek kryzysu współczesnego Kościoła. Okazuje się jednak, że nawet gdyby - co uważam za bardzo wątpliwe - obecny papież chciał w tym kierunku prowadzić Kościół, napotkałby na powszechny opór. Za cytowanym wotum zaufania dla liturgicznych reform II Soboru Watykańskiego głosowało 98% ojców synodalnych...
Jaka reforma reformy?
Biskupi zajęli się też omawianiem konkretnych propozycji ewentualnych zmian w obowiązującej liturgii. Z góry skazane na niepowodzenie były sugestie wyraźnie odwracające kierunek odnowy liturgicznej - np. zgłaszany przez pojedynczych biskupów postulat zlikwidowania praktyki udzielania Komunii świętej na rękę.
Wszystkie zaaprobowane sugestie zmian liturgicznych wyraźnie chcą prowadzić rozwój liturgii nie wstecz, ale w głąb. „Reforma reformy" oznaczałaby zatem mądre pogłębienie obecnej liturgii, a nie powrót do tej sprzed Soboru. Trzeba też pamiętać, że wszystkie sugestie wyrażone są w charakterystycznym dla „Propozycji" trybie przypuszczającym: „być może byłoby potrzebne", „warto przemyśleć...", itp.
Tak jest np. z kwestią odpowiedniego miejsca dla znaku pokoju podczas Mszy świętej. Obecnie jest on umieszczony tuż przed komunią, co powoduje często niepotrzebne zamieszanie w najmniej odpowiednim momencie. Wyraźnie większość ojców synodalnych była za umieszczeniem znaku pokoju po modlitwie powszechnej, bezpośrednio przed złożeniem darów ofiarnych. Postanowiono jednak nie rozstrzygać sprawy w głosowaniu, lecz zasugerować przeprowadzenie odpowiedniego studium, z uwzględnieniem liturgii starożytnych. Biskupi zdają sobie bowiem sprawę, jak delikatną kwestią są zmiany w liturgii, że nie należy wprowadzać ich pochopnie, że nie powinno się wprowadzać nowych zwyczajów, a raczej nawiązywać do dawnych praktyk, które z biegiem czasu zanikły.
Zdecydowana większość ojców synodalnych opowiedziała się za wzbogaceniem modlitw eucharystycznych o aklamacje, czyli słowa modlitwy powtarzane przez wiernych podczas długiej modlitwy wypowiadanej przez kapłana. Taka możliwość już obecnie istnieje w jednej z modlitw eucharystycznych z udziałem dzieci, a także w niektórych krajach afrykańskich. Stamtąd właśnie pochodził ten postulat, zmierzający do wyrwania uczestników Mszy z postawy biernych słuchaczy.
Kolejna propozycja tego typu to sugestia przygotowania nowych obrzędów rozesłania, głębiej wyrażających związek między Eucharystią a misją chrześcijan w świecie, która ma być konsekwencją udziału we Mszy. Obecne przekłady łacińskiej końcowej formuły „Ite, missa est" często gubią jej sens - tak jest z polskimi słowami „Idźcie, ofiara spełniona", które sugerują wykonanie obowiązku, podczas gdy chodzi tu o wymiar misyjny: „jesteście posłani"... Zmiany w obrzędach rozesłania mogłyby też polegać na nowych formułach błogosławieństwa czy dodatkowych modlitwach od ołtarza wyrażających związek Eucharystii z życiem poza liturgią.
Nawet jeśli wśród przyjętych przez ojców synodalnych propozycji są też takie, które wyrażają pragnienie przywrócenia pewnych praktyk zagubionych po II Soborze Watykańskim, wyraźnie widać, że motywacją nie jest tu ideologiczna tęsknota za „dawnymi, dobrymi czasami" (jak to bywa u tradycjonalistów), lecz chęć głębszego wyrażenia piękna liturgii czy bliższego powiązania jej z życiem wiernych.
Przykładem takiego podejścia jest propozycja powrotu do praktyki homilii tematycznych. Zwyczaj ten zanikł po ostatnim Soborze, który podkreślił biblijny charakter homilii i konieczność bezpośredniego nawiązywania do czytań mszalnych. Okazało się jednak, że w praktyce takie nastawienie grozi spłyceniem homilii - część kaznodziejów zadowala się powtórnym opowiedzeniem Ewangelii i ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Po wtóre, okazało się, że pewne wątki doktrynalne nie pojawiają się w homi-liach, co jest niedobre ze względu na fakt, że dla znacznej części katolików niedzielne kazania są jedy-ną formą edukacji religijnej w wieku dorosłym. Sy-nod zaproponował zatem przygotowanie wskazó-wek, jak można połączyć dotychczasowe czytania liturgiczne z głównymi tematami Katechizmu Koś-cioła Katolickiego. Biskupi podkreślili także ścisły związek homilii z celebracją eucharystyczną (jak się ma do tego częsty w Polsce zwyczaj dyżurnych kaznodziejów?).
Ojcowie synodalni zaproponowali, aby podczas międzynarodowych spotkań katolickich Msza święta była celebrowana po łacinie. Ten punkt uzyskał jednak najniższe poparcie ze wszystkich 50 propozycji. Przemiany kulturowe sprawiły bowiem, że język łaciński dla wielu biskupów, zwłaszcza z krajów Azji, Afryki czy Oceanii, jest całkowicie obcy.
Miłośnicy tradycji wschodniej z radością odkryją wśród „Propozycji" punkt pięknie mówiący o epiklezie, czyli modlitwie przyzywającej Ducha Świętego, aby zstąpił i przemienił dary chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. W teologii prawosławnej to właśnie tajemnicza moc Ducha Świętego dokonuje przemienienia, w teologii katolickiej podkreślano zaś znaczenie powtarzania słów konsekracji wypowiedzianych przez Jezusa. Ten spór katolicko-prawosławny być może będzie stopniowo odchodził w niepamięć, synod bowiem wyraził pragnienie, aby teologia wyraźniej podkreślała głęboki związek między epiklezą a słowami konsekracji.
* * *
Omówione propozycje to zaledwie wycinek prac Synodu, dobrze pokazujący jednak jego specyfikę i atmosferę. Celem synodalnych dyskusji było znalezienie sposobów, aby Eucharystia zajmowała centralne miejsce w życiu Kościoła i wszystkich wiernych - nie tylko w teorii, lecz także w praktyce. Skoro największy skarb Kościoła to Eucharystia, to dlaczego część katolików traktuje niedzielną Mszę jako przykry obowiązek, albo ignoruje ją zupełnie? Dlaczego czasem księża ją tylko odprawiają, a wierni tylko słuchają? Jeśli przemiana, jaka dokonuje się na ołtarzu, nie przemienia nas, to kiepski był nasz udział w wydarzeniu.
Na te pytania nie znajdzie się odpowiedzi raz na zawsze, trzeba ich szukać wciąż na nowo. Dlatego dobrze, że odbył się światowy Synod Biskupów na temat Eucharystii. Może warto takie „synody" przeprowadzać w naszych parafiach?